Wpisy archiwalne w kategorii
Fotorelacja
Dystans całkowity: | 9060.79 km (w terenie 802.00 km; 8.85%) |
Czas w ruchu: | 400:18 |
Średnia prędkość: | 22.46 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 156 (83 %) |
Maks. tętno średnie: | 154 (74 %) |
Suma kalorii: | 134204 kcal |
Liczba aktywności: | 108 |
Średnio na aktywność: | 83.90 km i 3h 44m |
Więcej statystyk |
Statystyki:
Odległość: 69.00 km;
Czas: h
Średnia: km/h;
Temperatura:38.0;
Czas: h
Średnia: km/h;
Temperatura:38.0;
Krotoszyn - 2015-08-03
Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 | Komentarze 2
Wreszcie urlop to znalazłem nieco czasu na kręcenie korbą. Jak co roku w ramach odpoczynku urlopowego wybieram się do Krotoszyna, Miasta Seksu I Biznesu.
Zanim jednak gdzieś pojechałem rowerem, to trza było wyciągnąć go z bagażnika samochodu i złożyć. Znaczy w sumie to założyć koła i przykręcić lemondkę :)
Rower wyciągnięty z bagażnika samochodu i złożony. Można jechać © donremigio
Krotoszyn - Kościół św Andrzeja Boboli © donremigio
Barokowo-klasycystyczny dawny kościół ewangelicki (1789-92) - Zduny © donremigio
Będąc w Krotoszynie obowiązkowo trzeba zajechać nad Stawy Milickie. Magiczne miejsce gdzie można odpocząć i przejechać się wspaniałą ścieżką rowerową utworzoną na trasie byłej kolejki wąskotorowej.
Trasa rowerowa szlakiem byłej kolejki wąskotorowej © donremigio
Przystanek na trasie byłej kolejki wąskotorowej - Stawy Milickie © donremigio
W tym roku kompletnie nie przygotowałem się do geocachingu, ale na GPS znalazłem parę starych skrzynek których ostatnio nie znalazłem. No i akurat jedna była ukryta na przystanku przy którym się zatrzymałem.
Geocache ukryty przy przystanku na trasie rowerowej © donremigio
Potem już spokojnym tempem, przy temperaturze 38 stopni w cieniu, z powrotem na bazę. Czyli do Babci do domu, gdzie już czekała na swojego wnusia z kawą, herbatą, rosołem, kanapkami i lodami. Bo ja duży chłopczyk i muszę dużo jeść.
Zanim jednak gdzieś pojechałem rowerem, to trza było wyciągnąć go z bagażnika samochodu i złożyć. Znaczy w sumie to założyć koła i przykręcić lemondkę :)
Rower wyciągnięty z bagażnika samochodu i złożony. Można jechać © donremigio
Krotoszyn - Kościół św Andrzeja Boboli © donremigio
Barokowo-klasycystyczny dawny kościół ewangelicki (1789-92) - Zduny © donremigio
Będąc w Krotoszynie obowiązkowo trzeba zajechać nad Stawy Milickie. Magiczne miejsce gdzie można odpocząć i przejechać się wspaniałą ścieżką rowerową utworzoną na trasie byłej kolejki wąskotorowej.
Trasa rowerowa szlakiem byłej kolejki wąskotorowej © donremigio
Przystanek na trasie byłej kolejki wąskotorowej - Stawy Milickie © donremigio
W tym roku kompletnie nie przygotowałem się do geocachingu, ale na GPS znalazłem parę starych skrzynek których ostatnio nie znalazłem. No i akurat jedna była ukryta na przystanku przy którym się zatrzymałem.
Geocache ukryty przy przystanku na trasie rowerowej © donremigio
Potem już spokojnym tempem, przy temperaturze 38 stopni w cieniu, z powrotem na bazę. Czyli do Babci do domu, gdzie już czekała na swojego wnusia z kawą, herbatą, rosołem, kanapkami i lodami. Bo ja duży chłopczyk i muszę dużo jeść.
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, Wokół Krotoszyna
Statystyki:
Odległość: 46.00 km;
Czas: 02:15 h
Średnia: 20.44 km/h;
Temperatura:;
Czas: 02:15 h
Średnia: 20.44 km/h;
Temperatura:;
Geocachingowo
Niedziela, 26 kwietnia 2015 | Komentarze 5
Wreszcie znalazłem nieco czasu by pośmigać co nieco na rowerze. Wybrałem
się więc ze Sławkiem na geocachowe polowanie. Pierwszy kesz w Wojcieszycach ukryty w popegeerowskich ruinach. W sumie żadna rewelacja.
PGRowskie ruiny w Wojcieszycach © donremigio
Drugi kesz ciekawszy, ukryty na łonie natury nad jeziorem Ostrowite.
Skrzynka geocache - Dom dzięcioła © donremigio
Więcej keszy w planach już nie mieliśmy. Podeptaliśmy więc do Santoczna i dobrze nam znaną drogą obraliśmy kurs na Lipy i Łośno.
Prosto przez bagienko © donremigio
Kościół - Santoczno © donremigio
Nadleśnictwo inwestuje w remont leśnych dróg © donremigio
PGRowskie ruiny w Wojcieszycach © donremigio
Drugi kesz ciekawszy, ukryty na łonie natury nad jeziorem Ostrowite.
Skrzynka geocache - Dom dzięcioła © donremigio
Więcej keszy w planach już nie mieliśmy. Podeptaliśmy więc do Santoczna i dobrze nam znaną drogą obraliśmy kurs na Lipy i Łośno.
Prosto przez bagienko © donremigio
Kościół - Santoczno © donremigio
Nadleśnictwo inwestuje w remont leśnych dróg © donremigio
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 147.00 km;
Czas: 07:15 h
Średnia: 20.28 km/h;
Temperatura:25.0;
Czas: 07:15 h
Średnia: 20.28 km/h;
Temperatura:25.0;
Z Kazikiem na Ośno Lubuskie
Wtorek, 12 sierpnia 2014 | Komentarze 2
Dzisiaj zabrałem się z wujkiem Kazikiem, by pokazać mu w okolicy parę ciekawych miejsc. Jechaliśmy bez jego wnuka, tak więc mogliśmy trzasnąć jakiś większy dystans.
Jadąc po wujka do Sosen spotkałem, na drodze między Lubnem a Starymi Dzieduszycami, małą kotkę. Chyba ktoś ją wyrzucił z samochodu, bo nie sądzę by taka kotka sama znalazła się w lesie. Zatrzymałem się, a ona zaczęła łasić się i mruczeć.
