Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2013
Dystans całkowity: | 298.00 km (w terenie 65.00 km; 21.81%) |
Czas w ruchu: | 14:02 |
Średnia prędkość: | 21.24 km/h |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 74.50 km i 3h 30m |
Więcej statystyk |
Statystyki:
Odległość: 92.00 km;
Czas: 03:52 h
Średnia: 23.79 km/h;
Temperatura:17.0;
Czas: 03:52 h
Średnia: 23.79 km/h;
Temperatura:17.0;
Na bunkry
Sobota, 21 września 2013 | Komentarze 2
Przyszła jesień. Zrobiło się zimno i ponuro. Dzień krótszy to i wycieczki krótsze. Jako, że w tym roku nie kręciliśmy się jeszcze po okolicy MRU, wybraliśmy się do Panzerwerk 814 - Grupy warownej "Moltke".
Ja nieco przeziębiony, ale trzeba korzystać póki jeszcze da się jeździć w miarę normalnych warunkach meteorologicznych. W okolicach Trzebiszewa mijamy budowany odcinek S3.
Potem wjeżdżamy w las, gdzie na moście nad Obrą przystajemy na pogaduchy.
Obieramy azymut ku Panzerwerk 814. Po drodze mijamy jezioro Chycińskie. Akurat wyszło słońce, tak więc ze Sławkiem walnęliśmy się na pomoście.
Tak fajnie się leżało, że aż nie chciało nam się wstawać. Dopiero jak słońce przykryły chmury ruszyliśmy na poszukiwania bunkra.
Bunier został zbudowany w latach 1936-1937 na przesmyku pomiędzy jeziorami Cisie i Chycina. Składał się z dwukondygnacyjnego schronu połączonego tunelami o długości ok. 30 m z dwoma odosobnionymi schronami z kopułami bojowymi. W 1939 roku otrzymał nazwę "Moltke" na cześć pruskiego feldmarszałka Helmutha von Moltke i status grupy warownej.
Panzerwerk 814 oraz niedaleki Pz.W. 817 ("Roon") były największymi obiektami fortecznymi zbudowanymi przez Niemców w ramach umocnień Łuku Odry-Warty.
Jak większość bunkrów po wojnie zostały one wysadzone w powietrze.
Sławek ruszył pokręcić się po gruzowisku, ja począłem szukać geocache. Znaleźć cholery nie mogłem. Poddałem się. No ale od czego jest Sławek :) Zerknął na zdjęcia i po chwili wrócił ze skrzynką geocache :)
Czas było powoli wracać. Obraliśmy kierunek na Lubniewice. Tam czekał na nas kolejny geocache, tym razem ukryty w Parku Miłości.
Po parku kręciło się więcej żuli niż zakochanych. Wielbiciele tanich trunków okupowali nawet "Ławkę Zakochanych".
Po chwili odpoczynku ruszyliśmy ku domostwom. Mam nadzieję, że nie była to nasza ostatnia dłuższa wycieczka tego roku.
Ja nieco przeziębiony, ale trzeba korzystać póki jeszcze da się jeździć w miarę normalnych warunkach meteorologicznych. W okolicach Trzebiszewa mijamy budowany odcinek S3.
Budowa S3© donremigio
Potem wjeżdżamy w las, gdzie na moście nad Obrą przystajemy na pogaduchy.
Most na rzece Obra© donremigio
Obieramy azymut ku Panzerwerk 814. Po drodze mijamy jezioro Chycińskie. Akurat wyszło słońce, tak więc ze Sławkiem walnęliśmy się na pomoście.
Jezioro Chycińskie© donremigio
Tak fajnie się leżało, że aż nie chciało nam się wstawać. Dopiero jak słońce przykryły chmury ruszyliśmy na poszukiwania bunkra.
Bunier został zbudowany w latach 1936-1937 na przesmyku pomiędzy jeziorami Cisie i Chycina. Składał się z dwukondygnacyjnego schronu połączonego tunelami o długości ok. 30 m z dwoma odosobnionymi schronami z kopułami bojowymi. W 1939 roku otrzymał nazwę "Moltke" na cześć pruskiego feldmarszałka Helmutha von Moltke i status grupy warownej.
Panzerwerk 814 oraz niedaleki Pz.W. 817 ("Roon") były największymi obiektami fortecznymi zbudowanymi przez Niemców w ramach umocnień Łuku Odry-Warty.
Jak większość bunkrów po wojnie zostały one wysadzone w powietrze.
