Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2011
Dystans całkowity: | 425.17 km (w terenie 29.00 km; 6.82%) |
Czas w ruchu: | 16:15 |
Średnia prędkość: | 26.16 km/h |
Maks. tętno średnie: | 156 (77 %) |
Suma kalorii: | 17826 kcal |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 47.24 km i 1h 48m |
Więcej statystyk |
Statystyki:
Odległość: 23.90 km;
Czas: 00:52 h
Średnia: 27.58 km/h;
Temperatura:24.0;
Czas: 00:52 h
Średnia: 27.58 km/h;
Temperatura:24.0;
małe kręcenie
Sobota, 28 maja 2011 | Komentarze 1
W domu remont, łazienka rozkuta, kibel rozkuty. Dopiero teraz udało wykopać rower z gruzowiska i wyskoczyć na chwilę pokręcić korbą. Najgorsze, że nawet nie ma jak się porządnie umyć. Do sąsiada chadzamy ale za bardzo też nie ma co go wykorzystywać. Trzeba się parę dni przemęczyć się. No i jeszcze pogrzeb w rodzinie. Ach kiepski mijający tydzień, a kolejny też nie zapowiada się lepiej.
Statystyki:
Odległość: 35.75 km;
Czas: 01:14 h
Średnia: 28.99 km/h;
Temperatura:26.0;
Czas: 01:14 h
Średnia: 28.99 km/h;
Temperatura:26.0;
rozruszanie nóg
Niedziela, 22 maja 2011 | Komentarze 1
Po wczorajszej setce jedynie co odczułem to odwodnienie. No i nieco swe ryło opaliłem. Nawet nie czuję zakwaszenia w nogach. Może nieco "zdrętwiałe". Dlatego też wskoczyłem na rowerek co by nieco się rozruszać i ruszyłem standardowo na Łośno i Lipy. Nawet poganiałem się z jakimś kolesiem, póki nie skręcił i pojechał w swoją drogę. I to by było na tyle. Idę poleżakować w wannie.
Statystyki:
Odległość: 104.00 km;
Czas: 03:56 h
Średnia: 26.44 km/h;
Temperatura:25.0;
Czas: 03:56 h
Średnia: 26.44 km/h;
Temperatura:25.0;
geocachowo - pierwsza setka w roku
Sobota, 21 maja 2011 | Komentarze 6
W tym roku nie zrobiłem jeszcze setki. Czas był więc to zmienić. Zerknąłem na mapę, gdzie są najbliższe geocache, wytyczyłem trasę tak by wyszła mniej więcej setka i wsiadłem na swego rumaka. Jako skrzydłowy towarzyszył mi Sławek.
Pierwszy postój na parkingu leśnym w Dankowie, koło Mauzoleum von Brand.
Posiedzieli, pogadali i ruszyliśmy ku Strzelcom Krajeńskim. Wiatr w plecy, profil trasy dobrałem tak by było raczej z górki, tak więc średnia była całkiem niezła.
Pierwszy geocache wyrwaliśmy w Strzelcach. No i w sumie jedyny, bo zapomniałem wrzucić na GPS miejsca ukrycia reszty, i jedynie zapamiętałem gdzie mniej więcej schowany jest mały mikrocache w Strzelcach.
Od Strzelec mieliśmy fajny odcinek z górki i z wiaterkiem w plecach. Rowery prawie same sunęły po szosie.
Kolejny postój w Goszczanowie, gdzie posiorbaliśmy wspólnie po lodzie z dodatkiem salmonelli.
W Santoku nieco już osłabliśmy i posiedzieliśmy przy przystani. W sumie do mety mieliśmy już blisko, ale kilkanaście kilometrów trza było jeszcze podeptać, a czekolada nam się skończyła :)
Jak na setkę to średnia wyszła nam całkiem całkiem, Sławek też wytrzymał i dopiero pod Gorzowem odcięło mu prąd.
Teraz trza kilka setek wykręcić a potem szarpnąć się na wycieczkę do Świebodzina, ale to tak zejdzie jakieś 170 km, tak więc trzeba jeszcze nieco formę pod szlifować ... albo nieco wolniej jechać :)
Pierwszy postój na parkingu leśnym w Dankowie, koło Mauzoleum von Brand.
Parking leśny w Dankowie© donremigio
Posiedzieli, pogadali i ruszyliśmy ku Strzelcom Krajeńskim. Wiatr w plecy, profil trasy dobrałem tak by było raczej z górki, tak więc średnia była całkiem niezła.