Co ja mam z nią zrobić? Przecież nie zostawię jej tutaj na pastwę lisów i dzikich psów. Wziąłem więc ją pod pachę i jadę do Dzieduszyc. W wiosce zatrzymałem się i chciałem ją tam zostawić. Może jakiś gospodarz ją przygarnie. No ale ta kruszyna widząc, że jadę dalej zaczęła wchodzić mi pod koła i biec za rowerem. No to myślę sobie, że zawiozę ją do ośrodka w Sosnach. Tam teraz jest sporo ludzi to może ktoś ją weźmie.
W ośrodku znajoma ciotki dała jej maślankę. Kotka pojadła sobie i położyła się zadowolona. No to z wujkiem zbieramy się i idziemy do bramy z rowerami. A kotka biegiem za nami pomiaukując. Jakoś wreszcie udało mi się wyjść z ośrodka zamykając jej drzwi przed nosem, co by za nami nie poleciała. Kotka rozglądnęła się i pobiegła do domku gdzie wujek i ciotka śpią.
Ciotka potem do nas dzwoniła i mówiła, że mieli z kotki niezły ubaw. Otóż ciotka poszła z Kamilem nad pobliskie jezioro. Kotka jak to zobaczyła, to poleciała biegiem za nimi. Nad jeziorem rozłożyli koce i weszli do wody. Kotka zaczęła drzeć się na brzegu i biegać w tą i z powrotem. Nagle, niczym tygrys, wskoczyła do jeziora i zaczęła płynąć do nich. Pływający kot to nieczęsty widok.
Wreszcie z wody wyciągnęła ją jakaś kilkunastoletnia dziewczynka i zaniosła ją do swojego domku. Mam nadzieje, że kotka znajdzie jakiś dom, bo jest przesympatyczna. Nawet ja zacząłem zastanawiać się czy jej nie zabrać, ale w domu mam psa, który za kotami specjalnie nie przepada, i nie wiem czy by się z nowym domownikiem zaprzyjaźnił. Chyba tak, bo to sznaucer, który w sumie gania za kotami, ale raczej odruchowo ... hmmm ... będę musiał dowiedzieć się czy ktoś się nią tam zaopiekował.
No ale wracając do wycieczki.
Najpierw jedziemy na Kostrzyn. Przed miastem skręcamy w polną drogę szukając Świątyni Cecylii. Jest tam ukryty geocache, ale świątynia jest aktualnie remontowana, i z racji kręcących się wokół robotników, odpuszczam szukanie skrzynki.
Świątynia Cecylii © donremigio
Potem jedziemy do Fortu w Sarbinowie. Robi on na wujku duże wrażenie. Szkoda, że taki obiekt nie jest porządnie wyremontowany, tak jak bliźniaczy fort po stronie niemieckiej w Manschnow.
Fort w Sarbinowie © donremigio
Fort w Sarbinowie © donremigio
Po zwiedzeniu fortu jedziemy na Twierdze Kostrzyn, gdzie udaje nam się wejść do Bastionu Filip i obejrzeć mieszczącą się w nim wystawę. Bardzo ciekawa, multimedialna. Jak ktoś będzie miał okazję, to polecam tam zajrzeć.
Twierdza Kostrzyn - Brama Berlińska © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Po zwiedzeniu wystawy obieramy kurs na Ośno Lubuskie. Po drodze przystajemy przy wieży widokowej, z której rozciąga się widok na Park Krajobrazowy "Ujście Warty".
Park Krajobrazowy Ujście Warty © donremigio
Następnie jedziemy do Ośna Lubuskiego, gdzie robimy sobie przerwę na bułkę z kiełbasą :)
Chcieliśmy zwiedzić też katedrę, jednak trwa w niej, zakrojony na szeroką skalę, remont. Katedra zaczęła dość mocno pękać w kilku miejscach i jest "ściśnięta", nie wiem jak to się nazywa fachowo, takimi obejmami, a w środku stoją rusztowania podtrzymujące całą konstrukcję.
Katedra w Ośnie Lubuskim © donremigio
W Ośnie jest jeszcze ukryty, koło pomnika z czołgiem, geocache. Pomnik stoi w takim miejscu, że odnalezienie go, bez geocache lub dokładnej informacji gdzie on stoi, jest niemożliwe. Stoi on za szkołą ekonomiczną, w krzakach, kompletnie niewidoczny z ulicy. No i jest najbardziej zaniedbanym pomnikiem tego typu jaki kiedykolwiek widziałem. Zapomniany, zardzewiały. Najwyraźniej jest miejscem libacji miejscowych koneserów win. Skrzynki nie znalazłem, chyba ktoś ją zniszczył.
Pomnik ku pamięci Bohaterów II Wojny Światowej © donremigio
Potem jedziemy na Nowiny Wielkie, po drodze zahaczając jeszcze o Południk 15. W Nowinach rozdzielamy się z wujkiem Kazikiem który, zadowolony z wycieczki, pojechał już na Witnicę i do Sosen, a ja podeptałem na Gorzów.
Jadąc po wujka do Sosen spotkałem, na drodze między Lubnem a Starymi Dzieduszycami, małą kotkę. Chyba ktoś ją wyrzucił z samochodu, bo nie sądzę by taka kotka sama znalazła się w lesie. Zatrzymałem się, a ona zaczęła łasić się i mruczeć.
Co ja mam z nią zrobić? Przecież nie zostawię jej tutaj na pastwę lisów i dzikich psów. Wziąłem więc ją pod pachę i jadę do Dzieduszyc. W wiosce zatrzymałem się i chciałem ją tam zostawić. Może jakiś gospodarz ją przygarnie. No ale ta kruszyna widząc, że jadę dalej zaczęła wchodzić mi pod koła i biec za rowerem. No to myślę sobie, że zawiozę ją do ośrodka w Sosnach. Tam teraz jest sporo ludzi to może ktoś ją weźmie.
W ośrodku znajoma ciotki dała jej maślankę. Kotka pojadła sobie i położyła się zadowolona. No to z wujkiem zbieramy się i idziemy do bramy z rowerami. A kotka biegiem za nami pomiaukując. Jakoś wreszcie udało mi się wyjść z ośrodka zamykając jej drzwi przed nosem, co by za nami nie poleciała. Kotka rozglądnęła się i pobiegła do domku gdzie wujek i ciotka śpią.