Sławek ruszył pokręcić się po gruzowisku, ja począłem szukać geocache. Znaleźć cholery nie mogłem. Poddałem się. No ale od czego jest Sławek :) Zerknął na zdjęcia i po chwili wrócił ze skrzynką geocache :)
Eksploracja bunkra w toku© donremigio
Czas było powoli wracać. Obraliśmy kierunek na Lubniewice. Tam czekał na nas kolejny geocache, tym razem ukryty w Parku Miłości.
Parki Miłości - Lubniewice© donremigio
Po parku kręciło się więcej żuli niż zakochanych. Wielbiciele tanich trunków okupowali nawet "Ławkę Zakochanych".
Po chwili odpoczynku ruszyliśmy ku domostwom. Mam nadzieję, że nie była to nasza ostatnia dłuższa wycieczka tego roku.
Kategoria coś koło 100 km, Fotorelacja, Geocaching
Statystyki:
Odległość: 35.00 km;
Czas: 01:40 h
Średnia: 21.00 km/h;
Temperatura:20.0;
Czas: 01:40 h
Średnia: 21.00 km/h;
Temperatura:20.0;
relakszejszyn
Czwartek, 12 września 2013 | Komentarze 1
Tak po okolicy Łośna i Lip
Statystyki:
Odległość: 80.00 km;
Czas: 04:00 h
Średnia: 20.00 km/h;
Temperatura:20.0;
Czas: 04:00 h
Średnia: 20.00 km/h;
Temperatura:20.0;
Drawieński Park narodowy - powrót
Niedziela, 8 września 2013 | Komentarze 3
Z naszych mobilnych M1 wyłazimy jakoś po 9 i snując się dookoła swoich legowisk spożywamy śniadanie.
Na polu biwakowym Pstrąg znajduje się ołtarz przy którym odbyła się uroczystość nadania szlakowi wodnemu imienia Karola Wojtyły. Rosną tutaj też jabłoń i drzewo śliwkowe.
Podczas pakowania namiotu w przedsionku dojrzałem przepięknego żuczka. Delikatnie wziąłem go na dłoń i przeniosłem w bezpieczne miejsce.
Na polu biwakowym stoją też toi toje. No i dobrze, bo w sezonie jest tutaj organizowanych sporo spływów i jak by wszyscy łazili za potrzebą po krzakach to fetor by się tam ładny unosił.
Jakoś o 11 zbieramy się i obieramy azymut na zachód. Ponownie jedziemy "wyciętą" w lesie drogą. Za dnia "tunel" robi jeszcze większe wrażenie.
Długo jedziemy brukiem, często zapiaszczonymi leśnymi drogami. Rowery obciążone, tak więc trzeba co nieco szarpać korbą i kierownicą. Muszę zastanowić się, czy na przyszły sezon, lub jak zużyją się te opony które mam, nie sprawić sobie bardziej terenowych opon. W zasadzie to mam też w piwnicy ramę od starego Phanatica, wraz niemal ze wszystkimi częściami (no chyba poza tylnym kołem). Może złożę sobie osobną maszynę na takie wycieczki pod namiot. Koncepcja do przemyślenia.
W Radachowie odbijamy na moment w bok, co by zaliczyć geocache :) Ukryty on jest przy pruskim pomniku poległych w Wojnie Światowej 1914-1918. Kiedyś taki pomnik stał niemal w każdej wiosce. Podobny mijaliśmy wczoraj w Głusko. Wiele z nich zostało jednak zniszczonych lub przerobionych na postumenty świętych figur przy kościołach.
W okolicznych lasach polował kiedyś Herman Goring, który pełnił funkcję głównego łowczego III Rzeczy. Nad Jeziorem Brzegi (dawniej J. Roskatyń) zbudowano dla niego pałac-twierdzę.
Po wojnie pałac został rozebrany, a cegła poszła na odbudowę miast. Teren zaorano i obsadzono między innymi świerkami i robiniami akacjowymi.
Na GPS miałem zaznaczone położenie geocache ukrytego przy ruinach siedziby łowieckiej Goringa. Nie miałem jednak żadnych dróg, tak więc jechaliśmy na czuja. I suma summarum wylądowaliśmy na jakiś bagnach :)
Zarośnięta droga pokryta była cegłówkami, większymi i mniejszymi kamieniami. Po przejechaniu tego odcinka chciałem spojrzeć na licznik by sprawdzić ile w ogóle dzisiaj już przejechaliśmy.
Licznik. Gdzie jest licznik. Motyla noga.
