Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2013
Dystans całkowity: | 805.50 km (w terenie 40.00 km; 4.97%) |
Czas w ruchu: | 34:06 |
Średnia prędkość: | 23.62 km/h |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 89.50 km i 3h 47m |
Więcej statystyk |
Statystyki:
Odległość: 151.50 km;
Czas: 06:15 h
Średnia: 24.24 km/h;
Temperatura:25.0;
Czas: 06:15 h
Średnia: 24.24 km/h;
Temperatura:25.0;
Geocachowo - Drezdenko - Dobiegniew - Klasztor Pocysterski
Niedziela, 30 czerwca 2013 | Komentarze 4
Wyjazd koło 11 ze Sławkiem. Trasa na początku bez fajerwerków, przez Lipki Wielkie wzdłuż Puszczy Noteckiej do Drezdenka.
W Trzebiczu, tuż przed Drezdenkiem, naszą uwagę przykuł przedziwny dom.
Z tego co udało mi się znaleźć jest to willa fabrykancka wybudowana na planie ośmioramiennej gwiazdy (mi się wydawała okrągła). Powstała w latach 20. XX wieku na zlecenie właściciela tamtejszego tartaku - Meiera.
Budynek zrobił na mnie wrażenie.
Potem już prosto na Drezdenko gdzie znalezliśmy pierwszy tego dnia kesz. Ukryty był przy popiersiu Kościuszki wyglądającym jak Michael Jackson :)
Potem udaliśmy się po kesz ukryty przy rozpadającej się wieży ciśnień. Miejscówka robi wrażenie, jednak zamiast kesza znaleźliśmy tylko zniszczone resztki. Jakiś wandal tubylec musiał znaleźć i mimo napisów, że to nie śmieć i by odłożyć w razie przypadkowego znalezienia, po prostu podeptał pojemnik.
Rys historyczny wieży
"Wodociągowa wieża ciśnień zlokalizowana jest na południe od centrum Drezdenka, w obrębie Miejskiego Zakładu Wodociągowego i Kanalizacji.
Budowla została wzniesiona jako element zakładu w latach 1906-1907, według projektu inż. Heinricha Ehlerta z Düsseldorfu. W pobliżu usytuowana jest dawna gazownia, rzeźnia miejska oraz fabryka cygierniczek.
Wieża składa się z dwóch części: stalowego zbiornika wodnego typu Intze oraz murowanego trzonu, na którym wsparty jest zbiornik wodny. Instalację uzdatniania wody i stację pomp zlokalizowano poza wieżą, w osobnych, wolnostojących budynkach. Budowla jest podpiwniczona. Wewnątrz znajduje się sześć kondygnacji. Wejście znajduje się po stronie wschodniej.
Wobec wieloletnich zaniedbań stan techniczny wieży jest zły. W ostatnim czasie po interwencji Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego wykonano remont zabezpieczający zbiornika."
Ogólnie miasteczko bardzo zadbane. Spodobało mi się.
Z Drezdenka udaliśmy się ku Dobiegniew City. Odcinek nieco męczący bo kilkanaście km pod górkę. Nie była to jakaś stromizna ale deptać nieco trza było.
W Dobiegniewie też mieliśmy wyrwać kesza, ale nie udało nam się go namierzyć.
Po lekkim popasie w Dobiegniewie ruszyliśmy na północ do Bierzwnika gdzie jest stary pocysterski klasztor. Oczywiście z ukrytym w okolicy geocache :)
Historia klasztoru sięga 1294 r., kiedy to cystersi z Kołbacza po otrzymaniu nadań ziemskich, przybyli w odludne okolice dzisiejszego Bierzwnika i założyli opactwo. Klasztor rozwijał się prężnie, ponieważ cystersi byli mistrzami ówczesnej sztuki rolniczej. Kres opactwa nastąpił w 1539 r. margrabia Jan panujący w Nowej Marchii przeszedł na luteranizm i zarządził kasację klasztoru. Z dóbr klasztornych zorganizowano domenę państwową - lokalny ośrodek władzy.
Obecnie zespół klasztorny obejmuje kościół wraz z dwoma jednopiętrowymi skrzydłami klasztornymi (pierwotnie dwupiętrowymi). Pozostałe skrzydło klasztoru oraz kościół są w trakcie odbudowy. Wewnątrz zachowało się sporo detali architektonicznych.
Opodal głównych zabudowań stoją imponujące ruiny tzw. browaru (w rzeczywistości domu gościnnego).
Ze Sławkiem zauważyliśmy, że trwa odbudowa zniszczonej części klasztoru.
Więcej o klasztorze można poczytać TUTAJ
Klasztor piękny, trza było jednak powoli kierować się ku domostwom. Ruszyliśmy więc na zachód.