Ciotka potem do nas dzwoniła i mówiła, że mieli z kotki niezły ubaw. Otóż ciotka poszła z Kamilem nad pobliskie jezioro. Kotka jak to zobaczyła, to poleciała biegiem za nimi. Nad jeziorem rozłożyli koce i weszli do wody. Kotka zaczęła drzeć się na brzegu i biegać w tą i z powrotem. Nagle, niczym tygrys, wskoczyła do jeziora i zaczęła płynąć do nich. Pływający kot to nieczęsty widok.
Wreszcie z wody wyciągnęła ją jakaś kilkunastoletnia dziewczynka i zaniosła ją do swojego domku. Mam nadzieje, że kotka znajdzie jakiś dom, bo jest przesympatyczna. Nawet ja zacząłem zastanawiać się czy jej nie zabrać, ale w domu mam psa, który za kotami specjalnie nie przepada, i nie wiem czy by się z nowym domownikiem zaprzyjaźnił. Chyba tak, bo to sznaucer, który w sumie gania za kotami, ale raczej odruchowo ... hmmm ... będę musiał dowiedzieć się czy ktoś się nią tam zaopiekował.
No ale wracając do wycieczki.
Najpierw jedziemy na Kostrzyn. Przed miastem skręcamy w polną drogę szukając Świątyni Cecylii. Jest tam ukryty geocache, ale świątynia jest aktualnie remontowana, i z racji kręcących się wokół robotników, odpuszczam szukanie skrzynki.
Świątynia Cecylii © donremigio
Potem jedziemy do Fortu w Sarbinowie. Robi on na wujku duże wrażenie. Szkoda, że taki obiekt nie jest porządnie wyremontowany, tak jak bliźniaczy fort po stronie niemieckiej w Manschnow.
Fort w Sarbinowie © donremigio
Fort w Sarbinowie © donremigio
Po zwiedzeniu fortu jedziemy na Twierdze Kostrzyn, gdzie udaje nam się wejść do Bastionu Filip i obejrzeć mieszczącą się w nim wystawę. Bardzo ciekawa, multimedialna. Jak ktoś będzie miał okazję, to polecam tam zajrzeć.
Twierdza Kostrzyn - Brama Berlińska © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Bastion Filip - wystawa © donremigio
Po zwiedzeniu wystawy obieramy kurs na Ośno Lubuskie. Po drodze przystajemy przy wieży widokowej, z której rozciąga się widok na Park Krajobrazowy "Ujście Warty".
Park Krajobrazowy Ujście Warty © donremigio
Następnie jedziemy do Ośna Lubuskiego, gdzie robimy sobie przerwę na bułkę z kiełbasą :)
Chcieliśmy zwiedzić też katedrę, jednak trwa w niej, zakrojony na szeroką skalę, remont. Katedra zaczęła dość mocno pękać w kilku miejscach i jest "ściśnięta", nie wiem jak to się nazywa fachowo, takimi obejmami, a w środku stoją rusztowania podtrzymujące całą konstrukcję.
Katedra w Ośnie Lubuskim © donremigio
W Ośnie jest jeszcze ukryty, koło pomnika z czołgiem, geocache. Pomnik stoi w takim miejscu, że odnalezienie go, bez geocache lub dokładnej informacji gdzie on stoi, jest niemożliwe. Stoi on za szkołą ekonomiczną, w krzakach, kompletnie niewidoczny z ulicy. No i jest najbardziej zaniedbanym pomnikiem tego typu jaki kiedykolwiek widziałem. Zapomniany, zardzewiały. Najwyraźniej jest miejscem libacji miejscowych koneserów win. Skrzynki nie znalazłem, chyba ktoś ją zniszczył.
Pomnik ku pamięci Bohaterów II Wojny Światowej © donremigio
Potem jedziemy na Nowiny Wielkie, po drodze zahaczając jeszcze o Południk 15. W Nowinach rozdzielamy się z wujkiem Kazikiem który, zadowolony z wycieczki, pojechał już na Witnicę i do Sosen, a ja podeptałem na Gorzów.
Kategoria coś koło 100 km, Fotorelacja, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 65.00 km;
Czas: 03:40 h
Średnia: 17.73 km/h;
Temperatura:28.0;
Czas: 03:40 h
Średnia: 17.73 km/h;
Temperatura:28.0;
63 Zlot Turystyki Kolarskiej
Piątek, 8 sierpnia 2014 | Komentarze 0
Tym razem już z młodym, 9 letnim adeptem turystyki kolarskiej. Pierwszy postój w Mironicach, gdzie pokazałem krotoszyńskim turystom o co chodzi w geocache. Akurat jest w Mironicach, nieodkryta przeze mnie, skrzynka ukryta w ruinach opactwa pocysterskiego.
Mironice - Opactwo Cysterskie © donremigio
Potem na Santocko, gdzie na chwilę stanęliśmy koło starego wozu strażackiego.
Santocko - stary wóz strażacki © donremigio
Po 15 km młody zaczął narzekać, tak więc zrobiliśmy sobie przerwę w Marwicach.
Marwice © donremigio
Później jeszcze jeden postój w Lubnie i już z górki do Sosen do Ośrodka Wypoczynkowego, gdzie krotoszyńska ekipa ma bazę noclegową.
Ośrodek wypoczynkowy w Sosnach © donremigio
Potem jeszcze z ciotką pojechaliśmy do Witnicy na zakupy, co by na głodnego nie szli spać. Od soboty w ośrodku będzie otwarty tymczasowy sklepik, w którym uczestnicy zlotu będą mogli zaopatrzyć się w żywność na miejscu.
Po zakupach pożegnaliśmy się i pojechałem z powrotem do Gorzowa. W poniedziałek mają zorganizowaną wycieczkę autokarem do Berlina, a we wtorek ich odwiedzę i gdzieś się przejedziemy.
Mironice - Opactwo Cysterskie © donremigio
Potem na Santocko, gdzie na chwilę stanęliśmy koło starego wozu strażackiego.
Santocko - stary wóz strażacki © donremigio
Po 15 km młody zaczął narzekać, tak więc zrobiliśmy sobie przerwę w Marwicach.
Marwice © donremigio
Później jeszcze jeden postój w Lubnie i już z górki do Sosen do Ośrodka Wypoczynkowego, gdzie krotoszyńska ekipa ma bazę noclegową.