Mocowanie Sigmy jest po prostu beznadziejne. Już nie raz wypinała mi się przy nawet najmniejszym dotknięciu, ale zazwyczaj upadała na asfalt, tak więc słyszałem jej upadek. Teraz leżała pewnie gdzieś w krzakach. Poszedłem przejść się by jej poszukać. Niestety bezskutecznie.
Ustawiłem więc sobie na odbiorniku GPS wyświetlanie prędkości, choć w gęstym lesie, pomimo obsługi również GLONASS, jego wskazania są delikatnie mówiąc niedokładne. Nie dziwota, że kolarze Garmina używają do określenia prędkości czujników na kołach.
Kolejny licznik, ze względu na to beznadziejne mocowanie, na pewno nie będzie Sigmą. W sumie już zamówiłem sobie bezprzewodowego VDO. Bez czujnika kadencji, akurat to szybko ściągnąłem z roweru, ani bez pulsometru, którego zazwyczaj nie chciało mi się zakładać.
Jakoś się wreszcie pozbierałem psychicznie po stracie licznika i ruszyliśmy do ruin siedziby łowieckiej Goringa. Z siedziby faktycznie niewiele zostało. Na miejscu spotkaliśmy grupę z wykrywaczami metali. Łazili po okolicy z nadzieją, że coś uda im się znaleźć. Nie sądzę jednak by udało im się coś ciekawego odkryć. Pewnie okolica została już dokładnie przeczesana.
Poszukiwaczom skarbów towarzyszył tubylec, który opowiedział nam parę historii o Niemcach, którzy po wojnie wracali na te tereny i szukali ukrytych, przez siebie lub ich dziadków, kosztowności. Wynajmowali oni sobie pokój, a na drugi dzień znikali pozostawiając dziurę pod parapetem lub dół w ogródku.
Skrzynkę geocache dość szybko namierzyłem i pojechaliśmy dalej. Do tego czasu praktycznie jechaliśmy polnymi drogami i brukiem. Tęskniłem już za asfaltem.
Wreszcie dojeżdżamy do Bierzwnika, gdzie przy supermarkecie uzupełniamy bidony i kupujemy czekoladę.
Teraz już tylko asfalt. W Lipich Górach natrafiamy na pomnik. Wynika z niego, że w tej wiosce w marcu 1945 roku stacjonował sztab II Armii Wojska Polskiego na czele z gen. Karolem Świerczewskim. Nie wiem czy czasem ów pomnik nie został wykonany ręką artysty, który popełnił pomnik Matki Polki w Osinowie Dolnym koło Cedynii. Owa "Matka Polka" miała równie męski wyraz twarzy :)
Do domu wracać mieliśmy przez Danków. Jednak jakoś zagoniło nas w okolice Strzelec Krajeńskich. Wbiliśmy się więc na główną drogę i pojechaliśmy prosto na Gorzów.
Wypad pod namiot wielce udany. Malownicze okoliczności przyrody, ciekawe historyczne miejsca. W przyszłym roku chyba pojedziemy tam jeszcze raz.
Z całego serca polecam okolice Drawieńskiego Parku Narodowego.
Mobilne M1© donremigio
Drawieński Park Narodowy - pole biwakowe Pstrąg© donremigio
Drawieński Park Narodowy - pole biwakowe Pstrąg© donremigio
Na polu biwakowym Pstrąg znajduje się ołtarz przy którym odbyła się uroczystość nadania szlakowi wodnemu imienia Karola Wojtyły. Rosną tutaj też jabłoń i drzewo śliwkowe.
Drawieński Park Narodowy - ołtarz© donremigio
Podczas pakowania namiotu w przedsionku dojrzałem przepięknego żuczka. Delikatnie wziąłem go na dłoń i przeniosłem w bezpieczne miejsce.
A żuczek waruje© donremigio
Drawieński Park Narodowy - Drawa© donremigio
Na polu biwakowym stoją też toi toje. No i dobrze, bo w sezonie jest tutaj organizowanych sporo spływów i jak by wszyscy łazili za potrzebą po krzakach to fetor by się tam ładny unosił.
Architektura Sanitarna - Wczoraj i Dziś© donremigio
Jakoś o 11 zbieramy się i obieramy azymut na zachód. Ponownie jedziemy "wyciętą" w lesie drogą. Za dnia "tunel" robi jeszcze większe wrażenie.