Po drodze w Gilowie mieliśmy jeszcze dwa kesze do znalezienia. Jeden przy starym cmentarzu ewangelickim.
Drugi przy wieży widokowej, pozostałości po pałacu, zbudowanym w XVI w przez Joachima Friedricha Geinfelde. Kolejnymi właścicielami majątku byli von Bornstedtowie z Ogard, von Billerbeckowie oraz von Papsteinowie z Dankowa, a na początku XIX wieku - von Schönebeckowie. Podobnie jak zespół folwarczny w Dankowie, pałac został zniszczony doszczętnie przez żołnierzy radzieckich podczas II Wojny Światowej.
Potem już prosto na Gorzów przez Danków. Wycieczka wielce udana.
W Trzebiczu, tuż przed Drezdenkiem, naszą uwagę przykuł przedziwny dom.
Z tego co udało mi się znaleźć jest to willa fabrykancka wybudowana na planie ośmioramiennej gwiazdy (mi się wydawała okrągła). Powstała w latach 20. XX wieku na zlecenie właściciela tamtejszego tartaku - Meiera.
Budynek zrobił na mnie wrażenie.
Trzebicz - willa© donremigio
Trzebicz - willa© donremigio
Potem już prosto na Drezdenko gdzie znalezliśmy pierwszy tego dnia kesz. Ukryty był przy popiersiu Kościuszki wyglądającym jak Michael Jackson :)
Potem udaliśmy się po kesz ukryty przy rozpadającej się wieży ciśnień. Miejscówka robi wrażenie, jednak zamiast kesza znaleźliśmy tylko zniszczone resztki. Jakiś wandal tubylec musiał znaleźć i mimo napisów, że to nie śmieć i by odłożyć w razie przypadkowego znalezienia, po prostu podeptał pojemnik.
Rys historyczny wieży
"Wodociągowa wieża ciśnień zlokalizowana jest na południe od centrum Drezdenka, w obrębie Miejskiego Zakładu Wodociągowego i Kanalizacji.
Budowla została wzniesiona jako element zakładu w latach 1906-1907, według projektu inż. Heinricha Ehlerta z Düsseldorfu. W pobliżu usytuowana jest dawna gazownia, rzeźnia miejska oraz fabryka cygierniczek.
Wieża składa się z dwóch części: stalowego zbiornika wodnego typu Intze oraz murowanego trzonu, na którym wsparty jest zbiornik wodny. Instalację uzdatniania wody i stację pomp zlokalizowano poza wieżą, w osobnych, wolnostojących budynkach. Budowla jest podpiwniczona. Wewnątrz znajduje się sześć kondygnacji. Wejście znajduje się po stronie wschodniej.
Wobec wieloletnich zaniedbań stan techniczny wieży jest zły. W ostatnim czasie po interwencji Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego wykonano remont zabezpieczający zbiornika."
Drezdenko - Wieża ciśnień© donremigio
Drezdenko - Wieża ciśnień© donremigio
Ogólnie miasteczko bardzo zadbane. Spodobało mi się.
Drezdenko - deptak© donremigio
Z Drezdenka udaliśmy się ku Dobiegniew City. Odcinek nieco męczący bo kilkanaście km pod górkę. Nie była to jakaś stromizna ale deptać nieco trza było.
W Dobiegniewie też mieliśmy wyrwać kesza, ale nie udało nam się go namierzyć.
Dobiegniew - Parafia pw. św. Józefa© donremigio
Dobiegniew - Pomnik Czynu Żołnierskiego© donremigio
Dobiegniew - Bocianie Gniazdo© donremigio
Po lekkim popasie w Dobiegniewie ruszyliśmy na północ do Bierzwnika gdzie jest stary pocysterski klasztor. Oczywiście z ukrytym w okolicy geocache :)
Historia klasztoru sięga 1294 r., kiedy to cystersi z Kołbacza po otrzymaniu nadań ziemskich, przybyli w odludne okolice dzisiejszego Bierzwnika i założyli opactwo. Klasztor rozwijał się prężnie, ponieważ cystersi byli mistrzami ówczesnej sztuki rolniczej. Kres opactwa nastąpił w 1539 r. margrabia Jan panujący w Nowej Marchii przeszedł na luteranizm i zarządził kasację klasztoru. Z dóbr klasztornych zorganizowano domenę państwową - lokalny ośrodek władzy.
Obecnie zespół klasztorny obejmuje kościół wraz z dwoma jednopiętrowymi skrzydłami klasztornymi (pierwotnie dwupiętrowymi). Pozostałe skrzydło klasztoru oraz kościół są w trakcie odbudowy. Wewnątrz zachowało się sporo detali architektonicznych.