Ośrodek wypoczynkowy w Sosnach © donremigio
Potem jeszcze z ciotką pojechaliśmy do Witnicy na zakupy, co by na głodnego nie szli spać. Od soboty w ośrodku będzie otwarty tymczasowy sklepik, w którym uczestnicy zlotu będą mogli zaopatrzyć się w żywność na miejscu.
Po zakupach pożegnaliśmy się i pojechałem z powrotem do Gorzowa. W poniedziałek mają zorganizowaną wycieczkę autokarem do Berlina, a we wtorek ich odwiedzę i gdzieś się przejedziemy.
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 138.00 km;
Czas: 05:47 h
Średnia: 23.86 km/h;
Temperatura:28.0;
Czas: 05:47 h
Średnia: 23.86 km/h;
Temperatura:28.0;
Łagów - Zlot Motocykli
Sobota, 12 lipca 2014 | Komentarze 4
Tak się zastanawiałem, gdzie by tutaj sobie w weekend pojechać rowerem. Sławek zaproponował kierunek na Łagów, gdzie odbywał się zlot motocyklistów. Hmm ... wyjdzie ze 140km. Jako, że ostatnio za dużo nie jeżdżę może być trudno. No ale co tam. Jak chwyci kryzys to się najwyżej zawróci.
Najpierw jedziemy na Lubniewice, gdzie siadamy sobie na mostku podziwiając akwen wodny wraz z pływającym po nim ptactwem.
Lubniewice - brzydkie kaczątka © donremigio
Cały czas zastanawiałem się czy jechać dalej, czy wrócić. Sławek był jednak nieugięty. No to dobra, jedziemy pooglądać motocykle.
Za Lubniewicami kilka podjazdów i zjazdów. Za Wędrzynem już nieco bardziej płasko, aż do Trzemeszna Lubuskiego, gdzie znowu jest raz pod górkę, raz z górki.
Przystajemy koło Sieniawy, gdzie jest kopalnia odkrywkowa węgla brunatnego. No i jest też geocache :)
Kopalnia węgla brunatnego - Sieniawa © donremigio
Wielka dziura w ziemi - Sieniawa © donremigio
W samych Sieniawach napotykamy jeszcze kolejkę podziemną używaną kiedyś w kopalni. Według tablicy informacyjnej, podobne były eksportowane do Korei Północnej. Pewnie do dzisiaj tam jeżdżą jako zaawansowane technologicznie pociągi szybkobieżne.
Sieniawa - ciuchcia podziemna © donremigio
Im bliżej Łagowa, tym coraz więcej motocykli nas mijało.
Łagów - Zlot Motocyklowy© donremigio
Przez centrum to trudno było nawet przebić się na rowerach.
Łagów - Zlot Motocyklowy© donremigio
Łagów - Zlot Motocyklowy© donremigio
Niektóre maszyny zapierały dech w piersiach.
Zlot Motocyklowy - Łagów - Harley Davidson © donremigio
Zlot Motocyklistów - Łagów - Indian © donremigio
Zlot Motocyklistów - Łagów © donremigio
Zlot Motocyklistów - Łagów © donremigio
Zlot Motocyklistów - Łagów © donremigio
Wreszcie, przystając co chwila i podziwiając motocykle, dojechaliśmy do zamku, gdzie moją uwagę przykuła inna piękność. Czerwona i dla odmiany czterokołowa.
Ferrari F360 Spider © donremigio
Ferrari F360 Spider © donremigio
Ferrari F360 Spider © donremigio
Wreszcie, nieco już zmęczeni, siedliśmy nad jeziorem by nieco odpocząć. Przygrywała nawet nam kapela :)
Łagów - Zlot Motocyklistów - Koncert © donremigio
Miło było, no ale trza było powoli się zbierać. Wracamy więc sobie spokojnie równym tempem, aż tu nagle na horyzoncie zamajaczyły groźne ciemne chmury. Na psa urok, czyżby miała nas dorwać burza?
No i tuż przed Lubniewicami nas dorwała.
To była ulewa. Nie, to był wręcz potop. Momentami to od zacinającego deszczu aż nas twarze bolały. No ale do Gorzowa jeszcze 30km i trza było jechać. I tak aż do Gorzowa deptaliśmy w strugach deszczu. Wreszcie jest Gorzów. Co za ulga. Wchodząc po schodach kapała ze mnie woda. W zasadzie, gdybym wskoczył do jeziora, to bym nawet bardziej nie był mokry.
Wycieczka jednak zacna. Dobrze, że Sławek mnie namówił na tą wycieczkę. W przyszłym roku też tam się wybierzemy.
Najpierw jedziemy na Lubniewice, gdzie siadamy sobie na mostku podziwiając akwen wodny wraz z pływającym po nim ptactwem.
Lubniewice - brzydkie kaczątka © donremigio
Cały czas zastanawiałem się czy jechać dalej, czy wrócić. Sławek był jednak nieugięty. No to dobra, jedziemy pooglądać motocykle.
Za Lubniewicami kilka podjazdów i zjazdów. Za Wędrzynem już nieco bardziej płasko, aż do Trzemeszna Lubuskiego, gdzie znowu jest raz pod górkę, raz z górki.
Przystajemy koło Sieniawy, gdzie jest kopalnia odkrywkowa węgla brunatnego. No i jest też geocache :)
Kopalnia węgla brunatnego - Sieniawa © donremigio
Wielka dziura w ziemi - Sieniawa © donremigio
W samych Sieniawach napotykamy jeszcze kolejkę podziemną używaną kiedyś w kopalni. Według tablicy informacyjnej, podobne były eksportowane do Korei Północnej. Pewnie do dzisiaj tam jeżdżą jako zaawansowane technologicznie pociągi szybkobieżne.
Sieniawa - ciuchcia podziemna © donremigio
Im bliżej Łagowa, tym coraz więcej motocykli nas mijało.
Łagów - Zlot Motocyklowy© donremigio
Przez centrum to trudno było nawet przebić się na rowerach.
Łagów - Zlot Motocyklowy© donremigio
Łagów - Zlot Motocyklowy© donremigio
Niektóre maszyny zapierały dech w piersiach.
Zlot Motocyklowy - Łagów - Harley Davidson © donremigio
Zlot Motocyklistów - Łagów - Indian © donremigio
Zlot Motocyklistów - Łagów © donremigio
Zlot Motocyklistów - Łagów © donremigio
Zlot Motocyklistów - Łagów © donremigio
Wreszcie, przystając co chwila i podziwiając motocykle, dojechaliśmy do zamku, gdzie moją uwagę przykuła inna piękność. Czerwona i dla odmiany czterokołowa.
