Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2010
Dystans całkowity: | 419.81 km (w terenie 48.00 km; 11.43%) |
Czas w ruchu: | 16:59 |
Średnia prędkość: | 24.72 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 156 (83 %) |
Maks. tętno średnie: | 154 (74 %) |
Suma kalorii: | 18435 kcal |
Liczba aktywności: | 11 |
Średnio na aktywność: | 38.16 km i 1h 32m |
Więcej statystyk |
Statystyki:
Odległość: 38.00 km;
Czas: 01:29 h
Średnia: 25.62 km/h;
Temperatura:22.0;
Czas: 01:29 h
Średnia: 25.62 km/h;
Temperatura:22.0;
parkujący wariaci
Piątek, 24 września 2010 | Komentarze 0
Dzisiaj temperaturka 22 stopnie, ciepło jak by to lato było. Ale chyba ostatni raz w tym roku jechałem w krótkim. Z drzew spadają liście, a ptaszki odlatują do bardziej komfortowych termicznie krajów. Pewnie niedługo temperatura spadnie na łeb na szyję.
Na ścieżce rowerowej natknąłem się dzisiaj na dwa debilnie zaparkowane samochody. Tuż za Kłodawą jadę sobie patrze a tuż przede mną stoi odczepiona od tira naczepa. Centralnie na chodniku. Jakoś ją minąłem, patrze a kawałek za nią, też na chodniku, stoi przodem do mnie ciągnik siodłowy. Już układałem w myślach wiązankę jaką poślę w kierunku kierowcy, już przygotowałem się do roli wściekłego cyklisty, już chwytałem za pompkę by zdzielić niegodziwego kierowcę przez pusty łeb.
Mijając kabinę wziąłem głęboki oddech, przybrałem groźny wyraz twarzy i ... ujrzałem obraz nędzy i rozpaczy. Biedny kierowca umorusany od czubka głowy po palce u nóg w jakimś smarze, grzebie coś przy mocowaniu haka a wokół niego stoi kilkanaście wiaderek z płynem hydraulicznym. Żal mi się biedaka zrobiło. Jakiś Ukrainiec, bo jak wracałem rozmawiał przez telefon, najwyraźniej rozkraczyła mu się dokumentnie naczepa, Bóg wie jak daleko od bazy ach szkoda gadać. Nie miałem serca okładać go pompką.
Ale za to parę kilometrów dalej nie omieszkałem poinformować innego kierowcy że jest idiotą. Stanął sobie busikiem zapchanym drewnem opałowym na środku chodnika, parę metrów dalej stanął drugi i prowadzą ożywioną konwersację. Tych to chciałem pompką zaatakować, ale w sumie czterech ich było, przewagę liczebną mieli. Tylko ich werbalnie poinformowałem że barany są i szybko oddaliłem się nie czekając na lecące kamienie.
A poniżej zdjęcie lasu, żeby tak bardziej zielono było.
Na ścieżce rowerowej natknąłem się dzisiaj na dwa debilnie zaparkowane samochody. Tuż za Kłodawą jadę sobie patrze a tuż przede mną stoi odczepiona od tira naczepa. Centralnie na chodniku. Jakoś ją minąłem, patrze a kawałek za nią, też na chodniku, stoi przodem do mnie ciągnik siodłowy. Już układałem w myślach wiązankę jaką poślę w kierunku kierowcy, już przygotowałem się do roli wściekłego cyklisty, już chwytałem za pompkę by zdzielić niegodziwego kierowcę przez pusty łeb.
Mijając kabinę wziąłem głęboki oddech, przybrałem groźny wyraz twarzy i ... ujrzałem obraz nędzy i rozpaczy. Biedny kierowca umorusany od czubka głowy po palce u nóg w jakimś smarze, grzebie coś przy mocowaniu haka a wokół niego stoi kilkanaście wiaderek z płynem hydraulicznym. Żal mi się biedaka zrobiło. Jakiś Ukrainiec, bo jak wracałem rozmawiał przez telefon, najwyraźniej rozkraczyła mu się dokumentnie naczepa, Bóg wie jak daleko od bazy ach szkoda gadać. Nie miałem serca okładać go pompką.