Opodal głównych zabudowań stoją imponujące ruiny tzw. browaru (w rzeczywistości domu gościnnego).
Ze Sławkiem zauważyliśmy, że trwa odbudowa zniszczonej części klasztoru.
Bierzwnik - klasztor pocysterski© donremigio
Bierzwnik - klasztor pocysterski - Browar© donremigio
Bierzwnik - klasztor pocysterski - Wirydarz© donremigio
Bierzwik - klasztor - Browar© donremigio
Bierzwnik - klasztor - remont© donremigio
Bierzwnik - klasztor - dzwonnica© donremigio
Bierzwnik - Browar - gdzieś tutaj jest ukryty kesz© donremigio
Więcej o klasztorze można poczytać TUTAJ
Klasztor piękny, trza było jednak powoli kierować się ku domostwom. Ruszyliśmy więc na zachód.
Droga między Bierzwnikiem a .. resztą świata© donremigio
Po drodze w Gilowie mieliśmy jeszcze dwa kesze do znalezienia. Jeden przy starym cmentarzu ewangelickim.
Cmentarz ewangelicki - Gilów© donremigio
Gilów - cmentarz ewangelicki© donremigio
Drugi przy wieży widokowej, pozostałości po pałacu, zbudowanym w XVI w przez Joachima Friedricha Geinfelde. Kolejnymi właścicielami majątku byli von Bornstedtowie z Ogard, von Billerbeckowie oraz von Papsteinowie z Dankowa, a na początku XIX wieku - von Schönebeckowie. Podobnie jak zespół folwarczny w Dankowie, pałac został zniszczony doszczętnie przez żołnierzy radzieckich podczas II Wojny Światowej.
Gilów - wieża widokowa© donremigio
Potem już prosto na Gorzów przez Danków. Wycieczka wielce udana.
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, coś koło 100 km, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 146.00 km;
Czas: 07:10 h
Średnia: 20.37 km/h;
Temperatura:25.0;
Czas: 07:10 h
Średnia: 20.37 km/h;
Temperatura:25.0;
Powitanie Lata - Biwak w Puszczy Noteckiej
Sobota, 22 czerwca 2013 | Komentarze 2
Przy Powitaniu Wiosny, by utopić Marzannę, trza było dosłownie rozkuwać lód na rzece. Dzięki Bogu na pierwszy dzień lata pogoda jest taka jaka powinna być :) Ciepło, trochę chmurek, można więc spokojnie kręcić korbą.
Jako że planujemy ze Sławkiem nieco dłuższe dwudniowe wycieczki z nocowaniem pod chmurką w namiotach, postanowiłem spróbować swych sił i przenocować w Puszczy Noteckiej. Sławek jeszcze nie nabył ekwipunku tak więc miał mnie zostawić w lesie i wrócić sam.
Najpierw na Santok przez Górki. Niedawno w Górkach wybudowano nową drogę, prowadzącą malowniczym wąwozem. Asfalt cacy.
W Santoku minął nas stary lodołamacz, obecnie statek wycieczkowy Kuna.
Po krótkiej przerwie ruszamy ku Pałacykowi w Wiejcach. Już tam byliśmy, ale można tam odpocząć i posiedzieć w malowniczych okolicznościach przyrody. Sam pałac pochodzi z XIX wieku i powstał gdy w wiosce funkcjonowała duża huta szkła. W 1945 r. wieś przyłączono do Polski, zaś jej ludność wysiedlono do Niemiec. W pałacu mieściła się szkoła, ośrodek kolonijny, a po przebudowie w latach 2001-2003 luksusowy hotel i centrum konferencyjno-rekreacyjne.
Po drodze do Wiejc minęliśmy domostwo chyba jakiegoś lekkiego nawiedzonego. A może i bardziej nawiedzonego bo kto normalny stawia na podwórzu pomnik dla Radia Maryja i ku pamięci Katynia i Zamachu w Smoleńsku.
W Krobielewku pokręciliśmy się co nieco wokół i w starej strażnicy straży pożarnej.
Po odpoczynku w Wiejcach jedziemy już prosto do Miedzychodu. Tam uzupełniamy płyny i odnajduję pierwszego dzisiaj geocache.
Potem jedziemy na północ pokręcić się po okolicy w której stała kiedyś, największa swego czasu w Puszczy Noteckiej, wieś Radusz. Nie będę kopiował tekstu z wikipedii, jak ktoś chce to poczyta o wsi Tutaj.