Ferrari F360 Spider © donremigio
Ferrari F360 Spider © donremigio
Ferrari F360 Spider © donremigio
Wreszcie, nieco już zmęczeni, siedliśmy nad jeziorem by nieco odpocząć. Przygrywała nawet nam kapela :)
Łagów - Zlot Motocyklistów - Koncert © donremigio
Miło było, no ale trza było powoli się zbierać. Wracamy więc sobie spokojnie równym tempem, aż tu nagle na horyzoncie zamajaczyły groźne ciemne chmury. Na psa urok, czyżby miała nas dorwać burza?
No i tuż przed Lubniewicami nas dorwała.
To była ulewa. Nie, to był wręcz potop. Momentami to od zacinającego deszczu aż nas twarze bolały. No ale do Gorzowa jeszcze 30km i trza było jechać. I tak aż do Gorzowa deptaliśmy w strugach deszczu. Wreszcie jest Gorzów. Co za ulga. Wchodząc po schodach kapała ze mnie woda. W zasadzie, gdybym wskoczył do jeziora, to bym nawet bardziej nie był mokry.
Wycieczka jednak zacna. Dobrze, że Sławek mnie namówił na tą wycieczkę. W przyszłym roku też tam się wybierzemy.
Kategoria coś koło 100 km, Fotorelacja, Geocaching, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 45.00 km;
Czas: 02:22 h
Średnia: 19.01 km/h;
Temperatura:28.0;
Czas: 02:22 h
Średnia: 19.01 km/h;
Temperatura:28.0;
Wieża widokowa w Nowinach Wielkich
Niedziela, 8 czerwca 2014 | Komentarze 4
Wieża widokowa w Nowinach Wielkich © donremigio
Widok na pradolinę z wieży widokowej w Nowinach Wielkich © donremigio
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 57.00 km;
Czas: 02:20 h
Średnia: 24.43 km/h;
Temperatura:18.0;
Czas: 02:20 h
Średnia: 24.43 km/h;
Temperatura:18.0;
Ruiny pałacyku myśliwskiego w Karsku
Sobota, 3 maja 2014 | Komentarze 4
Przez Karsko przejeżdżaliśmy nie raz, ale dopiero teraz, dzięki geokeszowi, dowiedziałem się, że są tam dość ciekawe ruiny pałacyku myśliwskiego. Nie omieszkałem więc wybrać się tam.
Ruiny pałacyku myśliwskiego w Karsku © donremigio
Niuch niuch, gdzieś czuję geocache © donremigio
Oto i geocache © donremigio
Ruiny pałacyku myśliwskiego w Karsku © donremigio
Niuch niuch, gdzieś czuję geocache © donremigio
Oto i geocache © donremigio
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 49.00 km;
Czas: 02:30 h
Średnia: 19.60 km/h;
Temperatura:14.0;
Czas: 02:30 h
Średnia: 19.60 km/h;
Temperatura:14.0;
Ruiny Silwany i Buki Zdroiskie
Niedziela, 6 kwietnia 2014 | Komentarze 4
Pierwszy cel wycieczki tuż pod nosem. Ruiny fabryki Silwana, gdzie produkowano kiedyś tkaniny ze sztucznego jedwabiu. Niegdyś miejsce tętniące życiem, teraz ... no cóż ... widoki wręcz post-apokaliptyczne. Taka mała gorzowska Prypeć.
Silwana © donremigio
Silwana © donremigio
Silwana - wejście do hali © donremigio
Silwana - jakiś magazyn © donremigio
Hala produkcyjna robi ogromne wrażenie. Patrząc na to miejsce poczułem się jak w grze S.T.A.L.K.E.R :)
Silwana - Hala produkcyjna © donremigio
Silwana - Hala produkcyjna © donremigio
Silwana - Hala produkcyjna © donremigio
Silwana - Hala produkcyjna © donremigio
Spacerując po hali trzeba bardzo uważać na odsłonięte i niezabezpieczone studzienki. Nie polecam chodzić tam samemu.
SIlwana - Hala produkcyjna - jedna z wielu niezabezpieczonych studzienek. Trzeba bardzo uważać © donremigio
Silwana - Hala produkcyjna © donremigio
Nigdzie nam się nie śpieszyło, więc postanowiliśmy wdrapać się jeszcze na biurowiec. Chyba mieściły się tam sale wykładowe i opracowywano nowe produkty.
Po lewej widać "Centrum Badawcze Silwana" © donremigio
Sala wykładowa - Silwana © donremigio
Widok z biurowca Silwana © donremigio
Widok z biurowca - Silwana © donremigio
Po zaglądnięciu chyba w każdy zakątek ruin byłej fabryki Silwany ruszyliśmy na Santok i do rezerwatu Buki Zdroiskie. Po przygnębiających widokach upadłej fabryki, widok rezerwatu był relaksujący. Przy okazji znaleźliśmy geocache.
Rezerwat Buki Zdroiskie © donremigio
Poszukując geocache wylądowaliśmy po złej stronie rzeczki, tak więc zmuszeni byliśmy do przeprawy. Sławek znalazł leżące w poprzek rzeczki drzewo, które może nie sprawiało wrażenia mocnego, ale na szczęście mnie utrzymało.
Tędy przeprawialiśmy się rowerami :) © donremigio
Po znalezieniu geocache posiedzieliśmy jeszcze sobie nad rzeczką i ruszyliśmy do Zdroiska, a potem już główną drogą do Gorzowa.
Silwana © donremigio
Silwana © donremigio
Silwana - wejście do hali © donremigio
Silwana - jakiś magazyn © donremigio
Hala produkcyjna robi ogromne wrażenie. Patrząc na to miejsce poczułem się jak w grze S.T.A.L.K.E.R :)
Silwana - Hala produkcyjna © donremigio
Silwana - Hala produkcyjna © donremigio
Silwana - Hala produkcyjna © donremigio
Silwana - Hala produkcyjna © donremigio
Spacerując po hali trzeba bardzo uważać na odsłonięte i niezabezpieczone studzienki. Nie polecam chodzić tam samemu.
SIlwana - Hala produkcyjna - jedna z wielu niezabezpieczonych studzienek. Trzeba bardzo uważać © donremigio
Silwana - Hala produkcyjna © donremigio
Nigdzie nam się nie śpieszyło, więc postanowiliśmy wdrapać się jeszcze na biurowiec. Chyba mieściły się tam sale wykładowe i opracowywano nowe produkty.