Pierwszy geocache wyrwaliśmy w Strzelcach. No i w sumie jedyny, bo zapomniałem wrzucić na GPS miejsca ukrycia reszty, i jedynie zapamiętałem gdzie mniej więcej schowany jest mały mikrocache w Strzelcach.
Przepiękna fontanna w Strzelcach Krajeńskich© donremigio
Kościół w Strzelcach Krajeńskich© donremigio
Od Strzelec mieliśmy fajny odcinek z górki i z wiaterkiem w plecach. Rowery prawie same sunęły po szosie.
Gdzieś między Strzelcami a Goszczanowem© donremigio
Kolejny postój w Goszczanowie, gdzie posiorbaliśmy wspólnie po lodzie z dodatkiem salmonelli.
Goszczanowo - ośrodek wypoczynkowy© donremigio
Lipki Wielkie - szkoła© donremigio
W Santoku nieco już osłabliśmy i posiedzieliśmy przy przystani. W sumie do mety mieliśmy już blisko, ale kilkanaście kilometrów trza było jeszcze podeptać, a czekolada nam się skończyła :)
Santok - przystań© donremigio
Jak na setkę to średnia wyszła nam całkiem całkiem, Sławek też wytrzymał i dopiero pod Gorzowem odcięło mu prąd.
Teraz trza kilka setek wykręcić a potem szarpnąć się na wycieczkę do Świebodzina, ale to tak zejdzie jakieś 170 km, tak więc trzeba jeszcze nieco formę pod szlifować ... albo nieco wolniej jechać :)
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, Wokół Gorzowa, coś koło 100 km
Statystyki:
Odległość: 36.00 km;
Czas: 01:22 h
Średnia: 26.34 km/h;
Temperatura:23.0;
Czas: 01:22 h
Średnia: 26.34 km/h;
Temperatura:23.0;
bez sensacji
Piątek, 20 maja 2011 | Komentarze 4
Tak bez opisu w sumie, bo w sumie to tak se sobie tylko pojechałem, nic się nie działo i z nudów zrobiłem zdjęcie roweru sunącego po leśnym dukcie.
By je wykonać musiałem wciągnąć brzuch i zwinąć wacka bo mi kadr psuły.
A to rzeczony leśny dukt.
By je wykonać musiałem wciągnąć brzuch i zwinąć wacka bo mi kadr psuły.
Sie jedzie sie© donremigio
A to rzeczony leśny dukt.
Okolice Łośna© donremigio
Kategoria Fotorelacja
Statystyki:
Odległość: 47.15 km;
Czas: 02:00 h
Średnia: 23.57 km/h;
Temperatura:20.0;
Czas: 02:00 h
Średnia: 23.57 km/h;
Temperatura:20.0;
Filharmonia Gorzowska
Środa, 18 maja 2011 | Komentarze 5
Jeśli Łubianka ma swoją filharmonię, to czemu i w Gorzowie ma takowej nie być. Gorzowianie nie gęsi i swoją filharmonię wybudowali. Obiekt piękny, choć poszło na niego sporo kasy. Koszt budowy to jakieś 130 dużych złotych baniek. To naprawdę dużo, biorąc pod uwagę, że filharmonia to nie jest raczej maszynka do robienia pieniędzy. Ale jak miała być lepsza niż ta w Łubiance to trza było to zrobić z rozmachem ;)
Przebijcie TO Łubiankanie.
Przy okazji budowy podziemnego garażu koło filharmonii, na jego dachu znaleziono miejsce na boiska. Pięknie, tylko szkoda że obiekt na razie pusty.
Po szoku wywołanym widokiem filharmonii pojechałem do lasu nieco ochłonąć. Przy okazji sprawdziłem jak wygląda miejsce gdzie mam zamiar rozbić testowo któreś nocy namiot. Dawno nie spałem pod namiotem i zanim wybiorę się z nim na kilkudniową wyprawę wypadało by sprawdzić czy dam radę przeżyć w nim noc.
Przebijcie TO Łubiankanie.
Filharmonia Gorzowska© donremigio
Filharmonia Gorzowska© donremigio
Przy okazji budowy podziemnego garażu koło filharmonii, na jego dachu znaleziono miejsce na boiska. Pięknie, tylko szkoda że obiekt na razie pusty.