W drodze do Radusza wyrywam dwa geocache. Jeden przy Jeziorze Radgoskim, drugi przy mogiłach dwóch obywateli radzieckich, zbiegłych z obozu koncentracyjnego, zastrzelonych w tym miejscu w 1945 roku przez hitlerowców.
Jadąc do kolejnego geocache mijamy tabliczkę z napisem "Kuźna". Kużna ? W krzaciorach zamajaczyły jakieś kamienie. Aaa to widocznie jedna z pozostałości wsi Radusz.
Geocache 'Święto Lasu' ukryty był w pobliżu kamienia postawionego w 1933 roku z okazji ukończenia prac zalesieniowych po gradacji strzygoni choinówki, której żery w latach 1923-24 zniszczyły około 70% drzewostanu Puszczy Noteckiej.
Gdy szukałem geocache Sławek zauważył istotny brak swego bidonu. Jako, że płyny trza uzupełniać wrócił się by go poszukać. Geocache znaleziony więc czekam, czekam, Sławomira jak nie ma, tak nie ma. Zadzwonić do niego nie mogę, bo Sławek to jedyna znana mi osoba która nie posiada telefonu komórkowego. Znając jego poczucie kierunku zacząłem się obawiać że się zgubił. Jednak jest ... mignęła mi, pośród posadzonych w latach 70 buków czerwonych, niebieska koszulka Sławomira. Znalazł swój pojemnik z piciem. Dobra to kręcimy dalej. Teraz ku cmentarzowi, pozostałości po zapomnianej wsi Radusz.
Dotychczas jechaliśmy po dukcie leśnym w całkiem niezłym stanie. Pomimo ważących kilkanaście kilogramów sakw nie miałem problemu z jazdą. Do cmentarza prowadziła jednak zapiaszczona droga z rozrzuconą gdzieniegdzie kruszonką. W pewnym momencie przydzwoniłem tylnym kołem w jakąś cegłówkę. Aż się obejrzałem czy felga jest na miejscu. Mavic jednak dzielnie zniósł dzwona. Toczymy się dalej. Dojeżdżamy do cmentarza. Urokliwe miejsce. O ile można coś takiego powiedzieć o cmentarzu.
Kesz odnaleziony, no to chwytam za rower a tutaj kapeć. O ile felga zdała egzamin, to dętka nie wytrzymała spotkania z cegłówką. No nic ściągamy sakwy, koło i wymieniamy dętkę. Nie chciało mi się sklejać pękniętej, tak więc zakładam nową, a starą pakuję do sakw. Skleję ją w domu.
Dalej to już prosta droga do Lipek Wielkich, gdzie Sławek mnie zostawia, a ja w zapadających ciemnościach, odganiając się od hordy komarów, pcham rower po zapiaszczonych drogach do upatrzonego miejsca na biwak. Teren znam dość dobrze, co roku jeździmy tam na grzyby.
Poganiany przez komarzyska rozbijam jak najszybciej namiot i szybko się w nim chowam. Rower zostawiam za zewnątrz. Muszę jeszcze zastanowić się jak zabezpieczyć rower przed ewentualną kradzieżą. Do namiotu nie wlezie. Wciągnąłem więc do przedsionka tylko koło i położyłem na nim klucze. W razie co powinno mnie to obudzić.
Zasypiam niespokojnym snem. W zasadzie to nazwać snem. Nad głową drze się przez całą noc jakieś ptaszysko. Żeby to chociaż ładnie śpiewało. A to coś darło dziób niemiłosiernie.
W pewnym momencie usłyszałem jakieś warczenie obok namiotu. Niechybnie GRIZLI. Zacząłem nasłuchiwać. Znowu teraz tak jak by nieco z prawej. Z tym grizli to chyba przesadziłem ale prawdopodobne wydawały się WILKI. Przecież po Puszczy gania ponoć jedna czy nawet dwie watahy. A może dzikie psy. Począłem obmyślać plan obrony. Oczywiste wydawały się wilcze doły i zasieki. Brakowało mi jednak materiałów budowlanych. Siedzę więc cicho. Znowu jakiś bulgot. Zaraz. Chwyciłem się za brzuch. Motyla noga przecież mi tak po prostu burczy w brzuchu. Nieco zawstydzony zasypiam z otwartymi oczami.
Nad ranem, koło 4, budzi mnie deszcz. Nawet dobrze. Przy okazji sprawdzi się czy namiot nie przecieka.
Nie przecieka.
Czekam aż przestanie padać i pakuję dobytek w sakwy. Do domu w sumie niedaleko jakieś 30 km. Znowu otoczyły mnie komary. Z tego wszystkiego zapomniałem nawet strzelić fotkę rozbitego namiotu.