Ale za to parę kilometrów dalej nie omieszkałem poinformować innego kierowcy że jest idiotą. Stanął sobie busikiem zapchanym drewnem opałowym na środku chodnika, parę metrów dalej stanął drugi i prowadzą ożywioną konwersację. Tych to chciałem pompką zaatakować, ale w sumie czterech ich było, przewagę liczebną mieli. Tylko ich werbalnie poinformowałem że barany są i szybko oddaliłem się nie czekając na lecące kamienie.
A poniżej zdjęcie lasu, żeby tak bardziej zielono było.
Czerwony szlak rowerowy - lubuskie© donremigio
Kategoria Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 50.00 km;
Czas: 02:05 h
Średnia: 24.00 km/h;
Temperatura:18.0;
Czas: 02:05 h
Średnia: 24.00 km/h;
Temperatura:18.0;
spotkanie z orłem bielikiem
Środa, 22 września 2010 | Komentarze 3
Niebo niebieskie, słoneczko za oknem, wstyd było siedzieć przed monitorem.
Trasa wycieczki standardowa, czyli okolice Łośna, Lip i Dankowa. Noga dzisiaj nie zapodawała i jechało się dość ciężkawo. Może dlatego, że w sumie pogoda to taki ciepłozim. Znaczy za zimno na krótki, za ciepło by w długim jechać. I suma summarum męczyłem i pociłem się w długim, bo wole by mi było za ciepło niż żeby mnie przewiało.
Po mniej więcej 25 km zjechałem w las strzelić fotkę jakiemuś drzewostanowi co by było wstawić coś na bloga. Gdy znalazłem sobie jakiś pejzaż i zacząłem focić, tuż nad głową rozległy się jakieś ptasie wrzaski. Jakieś wróble się kłócą, pomyślałem sobie i dalej spokojnie fociłem krzaczki. No ale ptaki darły się coraz głośniej i w sumie jakoś przestało mi to pasować do wróbli. Spojrzałem do góry. O rzesz ty w mordę jeża coś wyrośnięte te wróble.
Wiem, że u nas bielików jest sporo, ale nigdy nie miałem okazji spotkać jakiegoś gdy miałem akurat aparat w ręku. Pierwszy raz widziałem bielika parę lat temu jak spokojnie i dostojnie leciał sobie tuż nad jezdnią. Wtedy zdałem sobie sprawę jakie wielkie to bydle. W zasadzie swoimi skrzydłami zajmował niemal cały pas jezdni.
Innym razem bielik przestraszył mnie gdy siedziałem nad jeziorem na ławeczce. Znaczy bardziej to on się przestraszył. Chociaż mi też serce skoczyło gdy taki kanarek na sterydach wyskoczył z krzaków, machnął skrzydłami i łypiąc na mnie swoimi ślepiami wzbił się i poleciał między drzewa.
A te tak się darły bo we dwójkę odganiały trzeciego. Pewnie młodzika.
No i jeszcze jedna sprawa. W tytule popełniłem błąd. Bielik błędnie uważany jest za orła, jest raczej zaliczany do odrębnej podrodziny – orłanów. Ale orzeł bielik brzmi lepiej niż orłan bielik :)
.
Trasa wycieczki standardowa, czyli okolice Łośna, Lip i Dankowa. Noga dzisiaj nie zapodawała i jechało się dość ciężkawo. Może dlatego, że w sumie pogoda to taki ciepłozim. Znaczy za zimno na krótki, za ciepło by w długim jechać. I suma summarum męczyłem i pociłem się w długim, bo wole by mi było za ciepło niż żeby mnie przewiało.