Po lewej widać "Centrum Badawcze Silwana" © donremigio
Sala wykładowa - Silwana © donremigio
Widok z biurowca Silwana © donremigio
Widok z biurowca - Silwana © donremigio
Po zaglądnięciu chyba w każdy zakątek ruin byłej fabryki Silwany ruszyliśmy na Santok i do rezerwatu Buki Zdroiskie. Po przygnębiających widokach upadłej fabryki, widok rezerwatu był relaksujący. Przy okazji znaleźliśmy geocache.
Rezerwat Buki Zdroiskie © donremigio
Poszukując geocache wylądowaliśmy po złej stronie rzeczki, tak więc zmuszeni byliśmy do przeprawy. Sławek znalazł leżące w poprzek rzeczki drzewo, które może nie sprawiało wrażenia mocnego, ale na szczęście mnie utrzymało.
Tędy przeprawialiśmy się rowerami :) © donremigio
Po znalezieniu geocache posiedzieliśmy jeszcze sobie nad rzeczką i ruszyliśmy do Zdroiska, a potem już główną drogą do Gorzowa.
Kategoria Fotorelacja, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 92.00 km;
Czas: 03:52 h
Średnia: 23.79 km/h;
Temperatura:17.0;
Czas: 03:52 h
Średnia: 23.79 km/h;
Temperatura:17.0;
Na bunkry
Sobota, 21 września 2013 | Komentarze 2
Przyszła jesień. Zrobiło się zimno i ponuro. Dzień krótszy to i wycieczki krótsze. Jako, że w tym roku nie kręciliśmy się jeszcze po okolicy MRU, wybraliśmy się do Panzerwerk 814 - Grupy warownej "Moltke".
Ja nieco przeziębiony, ale trzeba korzystać póki jeszcze da się jeździć w miarę normalnych warunkach meteorologicznych. W okolicach Trzebiszewa mijamy budowany odcinek S3.
Potem wjeżdżamy w las, gdzie na moście nad Obrą przystajemy na pogaduchy.
Obieramy azymut ku Panzerwerk 814. Po drodze mijamy jezioro Chycińskie. Akurat wyszło słońce, tak więc ze Sławkiem walnęliśmy się na pomoście.
Tak fajnie się leżało, że aż nie chciało nam się wstawać. Dopiero jak słońce przykryły chmury ruszyliśmy na poszukiwania bunkra.
Bunier został zbudowany w latach 1936-1937 na przesmyku pomiędzy jeziorami Cisie i Chycina. Składał się z dwukondygnacyjnego schronu połączonego tunelami o długości ok. 30 m z dwoma odosobnionymi schronami z kopułami bojowymi. W 1939 roku otrzymał nazwę "Moltke" na cześć pruskiego feldmarszałka Helmutha von Moltke i status grupy warownej.
Panzerwerk 814 oraz niedaleki Pz.W. 817 ("Roon") były największymi obiektami fortecznymi zbudowanymi przez Niemców w ramach umocnień Łuku Odry-Warty.
Jak większość bunkrów po wojnie zostały one wysadzone w powietrze.
Sławek ruszył pokręcić się po gruzowisku, ja począłem szukać geocache. Znaleźć cholery nie mogłem. Poddałem się. No ale od czego jest Sławek :) Zerknął na zdjęcia i po chwili wrócił ze skrzynką geocache :)
Czas było powoli wracać. Obraliśmy kierunek na Lubniewice. Tam czekał na nas kolejny geocache, tym razem ukryty w Parku Miłości.
Po parku kręciło się więcej żuli niż zakochanych. Wielbiciele tanich trunków okupowali nawet "Ławkę Zakochanych".
Po chwili odpoczynku ruszyliśmy ku domostwom. Mam nadzieję, że nie była to nasza ostatnia dłuższa wycieczka tego roku.
Ja nieco przeziębiony, ale trzeba korzystać póki jeszcze da się jeździć w miarę normalnych warunkach meteorologicznych. W okolicach Trzebiszewa mijamy budowany odcinek S3.
Budowa S3© donremigio
Potem wjeżdżamy w las, gdzie na moście nad Obrą przystajemy na pogaduchy.
Most na rzece Obra© donremigio
Obieramy azymut ku Panzerwerk 814. Po drodze mijamy jezioro Chycińskie. Akurat wyszło słońce, tak więc ze Sławkiem walnęliśmy się na pomoście.
Jezioro Chycińskie© donremigio
Tak fajnie się leżało, że aż nie chciało nam się wstawać. Dopiero jak słońce przykryły chmury ruszyliśmy na poszukiwania bunkra.
Bunier został zbudowany w latach 1936-1937 na przesmyku pomiędzy jeziorami Cisie i Chycina. Składał się z dwukondygnacyjnego schronu połączonego tunelami o długości ok. 30 m z dwoma odosobnionymi schronami z kopułami bojowymi. W 1939 roku otrzymał nazwę "Moltke" na cześć pruskiego feldmarszałka Helmutha von Moltke i status grupy warownej.
Panzerwerk 814 oraz niedaleki Pz.W. 817 ("Roon") były największymi obiektami fortecznymi zbudowanymi przez Niemców w ramach umocnień Łuku Odry-Warty.
Jak większość bunkrów po wojnie zostały one wysadzone w powietrze.
Sławek ruszył pokręcić się po gruzowisku, ja począłem szukać geocache. Znaleźć cholery nie mogłem. Poddałem się. No ale od czego jest Sławek :) Zerknął na zdjęcia i po chwili wrócił ze skrzynką geocache :)
Eksploracja bunkra w toku© donremigio
Czas było powoli wracać. Obraliśmy kierunek na Lubniewice. Tam czekał na nas kolejny geocache, tym razem ukryty w Parku Miłości.
Parki Miłości - Lubniewice© donremigio
Po parku kręciło się więcej żuli niż zakochanych. Wielbiciele tanich trunków okupowali nawet "Ławkę Zakochanych".
Po chwili odpoczynku ruszyliśmy ku domostwom. Mam nadzieję, że nie była to nasza ostatnia dłuższa wycieczka tego roku.