Pcham rower z powrotem ku asfaltowej drodze. Po wygramoleniu się z krzaków wśród drzew dostrzegam tubylca z psem zbierającego jagody. Tłoczno się robi w tej Puszczy Noteckiej.
Dochodzę wreszcie do drogi, wskakuję na rower i z ulgą uciekam komarom. Potem już spokojnie przez Santok, wzdłuż Warty, kręcę do domu.
Wycieczka wielce udana. Ciekawe miejsca zwiedzone, namiot się sprawdził. Teraz trza pogonić Sławka z zakupem namiotu i będzie można kręcić dłuższe dwudniowe wycieczki podczas których będzie można jeden dzień spokojnie poświęcić na zwiedzanie, a drugi na powrót.
Darz Bór.
Jako że planujemy ze Sławkiem nieco dłuższe dwudniowe wycieczki z nocowaniem pod chmurką w namiotach, postanowiłem spróbować swych sił i przenocować w Puszczy Noteckiej. Sławek jeszcze nie nabył ekwipunku tak więc miał mnie zostawić w lesie i wrócić sam.
Najpierw na Santok przez Górki. Niedawno w Górkach wybudowano nową drogę, prowadzącą malowniczym wąwozem. Asfalt cacy.
Górki - widoczek z ... górki© donremigio
W Santoku minął nas stary lodołamacz, obecnie statek wycieczkowy Kuna.
Santok - Statek wycieczkowy Kuna© donremigio
Po krótkiej przerwie ruszamy ku Pałacykowi w Wiejcach. Już tam byliśmy, ale można tam odpocząć i posiedzieć w malowniczych okolicznościach przyrody. Sam pałac pochodzi z XIX wieku i powstał gdy w wiosce funkcjonowała duża huta szkła. W 1945 r. wieś przyłączono do Polski, zaś jej ludność wysiedlono do Niemiec. W pałacu mieściła się szkoła, ośrodek kolonijny, a po przebudowie w latach 2001-2003 luksusowy hotel i centrum konferencyjno-rekreacyjne.
Pałac w Wiejcach© donremigio
Wiejce - Kościół neoromański pw. św. Józefa z 1855 roku© donremigio
Po drodze do Wiejc minęliśmy domostwo chyba jakiegoś lekkiego nawiedzonego. A może i bardziej nawiedzonego bo kto normalny stawia na podwórzu pomnik dla Radia Maryja i ku pamięci Katynia i Zamachu w Smoleńsku.
Zamach w Smoleńsku© donremigio
W Krobielewku pokręciliśmy się co nieco wokół i w starej strażnicy straży pożarnej.
Krobielewko - Strażnica Straży Pożarnej© donremigio
Po odpoczynku w Wiejcach jedziemy już prosto do Miedzychodu. Tam uzupełniamy płyny i odnajduję pierwszego dzisiaj geocache.
Potem jedziemy na północ pokręcić się po okolicy w której stała kiedyś, największa swego czasu w Puszczy Noteckiej, wieś Radusz. Nie będę kopiował tekstu z wikipedii, jak ktoś chce to poczyta o wsi Tutaj.
W drodze do Radusza wyrywam dwa geocache. Jeden przy Jeziorze Radgoskim, drugi przy mogiłach dwóch obywateli radzieckich, zbiegłych z obozu koncentracyjnego, zastrzelonych w tym miejscu w 1945 roku przez hitlerowców.
Jezioro Radgoskie© donremigio
Mogiły zastrzelonych Rosjan© donremigio
Jadąc do kolejnego geocache mijamy tabliczkę z napisem "Kuźna". Kużna ? W krzaciorach zamajaczyły jakieś kamienie. Aaa to widocznie jedna z pozostałości wsi Radusz.
Kużna - Radusz© donremigio
Geocache 'Święto Lasu' ukryty był w pobliżu kamienia postawionego w 1933 roku z okazji ukończenia prac zalesieniowych po gradacji strzygoni choinówki, której żery w latach 1923-24 zniszczyły około 70% drzewostanu Puszczy Noteckiej.
Święto Lasu© donremigio
Święto Lasu© donremigio
Gdy szukałem geocache Sławek zauważył istotny brak swego bidonu. Jako, że płyny trza uzupełniać wrócił się by go poszukać. Geocache znaleziony więc czekam, czekam, Sławomira jak nie ma, tak nie ma. Zadzwonić do niego nie mogę, bo Sławek to jedyna znana mi osoba która nie posiada telefonu komórkowego. Znając jego poczucie kierunku zacząłem się obawiać że się zgubił. Jednak jest ... mignęła mi, pośród posadzonych w latach 70 buków czerwonych, niebieska koszulka Sławomira. Znalazł swój pojemnik z piciem. Dobra to kręcimy dalej. Teraz ku cmentarzowi, pozostałości po zapomnianej wsi Radusz.