Po mniej więcej 25 km zjechałem w las strzelić fotkę jakiemuś drzewostanowi co by było wstawić coś na bloga. Gdy znalazłem sobie jakiś pejzaż i zacząłem focić, tuż nad głową rozległy się jakieś ptasie wrzaski. Jakieś wróble się kłócą, pomyślałem sobie i dalej spokojnie fociłem krzaczki. No ale ptaki darły się coraz głośniej i w sumie jakoś przestało mi to pasować do wróbli. Spojrzałem do góry. O rzesz ty w mordę jeża coś wyrośnięte te wróble.
Bieliki nad lubuskim - okolice Łośna i Lip© donremigio
Bieliki nad lubuskim - okolice Łośna i Lip© donremigio
Bieliki nad lubuskim - okolice Łośna i Lip© donremigio
Wiem, że u nas bielików jest sporo, ale nigdy nie miałem okazji spotkać jakiegoś gdy miałem akurat aparat w ręku. Pierwszy raz widziałem bielika parę lat temu jak spokojnie i dostojnie leciał sobie tuż nad jezdnią. Wtedy zdałem sobie sprawę jakie wielkie to bydle. W zasadzie swoimi skrzydłami zajmował niemal cały pas jezdni.
Innym razem bielik przestraszył mnie gdy siedziałem nad jeziorem na ławeczce. Znaczy bardziej to on się przestraszył. Chociaż mi też serce skoczyło gdy taki kanarek na sterydach wyskoczył z krzaków, machnął skrzydłami i łypiąc na mnie swoimi ślepiami wzbił się i poleciał między drzewa.
A te tak się darły bo we dwójkę odganiały trzeciego. Pewnie młodzika.
No i jeszcze jedna sprawa. W tytule popełniłem błąd. Bielik błędnie uważany jest za orła, jest raczej zaliczany do odrębnej podrodziny – orłanów. Ale orzeł bielik brzmi lepiej niż orłan bielik :)
.
Kategoria Fotorelacja, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 35.50 km;
Czas: 01:24 h
Średnia: 25.36 km/h;
Temperatura:15.0;
Czas: 01:24 h
Średnia: 25.36 km/h;
Temperatura:15.0;
rutynowo
Sobota, 18 września 2010 | Komentarze 0
Na Lipy ze Sławkiem, co by posiedzieć na ławeczce na parkingu leśnym i pogadać o niczym.
Statystyki:
Odległość: 52.50 km;
Czas: 02:01 h
Średnia: 26.03 km/h;
Temperatura:14.0;
Czas: 02:01 h
Średnia: 26.03 km/h;
Temperatura:14.0;
pedałowanie jest fajne
Środa, 15 września 2010 | Komentarze 1
Tak se sobie bez sensacji deptałem na Danków słuchając empetrójki w uchu. Nie ma to jak 80's collections :)
Grzybiarzy od cholery i jeszcze trochę.
Grzybiarzy od cholery i jeszcze trochę.
Gdzieś w lesie, wśród drzew© donremigio
Kategoria Fotorelacja
Statystyki:
Odległość: 39.50 km;
Czas: 01:20 h
Średnia: 29.62 km/h;
Temperatura:19.0;
Czas: 01:20 h
Średnia: 29.62 km/h;
Temperatura:19.0;
goniąc szosowca
Sobota, 11 września 2010 | Komentarze 4
Miało być spokojnie. Chciałem zajechać do lasu, zobaczyć jak tam grzybki się mają itp. No ale tuż przed Kłodawą wyprzedził mnie jakiś koleś. Spojrzałem na niego. Luźne gatki, a nie seksowne, profesjonalne i obcisłe, bez spd na zwykłych platformach. Nie będzie mi tutaj amator pluł w twarz. Nie po to mam profesjonalne gatki z pampersem i magiczne spd bym był wyprzedzany przez amatora w dresie ;)
Siadłem mu więc na kole sprawdzając ile wytrzyma. Łypnął tylko okiem i przyspieszył. Ja za nim, spokojnie niczym Kubica, pokazując mu się to w lewym, to w prawym lusterku. Koleś zaczął robić się nerwowy i niemal potrącił pieszego na ścieżce pieszo-rowerowej. Po chwili zwolnił i zjechał w boczną ścieżkę.