Kategoria coś koło 100 km, Fotorelacja, Geocaching
Statystyki:
Odległość: 80.00 km;
Czas: 04:00 h
Średnia: 20.00 km/h;
Temperatura:20.0;
Czas: 04:00 h
Średnia: 20.00 km/h;
Temperatura:20.0;
Drawieński Park narodowy - powrót
Niedziela, 8 września 2013 | Komentarze 3
Z naszych mobilnych M1 wyłazimy jakoś po 9 i snując się dookoła swoich legowisk spożywamy śniadanie.
Na polu biwakowym Pstrąg znajduje się ołtarz przy którym odbyła się uroczystość nadania szlakowi wodnemu imienia Karola Wojtyły. Rosną tutaj też jabłoń i drzewo śliwkowe.
Podczas pakowania namiotu w przedsionku dojrzałem przepięknego żuczka. Delikatnie wziąłem go na dłoń i przeniosłem w bezpieczne miejsce.
Na polu biwakowym stoją też toi toje. No i dobrze, bo w sezonie jest tutaj organizowanych sporo spływów i jak by wszyscy łazili za potrzebą po krzakach to fetor by się tam ładny unosił.
Jakoś o 11 zbieramy się i obieramy azymut na zachód. Ponownie jedziemy "wyciętą" w lesie drogą. Za dnia "tunel" robi jeszcze większe wrażenie.
Długo jedziemy brukiem, często zapiaszczonymi leśnymi drogami. Rowery obciążone, tak więc trzeba co nieco szarpać korbą i kierownicą. Muszę zastanowić się, czy na przyszły sezon, lub jak zużyją się te opony które mam, nie sprawić sobie bardziej terenowych opon. W zasadzie to mam też w piwnicy ramę od starego Phanatica, wraz niemal ze wszystkimi częściami (no chyba poza tylnym kołem). Może złożę sobie osobną maszynę na takie wycieczki pod namiot. Koncepcja do przemyślenia.
W Radachowie odbijamy na moment w bok, co by zaliczyć geocache :) Ukryty on jest przy pruskim pomniku poległych w Wojnie Światowej 1914-1918. Kiedyś taki pomnik stał niemal w każdej wiosce. Podobny mijaliśmy wczoraj w Głusko. Wiele z nich zostało jednak zniszczonych lub przerobionych na postumenty świętych figur przy kościołach.
W okolicznych lasach polował kiedyś Herman Goring, który pełnił funkcję głównego łowczego III Rzeczy. Nad Jeziorem Brzegi (dawniej J. Roskatyń) zbudowano dla niego pałac-twierdzę.
Po wojnie pałac został rozebrany, a cegła poszła na odbudowę miast. Teren zaorano i obsadzono między innymi świerkami i robiniami akacjowymi.
Na GPS miałem zaznaczone położenie geocache ukrytego przy ruinach siedziby łowieckiej Goringa. Nie miałem jednak żadnych dróg, tak więc jechaliśmy na czuja. I suma summarum wylądowaliśmy na jakiś bagnach :)
Zarośnięta droga pokryta była cegłówkami, większymi i mniejszymi kamieniami. Po przejechaniu tego odcinka chciałem spojrzeć na licznik by sprawdzić ile w ogóle dzisiaj już przejechaliśmy.
Licznik. Gdzie jest licznik. Motyla noga.
Mocowanie Sigmy jest po prostu beznadziejne. Już nie raz wypinała mi się przy nawet najmniejszym dotknięciu, ale zazwyczaj upadała na asfalt, tak więc słyszałem jej upadek. Teraz leżała pewnie gdzieś w krzakach. Poszedłem przejść się by jej poszukać. Niestety bezskutecznie.
Ustawiłem więc sobie na odbiorniku GPS wyświetlanie prędkości, choć w gęstym lesie, pomimo obsługi również GLONASS, jego wskazania są delikatnie mówiąc niedokładne. Nie dziwota, że kolarze Garmina używają do określenia prędkości czujników na kołach.
Kolejny licznik, ze względu na to beznadziejne mocowanie, na pewno nie będzie Sigmą. W sumie już zamówiłem sobie bezprzewodowego VDO. Bez czujnika kadencji, akurat to szybko ściągnąłem z roweru, ani bez pulsometru, którego zazwyczaj nie chciało mi się zakładać.
Jakoś się wreszcie pozbierałem psychicznie po stracie licznika i ruszyliśmy do ruin siedziby łowieckiej Goringa. Z siedziby faktycznie niewiele zostało. Na miejscu spotkaliśmy grupę z wykrywaczami metali. Łazili po okolicy z nadzieją, że coś uda im się znaleźć. Nie sądzę jednak by udało im się coś ciekawego odkryć. Pewnie okolica została już dokładnie przeczesana.
Poszukiwaczom skarbów towarzyszył tubylec, który opowiedział nam parę historii o Niemcach, którzy po wojnie wracali na te tereny i szukali ukrytych, przez siebie lub ich dziadków, kosztowności. Wynajmowali oni sobie pokój, a na drugi dzień znikali pozostawiając dziurę pod parapetem lub dół w ogródku.
Skrzynkę geocache dość szybko namierzyłem i pojechaliśmy dalej. Do tego czasu praktycznie jechaliśmy polnymi drogami i brukiem. Tęskniłem już za asfaltem.
Wreszcie dojeżdżamy do Bierzwnika, gdzie przy supermarkecie uzupełniamy bidony i kupujemy czekoladę.
Teraz już tylko asfalt. W Lipich Górach natrafiamy na pomnik. Wynika z niego, że w tej wiosce w marcu 1945 roku stacjonował sztab II Armii Wojska Polskiego na czele z gen. Karolem Świerczewskim. Nie wiem czy czasem ów pomnik nie został wykonany ręką artysty, który popełnił pomnik Matki Polki w Osinowie Dolnym koło Cedynii. Owa "Matka Polka" miała równie męski wyraz twarzy :)
Do domu wracać mieliśmy przez Danków. Jednak jakoś zagoniło nas w okolice Strzelec Krajeńskich. Wbiliśmy się więc na główną drogę i pojechaliśmy prosto na Gorzów.
Wypad pod namiot wielce udany. Malownicze okoliczności przyrody, ciekawe historyczne miejsca. W przyszłym roku chyba pojedziemy tam jeszcze raz.
Z całego serca polecam okolice Drawieńskiego Parku Narodowego.
Mobilne M1© donremigio
Drawieński Park Narodowy - pole biwakowe Pstrąg© donremigio
Drawieński Park Narodowy - pole biwakowe Pstrąg© donremigio
Na polu biwakowym Pstrąg znajduje się ołtarz przy którym odbyła się uroczystość nadania szlakowi wodnemu imienia Karola Wojtyły. Rosną tutaj też jabłoń i drzewo śliwkowe.