Dotychczas jechaliśmy po dukcie leśnym w całkiem niezłym stanie. Pomimo ważących kilkanaście kilogramów sakw nie miałem problemu z jazdą. Do cmentarza prowadziła jednak zapiaszczona droga z rozrzuconą gdzieniegdzie kruszonką. W pewnym momencie przydzwoniłem tylnym kołem w jakąś cegłówkę. Aż się obejrzałem czy felga jest na miejscu. Mavic jednak dzielnie zniósł dzwona. Toczymy się dalej. Dojeżdżamy do cmentarza. Urokliwe miejsce. O ile można coś takiego powiedzieć o cmentarzu.
Cmentarz W Puszczy Noteckiej© donremigio
Cmentarz w Puszczy Noteckiej - Radusz© donremigio
Cmentarz w Puszczy Noteckiej - Radusz© donremigio
Kesz odnaleziony, no to chwytam za rower a tutaj kapeć. O ile felga zdała egzamin, to dętka nie wytrzymała spotkania z cegłówką. No nic ściągamy sakwy, koło i wymieniamy dętkę. Nie chciało mi się sklejać pękniętej, tak więc zakładam nową, a starą pakuję do sakw. Skleję ją w domu.
Dalej to już prosta droga do Lipek Wielkich, gdzie Sławek mnie zostawia, a ja w zapadających ciemnościach, odganiając się od hordy komarów, pcham rower po zapiaszczonych drogach do upatrzonego miejsca na biwak. Teren znam dość dobrze, co roku jeździmy tam na grzyby.
Poganiany przez komarzyska rozbijam jak najszybciej namiot i szybko się w nim chowam. Rower zostawiam za zewnątrz. Muszę jeszcze zastanowić się jak zabezpieczyć rower przed ewentualną kradzieżą. Do namiotu nie wlezie. Wciągnąłem więc do przedsionka tylko koło i położyłem na nim klucze. W razie co powinno mnie to obudzić.
Zasypiam niespokojnym snem. W zasadzie to nazwać snem. Nad głową drze się przez całą noc jakieś ptaszysko. Żeby to chociaż ładnie śpiewało. A to coś darło dziób niemiłosiernie.
W pewnym momencie usłyszałem jakieś warczenie obok namiotu. Niechybnie GRIZLI. Zacząłem nasłuchiwać. Znowu teraz tak jak by nieco z prawej. Z tym grizli to chyba przesadziłem ale prawdopodobne wydawały się WILKI. Przecież po Puszczy gania ponoć jedna czy nawet dwie watahy. A może dzikie psy. Począłem obmyślać plan obrony. Oczywiste wydawały się wilcze doły i zasieki. Brakowało mi jednak materiałów budowlanych. Siedzę więc cicho. Znowu jakiś bulgot. Zaraz. Chwyciłem się za brzuch. Motyla noga przecież mi tak po prostu burczy w brzuchu. Nieco zawstydzony zasypiam z otwartymi oczami.
Nad ranem, koło 4, budzi mnie deszcz. Nawet dobrze. Przy okazji sprawdzi się czy namiot nie przecieka.
Nie przecieka.
Czekam aż przestanie padać i pakuję dobytek w sakwy. Do domu w sumie niedaleko jakieś 30 km. Znowu otoczyły mnie komary. Z tego wszystkiego zapomniałem nawet strzelić fotkę rozbitego namiotu.
Pcham rower z powrotem ku asfaltowej drodze. Po wygramoleniu się z krzaków wśród drzew dostrzegam tubylca z psem zbierającego jagody. Tłoczno się robi w tej Puszczy Noteckiej.
Dochodzę wreszcie do drogi, wskakuję na rower i z ulgą uciekam komarom. Potem już spokojnie przez Santok, wzdłuż Warty, kręcę do domu.
Santok Wita© donremigio
Santok© donremigio
Droga między Santokiem a Gorzowem© donremigio
Wycieczka wielce udana. Ciekawe miejsca zwiedzone, namiot się sprawdził. Teraz trza pogonić Sławka z zakupem namiotu i będzie można kręcić dłuższe dwudniowe wycieczki podczas których będzie można jeden dzień spokojnie poświęcić na zwiedzanie, a drugi na powrót.
Darz Bór.
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, coś koło 100 km, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 146.90 km;
Czas: 06:01 h
Średnia: 24.42 km/h;
Temperatura:25.0;
Czas: 06:01 h
Średnia: 24.42 km/h;
Temperatura:25.0;
Twierdza Kostrzyn
Sobota, 15 czerwca 2013 | Komentarze 0
Najpierw na Witnicę Shiti. Tam przystanek przu Zaułku Kowala. Gdzieś tam jest ukryty geocache ale coś nie mogę go namierzyć. Jakiś magnetyk, gdzieś pod kamieniem.