Jako, że już byłem rozpędzony, szkoda było zwalniać i pojechałem dość mocnym tempem dalej.
Gdy skręciłem na Łośno na horyzoncie, jakiś kilometr z przodu, dojrzałem koszulkę rowerową. Jako, że cyklista przede mną to jak płachta na byka, depnąłem jeszcze mocniej. Kręcę i kręcę korbą koszulka nie bardzo się zbliża. Chyba szosowiec. Pogoń trwała z pół godziny. Wreszcie dopadłem go, sapiąc, dysząc i krwawiąc z każdego możliwego otworu w ciele. Siadłem mu na kole i miałem nadzieję odpocząć co nieco. A on widząc mnie przyspieszył.
No niech go cholera trzaśnie. Ale nie po to go goniłem by teraz odpuścić. Po kilkunastu minutach pokazuje mi bym go zmienił. Ja ledwo żywy, brocząc krwią ledwo trzymam się jego koła, a ten chce żebym go zmienił. Zobaczył, że nie bardzo kwapię się do zmiany, więc wkurzył się lekko i przyspieszył pod górkę do 40km/h. Najpierw plamki zobaczyłem, potem przed oczyma przeleciało całe moje krótkie życie, ale nie puściłem koła. Niestety ta góreczka mnie dobiła. Musiałem uznać wyższość barlineckiego cyklisty. Skręciłem w las by nieco odsapnąć. Po niecałych 20 km średnią miałem prawie 30km/h. Przy moich 120kg to niezły wynik.
Wracając chciałem utrzymać tą średnią i nawet mi się udało. Wiatru dzisiaj za dużego nie było więc dało się jechać dość szybko. Na 40 km trasie to chyba moja najlepsza średnia. Dobrze mieć uciekającą, mobilizującą koszulkę na horyzoncie :)
Siadłem mu więc na kole sprawdzając ile wytrzyma. Łypnął tylko okiem i przyspieszył. Ja za nim, spokojnie niczym Kubica, pokazując mu się to w lewym, to w prawym lusterku. Koleś zaczął robić się nerwowy i niemal potrącił pieszego na ścieżce pieszo-rowerowej. Po chwili zwolnił i zjechał w boczną ścieżkę.
Jako, że już byłem rozpędzony, szkoda było zwalniać i pojechałem dość mocnym tempem dalej.
Gdy skręciłem na Łośno na horyzoncie, jakiś kilometr z przodu, dojrzałem koszulkę rowerową. Jako, że cyklista przede mną to jak płachta na byka, depnąłem jeszcze mocniej. Kręcę i kręcę korbą koszulka nie bardzo się zbliża. Chyba szosowiec. Pogoń trwała z pół godziny. Wreszcie dopadłem go, sapiąc, dysząc i krwawiąc z każdego możliwego otworu w ciele. Siadłem mu na kole i miałem nadzieję odpocząć co nieco. A on widząc mnie przyspieszył.
No niech go cholera trzaśnie. Ale nie po to go goniłem by teraz odpuścić. Po kilkunastu minutach pokazuje mi bym go zmienił. Ja ledwo żywy, brocząc krwią ledwo trzymam się jego koła, a ten chce żebym go zmienił. Zobaczył, że nie bardzo kwapię się do zmiany, więc wkurzył się lekko i przyspieszył pod górkę do 40km/h. Najpierw plamki zobaczyłem, potem przed oczyma przeleciało całe moje krótkie życie, ale nie puściłem koła. Niestety ta góreczka mnie dobiła. Musiałem uznać wyższość barlineckiego cyklisty. Skręciłem w las by nieco odsapnąć. Po niecałych 20 km średnią miałem prawie 30km/h. Przy moich 120kg to niezły wynik.