Boiska na dachu garażów przy Filharmonii Gorzowskiej© donremigio
Po szoku wywołanym widokiem filharmonii pojechałem do lasu nieco ochłonąć. Przy okazji sprawdziłem jak wygląda miejsce gdzie mam zamiar rozbić testowo któreś nocy namiot. Dawno nie spałem pod namiotem i zanim wybiorę się z nim na kilkudniową wyprawę wypadało by sprawdzić czy dam radę przeżyć w nim noc.
Gdzieś w lesie w okolicach Moczydła© donremigio
Kategoria Fotorelacja, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 63.40 km;
Czas: 02:37 h
Średnia: 24.23 km/h;
Temperatura:20.0;
Czas: 02:37 h
Średnia: 24.23 km/h;
Temperatura:20.0;
Filharmonia w Łubiance
Sobota, 14 maja 2011 | Komentarze 12
Celem wycieczki była jazda rowerem. Pierwej pojechaliśmy zwiedzić nowo wybudowaną filharmonię w Łubiance. Zrobiła ona na nas piorunujące wrażenie. Oj będzie się tam działo oj będzie. Ponoć wykonawcy z całego świata już ustawiają się w kolejce by zagrać na tym wspaniałym obiekcie. Akustyka na najwyższym poziomie.
Jak tylko ochłonęliśmy z wrażenia opuściliśmy ten wspaniały obiekt i pojechaliśmy dalej wypatrując skrętu w leśny dukt, który by nas zaprowadził do innego centrum kultury jakim jest Danków. Lasem przejechaliśmy jakieś 12 km.
Przez Danków śmignęliśmy nie zatrzymując się i pojechaliśmy na Łośno. Po drodze spotkaliśmy cyklistę jadącego słusznym tempem, ale Sławek już niedomagał i tylko go dogoniliśmy i chwilę z nim podeptaliśmy. Nad jeziorkiem rozbiliśmy obóz i posiedzieliśmy chwilę na pomoście. Niestety odpoczynek wcale nie pomógł Sławkowi, który całkowicie opadł z sił. Nogi mi się nudziły więc Sławek zaproponował żebym zatrzymał się i dał mu 8 minut fory a on pojedzie dalej. Dałem mu jakieś 7 bo komary cięły niesamowicie. Dopadłem go koło wyjazdu z lasu na podjeździe. Dalej pojechaliśmy już spokojnie ścieżką rowerową. Koniec relacji.
Łubianka - nowo wybudowana filharmonia© donremigio
Jak tylko ochłonęliśmy z wrażenia opuściliśmy ten wspaniały obiekt i pojechaliśmy dalej wypatrując skrętu w leśny dukt, który by nas zaprowadził do innego centrum kultury jakim jest Danków. Lasem przejechaliśmy jakieś 12 km.
Leśny dukt jakich wiele© donremigio
Przez Danków śmignęliśmy nie zatrzymując się i pojechaliśmy na Łośno. Po drodze spotkaliśmy cyklistę jadącego słusznym tempem, ale Sławek już niedomagał i tylko go dogoniliśmy i chwilę z nim podeptaliśmy. Nad jeziorkiem rozbiliśmy obóz i posiedzieliśmy chwilę na pomoście. Niestety odpoczynek wcale nie pomógł Sławkowi, który całkowicie opadł z sił. Nogi mi się nudziły więc Sławek zaproponował żebym zatrzymał się i dał mu 8 minut fory a on pojedzie dalej. Dałem mu jakieś 7 bo komary cięły niesamowicie. Dopadłem go koło wyjazdu z lasu na podjeździe. Dalej pojechaliśmy już spokojnie ścieżką rowerową. Koniec relacji.
Kategoria Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 23.50 km;
Czas: 00:51 h
Średnia: 27.65 km/h;
Temperatura:25.0;
Czas: 00:51 h
Średnia: 27.65 km/h;
Temperatura:25.0;
spontaniczny szybki numerek
Środa, 11 maja 2011 | Komentarze 0
W zasadzie nie miałem iść na rower, ale że znalazłem godzinkę z którą nie miałem co zrobić tak więc wyskoczyłem na szybki rowerowy numerek. Trasa standard gdzieś w kierunku na Łośno. Po 25 minutach jazdy w tył zwrot i z powrotem, co by zdążyć na meczyk hokeja. I to by było na tyle.