Później depczemy na Kostrzyn mijając w Dobroszynie pałacyk.
W Kostrzynie pokręciliśmy się nieco po zrewitalizowanej ostatnio Twierdzy.
Z samej twierdzy ostały się ino dwie bramy (Berlińska i Chyżańska) i nieco ruin pośrodku. Można też pozwiedzać podziemia, ale akurat dzisiaj zamknięte było. Twierdza powstała około XV wieku i miała się całkiem dobrze, póki nasi Przyjaciele Rosjanie nie przybyli i nie zmienili w 1945 roku 95% miasta w ruiny.
Przez Bramę Berlińską jeździły kiedyś tramwaje.
Obecnie brama została odnowiona i mieści się w niej punkt informacyjny, wystawa (min. stare mapy), oraz sklepik gdzie można nabyć suweniry.
Na terenie Twierdzy są też ukryte dwa geocache, które bez problemu znaleźliśmy. Jeden z nich to aż rzuca się w oczy :)
Po zwiedzeniu Twierdzy obraliśmy kurs ku Ośno Lubuskie. Jadąc drogą po lewej mieliśmy piękny widok na zalane mokradła.
Dojeżdżając do Ośna na wzgórzu dojrzeliśmy wieżę obserwacyjną. Została ona wybudowana w 1937 roku i często mylnie nazywana jest wieżą Bismarcka.
W samym Ośnie wyrwaliśmy kolejnego geocache i pojechaliśmy na Sulęcin. Po drodze przypadkowo trafiliśmy jeszcze na pomnik upamiętniający lądowanie w tym miejscu w 1944 roku grupy dywersyjno-wywiadowczej Ludowego Wojska Polskiego.
Potem już prosto na Sulęcin, tam napoiliśmy się, pochłonęliśmy po pół czekolady i przez Wędrzyn i Lubniewice podeptaliśmy raźno ku domostwom.
Zaułek Kowala - Witnica© donremigio
Później depczemy na Kostrzyn mijając w Dobroszynie pałacyk.
Dobroszyn - coś na kształt pałacyku© donremigio
W Kostrzynie pokręciliśmy się nieco po zrewitalizowanej ostatnio Twierdzy.
Twierdza Kostrzyn - mapa twierdzy© donremigio
Z samej twierdzy ostały się ino dwie bramy (Berlińska i Chyżańska) i nieco ruin pośrodku. Można też pozwiedzać podziemia, ale akurat dzisiaj zamknięte było. Twierdza powstała około XV wieku i miała się całkiem dobrze, póki nasi Przyjaciele Rosjanie nie przybyli i nie zmienili w 1945 roku 95% miasta w ruiny.
Twierdza Kostrzyn - armata© donremigio
Twierdza Kostrzyn© donremigio
Twierdza Kostrzyn - uważaj bo się przewrócisz© donremigio
Twierdza Kostrzyn - tutaj stał kościół© donremigio
Twierdza Kostrzyn - cokół pomnika Jana© donremigio
Przez Bramę Berlińską jeździły kiedyś tramwaje.
Twierdza Kostrzyn - Brama Berlińska© donremigio
Obecnie brama została odnowiona i mieści się w niej punkt informacyjny, wystawa (min. stare mapy), oraz sklepik gdzie można nabyć suweniry.
Twierdza Kostrzyn - Brama Berlińska© donremigio
Na terenie Twierdzy są też ukryte dwa geocache, które bez problemu znaleźliśmy. Jeden z nich to aż rzuca się w oczy :)
Po zwiedzeniu Twierdzy obraliśmy kurs ku Ośno Lubuskie. Jadąc drogą po lewej mieliśmy piękny widok na zalane mokradła.
Warta nieco wylała© donremigio
Dojeżdżając do Ośna na wzgórzu dojrzeliśmy wieżę obserwacyjną. Została ona wybudowana w 1937 roku i często mylnie nazywana jest wieżą Bismarcka.
Ośno Lubuskie - wieża obserwacyjna© donremigio
W samym Ośnie wyrwaliśmy kolejnego geocache i pojechaliśmy na Sulęcin. Po drodze przypadkowo trafiliśmy jeszcze na pomnik upamiętniający lądowanie w tym miejscu w 1944 roku grupy dywersyjno-wywiadowczej Ludowego Wojska Polskiego.