Wracając chciałem utrzymać tą średnią i nawet mi się udało. Wiatru dzisiaj za dużego nie było więc dało się jechać dość szybko. Na 40 km trasie to chyba moja najlepsza średnia. Dobrze mieć uciekającą, mobilizującą koszulkę na horyzoncie :)
Kellysek odpoczywa w cieniu słońca.© donremigio
Jezioro Lubieszewko - Moczydło© donremigio
Kategoria Wokół Gorzowa, Fotorelacja
Statystyki:
Odległość: 34.00 km;
Czas: 01:18 h
Średnia: 26.15 km/h;
Temperatura:18.0;
Czas: 01:18 h
Średnia: 26.15 km/h;
Temperatura:18.0;
powiedzmy że treningowo
Piątek, 10 września 2010 | Komentarze 2
Treningowo to chyba zbyt mocno powiedziane. Wycieczka krajoznawcza też to nie była. Ot takie tam kręcenie korbą co by z brzucha sadełka nieco spadło :)
Statystyki:
Odległość: 64.00 km;
Czas: 02:45 h
Średnia: 23.27 km/h;
Temperatura:16.0;
Czas: 02:45 h
Średnia: 23.27 km/h;
Temperatura:16.0;
spalając tłuszcz
Środa, 8 września 2010 | Komentarze 4
Tak sobie pojeździłem po lesie spalając skonsumowane wcześniej kalorie. Żeby nie było tak pusto wrzucam fotkę lasu. Niedługo, gdy będziemy jadąc na rowerze szczękać zębami z zimna, miło będzie popatrzeć jak wyglądał las, który można przejechać nie zapadając się po ośki w śniegu.
Gdzieś w lesie© donremigio
Kategoria Fotorelacja
Statystyki:
Odległość: 35.50 km;
Czas: 01:21 h
Średnia: 26.30 km/h;
Temperatura:12.0;
Czas: 01:21 h
Średnia: 26.30 km/h;
Temperatura:12.0;
tu de Lipy
Wtorek, 7 września 2010 | Komentarze 0
Na Lipy, bez wydarzeń i emocji.
Statystyki:
Odległość: 20.21 km;
Czas: 00:56 h
Średnia: 21.65 km/h;
Temperatura:15.0;
Czas: 00:56 h
Średnia: 21.65 km/h;
Temperatura:15.0;
znowu w poszukiwaniu runa leśnego
Sobota, 4 września 2010 | Komentarze 2
Dzisiaj znowu miało być nieco więcej kilometrów, ale jakoś tak patrzyłem i patrzyłem na mijany las i nagle ... odezwała się we mnie dusza grzybiarza.
Mym łupem padło kilka prawdziwków i co nieco podgrzybków.
Jako, że taszczyłem ze sobą aparat strzeliłem fotki różnorakim okolicznościom przyrody.
Mym łupem padło kilka prawdziwków i co nieco podgrzybków.
Jako, że taszczyłem ze sobą aparat strzeliłem fotki różnorakim okolicznościom przyrody.
Jakiś roślin czerwony© donremigio
Drzewa w lesie - okolice Kłodawy© donremigio
Kategoria Fotorelacja
Statystyki:
Odległość: 25.60 km;
Czas: 01:10 h
Średnia: 21.94 km/h;
Temperatura:15.0;
Czas: 01:10 h
Średnia: 21.94 km/h;
Temperatura:15.0;
polując na grzybnię
Czwartek, 2 września 2010 | Komentarze 0
Dzisiaj pokręciłem się po lesie w poszukiwaniu runa leśnego. Trochę uzbierałem, ale nie za wiele. Za to pocięły mnie nieco komary. Psia krew ile tego tam latało. Nie oszprejowałem się ofem i teraz całe nogi mam w bąblach.
A stąd wylatywały całe eskadry morderczych kąsaczy.
A stąd wylatywały całe eskadry morderczych kąsaczy.
Bagienko w okolicach Kłodawy© donremigio
Kategoria Fotorelacja