Drawieński Park Narodowy - ołtarz© donremigio
Podczas pakowania namiotu w przedsionku dojrzałem przepięknego żuczka. Delikatnie wziąłem go na dłoń i przeniosłem w bezpieczne miejsce.
A żuczek waruje© donremigio
Drawieński Park Narodowy - Drawa© donremigio
Na polu biwakowym stoją też toi toje. No i dobrze, bo w sezonie jest tutaj organizowanych sporo spływów i jak by wszyscy łazili za potrzebą po krzakach to fetor by się tam ładny unosił.
Architektura Sanitarna - Wczoraj i Dziś© donremigio
Jakoś o 11 zbieramy się i obieramy azymut na zachód. Ponownie jedziemy "wyciętą" w lesie drogą. Za dnia "tunel" robi jeszcze większe wrażenie.
Drawieński Park Narodowy - dojazd do biwaku Pstrąg© donremigio
Długo jedziemy brukiem, często zapiaszczonymi leśnymi drogami. Rowery obciążone, tak więc trzeba co nieco szarpać korbą i kierownicą. Muszę zastanowić się, czy na przyszły sezon, lub jak zużyją się te opony które mam, nie sprawić sobie bardziej terenowych opon. W zasadzie to mam też w piwnicy ramę od starego Phanatica, wraz niemal ze wszystkimi częściami (no chyba poza tylnym kołem). Może złożę sobie osobną maszynę na takie wycieczki pod namiot. Koncepcja do przemyślenia.
W Radachowie odbijamy na moment w bok, co by zaliczyć geocache :) Ukryty on jest przy pruskim pomniku poległych w Wojnie Światowej 1914-1918. Kiedyś taki pomnik stał niemal w każdej wiosce. Podobny mijaliśmy wczoraj w Głusko. Wiele z nich zostało jednak zniszczonych lub przerobionych na postumenty świętych figur przy kościołach.
Drawieński Park Narodowy - pruski pomnik poległych podczas I Wojny Światowej© donremigio
W okolicznych lasach polował kiedyś Herman Goring, który pełnił funkcję głównego łowczego III Rzeczy. Nad Jeziorem Brzegi (dawniej J. Roskatyń) zbudowano dla niego pałac-twierdzę.
Po wojnie pałac został rozebrany, a cegła poszła na odbudowę miast. Teren zaorano i obsadzono między innymi świerkami i robiniami akacjowymi.
Na GPS miałem zaznaczone położenie geocache ukrytego przy ruinach siedziby łowieckiej Goringa. Nie miałem jednak żadnych dróg, tak więc jechaliśmy na czuja. I suma summarum wylądowaliśmy na jakiś bagnach :)
Gdzieś tutaj jest droga© donremigio
Zarośnięta droga pokryta była cegłówkami, większymi i mniejszymi kamieniami. Po przejechaniu tego odcinka chciałem spojrzeć na licznik by sprawdzić ile w ogóle dzisiaj już przejechaliśmy.
Licznik. Gdzie jest licznik. Motyla noga.
Mocowanie Sigmy jest po prostu beznadziejne. Już nie raz wypinała mi się przy nawet najmniejszym dotknięciu, ale zazwyczaj upadała na asfalt, tak więc słyszałem jej upadek. Teraz leżała pewnie gdzieś w krzakach. Poszedłem przejść się by jej poszukać. Niestety bezskutecznie.
Ustawiłem więc sobie na odbiorniku GPS wyświetlanie prędkości, choć w gęstym lesie, pomimo obsługi również GLONASS, jego wskazania są delikatnie mówiąc niedokładne. Nie dziwota, że kolarze Garmina używają do określenia prędkości czujników na kołach.
Kolejny licznik, ze względu na to beznadziejne mocowanie, na pewno nie będzie Sigmą. W sumie już zamówiłem sobie bezprzewodowego VDO. Bez czujnika kadencji, akurat to szybko ściągnąłem z roweru, ani bez pulsometru, którego zazwyczaj nie chciało mi się zakładać.
Jakoś się wreszcie pozbierałem psychicznie po stracie licznika i ruszyliśmy do ruin siedziby łowieckiej Goringa. Z siedziby faktycznie niewiele zostało. Na miejscu spotkaliśmy grupę z wykrywaczami metali. Łazili po okolicy z nadzieją, że coś uda im się znaleźć. Nie sądzę jednak by udało im się coś ciekawego odkryć. Pewnie okolica została już dokładnie przeczesana.
Poszukiwaczom skarbów towarzyszył tubylec, który opowiedział nam parę historii o Niemcach, którzy po wojnie wracali na te tereny i szukali ukrytych, przez siebie lub ich dziadków, kosztowności. Wynajmowali oni sobie pokój, a na drugi dzień znikali pozostawiając dziurę pod parapetem lub dół w ogródku.
Skrzynkę geocache dość szybko namierzyłem i pojechaliśmy dalej. Do tego czasu praktycznie jechaliśmy polnymi drogami i brukiem. Tęskniłem już za asfaltem.
Wreszcie dojeżdżamy do Bierzwnika, gdzie przy supermarkecie uzupełniamy bidony i kupujemy czekoladę.
Teraz już tylko asfalt. W Lipich Górach natrafiamy na pomnik. Wynika z niego, że w tej wiosce w marcu 1945 roku stacjonował sztab II Armii Wojska Polskiego na czele z gen. Karolem Świerczewskim. Nie wiem czy czasem ów pomnik nie został wykonany ręką artysty, który popełnił pomnik Matki Polki w Osinowie Dolnym koło Cedynii. Owa "Matka Polka" miała równie męski wyraz twarzy :)
Lipie Góry - pomnik gen. Karola Świerczewskiego© donremigio
Do domu wracać mieliśmy przez Danków. Jednak jakoś zagoniło nas w okolice Strzelec Krajeńskich. Wbiliśmy się więc na główną drogę i pojechaliśmy prosto na Gorzów.
Wypad pod namiot wielce udany. Malownicze okoliczności przyrody, ciekawe historyczne miejsca. W przyszłym roku chyba pojedziemy tam jeszcze raz.
Z całego serca polecam okolice Drawieńskiego Parku Narodowego.
Kategoria Wokół Gorzowa, Geocaching, Fotorelacja, coś koło 100 km