Pomnik upamiętniający lądowanie w tym miejscu w 1944 roku grupy dywersyjno-wywiadowczej Ludowego Wojska Polskiego© donremigio
Potem już prosto na Sulęcin, tam napoiliśmy się, pochłonęliśmy po pół czekolady i przez Wędrzyn i Lubniewice podeptaliśmy raźno ku domostwom.
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, coś koło 100 km, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 70.00 km;
Czas: 02:58 h
Średnia: 23.60 km/h;
Temperatura:20.0;
Czas: 02:58 h
Średnia: 23.60 km/h;
Temperatura:20.0;
Okolice Barlinka
Środa, 12 czerwca 2013 | Komentarze 0
Taki tam nic ciekawego
Statystyki:
Odległość: 24.00 km;
Czas: 01:07 h
Średnia: 21.49 km/h;
Temperatura:20.0;
Czas: 01:07 h
Średnia: 21.49 km/h;
Temperatura:20.0;
lekkie kręcenie po wczorajszym
Niedziela, 9 czerwca 2013 | Komentarze 0
Łośno - Wojcieszyce. Myślałem że nogi mnie będą boleć ale jechało się całkiem w porządku.
Statystyki:
Odległość: 129.00 km;
Czas: 05:01 h
Średnia: 25.71 km/h;
Temperatura:25.0;
Czas: 05:01 h
Średnia: 25.71 km/h;
Temperatura:25.0;
Choszczno
Sobota, 8 czerwca 2013 | Komentarze 0
Dopiero pierwsza w tym roku nieco konkretniejsza i ciekawsza wycieczka. Najpierw na Barlinek.
Potem podeptaliśmy ku Choszczno City. Tam mieliśmy odszukać geocache. W sumie udało się znaleźć jeden. Reszta była albo otoczona przez mugoli i nie dało się dyskretnie szukać, lub nie znaleźliśmy.
Wyjeżdżając już z Choszczna dość niespodziewanie odkryliśmy jeszcze niewielki cmentarz żołnierzy radzieckich.
Przejeżdżając przez Tuczno natknęliśmy się też na jakiś pałacyk strzeżony przez dwie kozy. Pałacyk całkiem ładny lecz nadający się do gruntownego remontu.
Potem już nie napotkaliśmy nic ciekawego i przez Danków i Lipy podeptaliśmy na Gorzów.
Barlinek - Coś po niemiecku© donremigio
Barlinek - Brzydkie kaczątko ... łabątko© donremigio
Potem podeptaliśmy ku Choszczno City. Tam mieliśmy odszukać geocache. W sumie udało się znaleźć jeden. Reszta była albo otoczona przez mugoli i nie dało się dyskretnie szukać, lub nie znaleźliśmy.
Choszczno - Skwer Holenderski© donremigio
Choszczno - pomnik przy bibliotece© donremigio
Wyjeżdżając już z Choszczna dość niespodziewanie odkryliśmy jeszcze niewielki cmentarz żołnierzy radzieckich.
Choszczno - cmentarz zołnierzy radzieckich© donremigio
Choszczno - cmentarz ziłnierzy radzieckich© donremigio
Choszczno - cmentarz radziecki© donremigio
Przejeżdżając przez Tuczno natknęliśmy się też na jakiś pałacyk strzeżony przez dwie kozy. Pałacyk całkiem ładny lecz nadający się do gruntownego remontu.
Potem już nie napotkaliśmy nic ciekawego i przez Danków i Lipy podeptaliśmy na Gorzów.
Tuczno - Pałacyk© donremigio
Kategoria Fotorelacja, coś koło 100 km, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 29.80 km;
Czas: 01:12 h
Średnia: 24.83 km/h;
Temperatura:;
Czas: 01:12 h
Średnia: 24.83 km/h;
Temperatura:;
Łośno - Wojcieszyce
Środa, 5 czerwca 2013 | Komentarze 0
Najpierw na Łośno, potem w prawo w las i na Wojcieszyce.
Statystyki:
Odległość: 25.50 km;
Czas: 01:05 h
Średnia: 23.54 km/h;
Temperatura:;
Czas: 01:05 h
Średnia: 23.54 km/h;
Temperatura:;
Łośno
Poniedziałek, 3 czerwca 2013 | Komentarze 0
Do krzyżówki na Łośno, w tył zwrot i ku domostwu.
Statystyki:
Odległość: 82.80 km;
Czas: 03:17 h
Średnia: 25.22 km/h;
Temperatura:;
Czas: 03:17 h
Średnia: 25.22 km/h;
Temperatura:;
pętelka przez Barlinek
Sobota, 1 czerwca 2013 | Komentarze 0
Za jednym zamachem, bez postojów równym tempem. Ogólnie nic ciekawego.