Statystyki:
Odległość: 62.27 km;
Czas: 02:17 h
Średnia: 27.27 km/h;
Temperatura:23.0;
Czas: 02:17 h
Średnia: 27.27 km/h;
Temperatura:23.0;
Danków - sprawdzenie geocache i mały wyścig
Poniedziałek, 9 maja 2011 | Komentarze 5
Jakiś czas temu założyłem geocache w Dankowie koło Mauzoleum von Brand. Na ostatniej majówce parę osób go odnalazło i wspominali coś o zawilgoconej skrzynce i podartym worku. Tak więc pojechałem obczaić co jest tam z nią grane.
No i faktycznie woreczek i plastikowe pudełeczko zostało poobgryzane przez gryzonie. Woreczek ze sobą zabrałem i wymieniłem, gorzej z pudełeczkiem. Może wymienię je na jakieś konkretniejsze. Mam w sumie jakieś metalowe po herbacie. Tyle, że wilgoć w dziurze gdzie cache jest schowany jest dość duża i dość szybko zardzewieje. No nic coś będzie trzeba wymyślić.
W drodze powrotnej, gdzieś na wysokości Łośna minąłem pewnego cyklistę. Koleś w sumie standard, rowerek to nic konkretnego, zwykły kilkunastoletni mtb, plastikowe platformy żaden tam szał. Cyklista też już ugryziony zębem czasu z siwymi włosami na skroni. Ale w zasadzie tak dość konkretne tempo trzymał. Wyprzedziłem go, przywitałem się i pojechałem sobie dalej trzymając tak 32km/h.
Po kilkunastu minutach, tuż przed podjazdem, stanąłem sobie na pedałach co by nieco rozciągnąć się. Łypnąłem przy okazji okiem do tyłu a tu koleś na tym mtb lekko spocon ale z uśmiechem na twarzy siedzi mi na kole. Jako, że walczę jeszcze z zapaleniem uszu, tak więc kompletnie nie słyszałem że jedzie tuż za mną.
Kawałek dalej zaczęła się ścieżka rowerowa to ja hyc na nią, a koleś dalej twardo szosą. W sumie rozumiem jak ktoś ma szosę, jazda kolarzówką po brukowanej ścieżce nie należy do najprzyjemniejszych. No ale na mtb.
No i tak jechaliśmy równolegle do siebie, ja ścieżką, on asfaltem. W Kłodawie jednak nie wytrzymałem, na wysokości cmentarza wskoczyłem mu na koło i dawaj za nim. Przynajmniej odsapnę sobie jadąc za kimś.
Koleś wytrzymał w sumie może ze dwa kilometry, łypnął na mnie i machnął ręką mówiąc, że już nie ma siły. No to wyprzedziłem go, ale po chwili został lekko z tyłu, to ja w sumie też już zmęczony wskoczyłem sobie na ścieżkę rowerową i w miarę spokojnym tempem jechałem sobie dalej.
W sumie koleś zrobił na mnie piorunujące wrażenie. To żywy przykład, że ważniejszy jest maszynista, nie rower. Jakie tam Cube, Spece i inne wynalazki. Jakie tam ważenie śrubek i powietrza w oponach. XT, SLX ? Niejednego cwaniaka jadącego dumnie na rowerze obwieszonym napisami XT ten koleś by po prostu wbił w ziemię i pojechał dalej. Na starym mtb, na plastikowych platformach z przykręconą nóżką i odblaskami na kołach. Zero lansu po prostu radość z jazdy. Mam nadzieję, że jeszcze go na trasie spotkam.
No i faktycznie woreczek i plastikowe pudełeczko zostało poobgryzane przez gryzonie. Woreczek ze sobą zabrałem i wymieniłem, gorzej z pudełeczkiem. Może wymienię je na jakieś konkretniejsze. Mam w sumie jakieś metalowe po herbacie. Tyle, że wilgoć w dziurze gdzie cache jest schowany jest dość duża i dość szybko zardzewieje. No nic coś będzie trzeba wymyślić.
W drodze powrotnej, gdzieś na wysokości Łośna minąłem pewnego cyklistę. Koleś w sumie standard, rowerek to nic konkretnego, zwykły kilkunastoletni mtb, plastikowe platformy żaden tam szał. Cyklista też już ugryziony zębem czasu z siwymi włosami na skroni. Ale w zasadzie tak dość konkretne tempo trzymał. Wyprzedziłem go, przywitałem się i pojechałem sobie dalej trzymając tak 32km/h.
Po kilkunastu minutach, tuż przed podjazdem, stanąłem sobie na pedałach co by nieco rozciągnąć się. Łypnąłem przy okazji okiem do tyłu a tu koleś na tym mtb lekko spocon ale z uśmiechem na twarzy siedzi mi na kole. Jako, że walczę jeszcze z zapaleniem uszu, tak więc kompletnie nie słyszałem że jedzie tuż za mną.
Kawałek dalej zaczęła się ścieżka rowerowa to ja hyc na nią, a koleś dalej twardo szosą. W sumie rozumiem jak ktoś ma szosę, jazda kolarzówką po brukowanej ścieżce nie należy do najprzyjemniejszych. No ale na mtb.
No i tak jechaliśmy równolegle do siebie, ja ścieżką, on asfaltem. W Kłodawie jednak nie wytrzymałem, na wysokości cmentarza wskoczyłem mu na koło i dawaj za nim. Przynajmniej odsapnę sobie jadąc za kimś.
Koleś wytrzymał w sumie może ze dwa kilometry, łypnął na mnie i machnął ręką mówiąc, że już nie ma siły. No to wyprzedziłem go, ale po chwili został lekko z tyłu, to ja w sumie też już zmęczony wskoczyłem sobie na ścieżkę rowerową i w miarę spokojnym tempem jechałem sobie dalej.
W sumie koleś zrobił na mnie piorunujące wrażenie. To żywy przykład, że ważniejszy jest maszynista, nie rower. Jakie tam Cube, Spece i inne wynalazki. Jakie tam ważenie śrubek i powietrza w oponach. XT, SLX ? Niejednego cwaniaka jadącego dumnie na rowerze obwieszonym napisami XT ten koleś by po prostu wbił w ziemię i pojechał dalej. Na starym mtb, na plastikowych platformach z przykręconą nóżką i odblaskami na kołach. Zero lansu po prostu radość z jazdy. Mam nadzieję, że jeszcze go na trasie spotkam.
Danków - dojazd do mauzoleum© donremigio
Danków - Mauzoleum Von Brand© donremigio
Danków - Mauzoleum Von Brand© donremigio
Kategoria Geocaching
Statystyki:
Odległość: 29.20 km;
Czas: 01:06 h
Średnia: 26.55 km/h;
Temperatura:20.0;
Czas: 01:06 h
Średnia: 26.55 km/h;
Temperatura:20.0;
standard
Sobota, 7 maja 2011 | Komentarze 0
W zasadzie nie powinienem na rower jeszcze wychodzić. Gorączka niby spadła i zaczynam odczuwać jakiś zapach i smak. Tyle tylko, że mam jeszcze zapalenie uszu. Obu. Połowy rzeczy nie słyszę. No i miałem dać sobie jeszcze spokój z rowerkiem, ale widok śmigających rowerzystów działał już na moje nerwy. Gwoździem do trumny był Sławek, który spytał się kiedy na rowerek. No i nie wytrzymałem. Musiałem wybrać się chociaż na krótki spacerek standardową trasą.
Mieliśmy pojechać na Lipy, ale w Łośnie trafiliśmy na jakieś zawody strażaków. Chłopaki tańczyli przy pompie i takie tam uskuteczniali gry i zabawy na świeżym powietrzu. Z tego co usłyszałem to zawody z pompą polegające na podłączeniu jej i strąceniu kilku celów wygrała ekipa z Niemiec. Długo nawet nie zdawałem sobie sprawy, że to Niemcy, pomimo że stali obok nas, i tylko mnie zastanawiały ich hełmy wyglądające, wypisz wymaluj, jak z wermachtu. Dosłownie. Może dostali je w spadku po dziadkach cholera wie :)
Mieliśmy pojechać na Lipy, ale w Łośnie trafiliśmy na jakieś zawody strażaków. Chłopaki tańczyli przy pompie i takie tam uskuteczniali gry i zabawy na świeżym powietrzu. Z tego co usłyszałem to zawody z pompą polegające na podłączeniu jej i strąceniu kilku celów wygrała ekipa z Niemiec. Długo nawet nie zdawałem sobie sprawy, że to Niemcy, pomimo że stali obok nas, i tylko mnie zastanawiały ich hełmy wyglądające, wypisz wymaluj, jak z wermachtu. Dosłownie. Może dostali je w spadku po dziadkach cholera wie :)