Drawieński Park Narodowy - dojazd do biwaku Pstrąg© donremigio
Długo jedziemy brukiem, często zapiaszczonymi leśnymi drogami. Rowery obciążone, tak więc trzeba co nieco szarpać korbą i kierownicą. Muszę zastanowić się, czy na przyszły sezon, lub jak zużyją się te opony które mam, nie sprawić sobie bardziej terenowych opon. W zasadzie to mam też w piwnicy ramę od starego Phanatica, wraz niemal ze wszystkimi częściami (no chyba poza tylnym kołem). Może złożę sobie osobną maszynę na takie wycieczki pod namiot. Koncepcja do przemyślenia.
W Radachowie odbijamy na moment w bok, co by zaliczyć geocache :) Ukryty on jest przy pruskim pomniku poległych w Wojnie Światowej 1914-1918. Kiedyś taki pomnik stał niemal w każdej wiosce. Podobny mijaliśmy wczoraj w Głusko. Wiele z nich zostało jednak zniszczonych lub przerobionych na postumenty świętych figur przy kościołach.
Drawieński Park Narodowy - pruski pomnik poległych podczas I Wojny Światowej© donremigio
W okolicznych lasach polował kiedyś Herman Goring, który pełnił funkcję głównego łowczego III Rzeczy. Nad Jeziorem Brzegi (dawniej J. Roskatyń) zbudowano dla niego pałac-twierdzę.
Po wojnie pałac został rozebrany, a cegła poszła na odbudowę miast. Teren zaorano i obsadzono między innymi świerkami i robiniami akacjowymi.
Na GPS miałem zaznaczone położenie geocache ukrytego przy ruinach siedziby łowieckiej Goringa. Nie miałem jednak żadnych dróg, tak więc jechaliśmy na czuja. I suma summarum wylądowaliśmy na jakiś bagnach :)
Gdzieś tutaj jest droga© donremigio
Zarośnięta droga pokryta była cegłówkami, większymi i mniejszymi kamieniami. Po przejechaniu tego odcinka chciałem spojrzeć na licznik by sprawdzić ile w ogóle dzisiaj już przejechaliśmy.
Licznik. Gdzie jest licznik. Motyla noga.
Mocowanie Sigmy jest po prostu beznadziejne. Już nie raz wypinała mi się przy nawet najmniejszym dotknięciu, ale zazwyczaj upadała na asfalt, tak więc słyszałem jej upadek. Teraz leżała pewnie gdzieś w krzakach. Poszedłem przejść się by jej poszukać. Niestety bezskutecznie.
Ustawiłem więc sobie na odbiorniku GPS wyświetlanie prędkości, choć w gęstym lesie, pomimo obsługi również GLONASS, jego wskazania są delikatnie mówiąc niedokładne. Nie dziwota, że kolarze Garmina używają do określenia prędkości czujników na kołach.
Kolejny licznik, ze względu na to beznadziejne mocowanie, na pewno nie będzie Sigmą. W sumie już zamówiłem sobie bezprzewodowego VDO. Bez czujnika kadencji, akurat to szybko ściągnąłem z roweru, ani bez pulsometru, którego zazwyczaj nie chciało mi się zakładać.
Jakoś się wreszcie pozbierałem psychicznie po stracie licznika i ruszyliśmy do ruin siedziby łowieckiej Goringa. Z siedziby faktycznie niewiele zostało. Na miejscu spotkaliśmy grupę z wykrywaczami metali. Łazili po okolicy z nadzieją, że coś uda im się znaleźć. Nie sądzę jednak by udało im się coś ciekawego odkryć. Pewnie okolica została już dokładnie przeczesana.
Poszukiwaczom skarbów towarzyszył tubylec, który opowiedział nam parę historii o Niemcach, którzy po wojnie wracali na te tereny i szukali ukrytych, przez siebie lub ich dziadków, kosztowności. Wynajmowali oni sobie pokój, a na drugi dzień znikali pozostawiając dziurę pod parapetem lub dół w ogródku.
Skrzynkę geocache dość szybko namierzyłem i pojechaliśmy dalej. Do tego czasu praktycznie jechaliśmy polnymi drogami i brukiem. Tęskniłem już za asfaltem.
Wreszcie dojeżdżamy do Bierzwnika, gdzie przy supermarkecie uzupełniamy bidony i kupujemy czekoladę.
Teraz już tylko asfalt. W Lipich Górach natrafiamy na pomnik. Wynika z niego, że w tej wiosce w marcu 1945 roku stacjonował sztab II Armii Wojska Polskiego na czele z gen. Karolem Świerczewskim. Nie wiem czy czasem ów pomnik nie został wykonany ręką artysty, który popełnił pomnik Matki Polki w Osinowie Dolnym koło Cedynii. Owa "Matka Polka" miała równie męski wyraz twarzy :)
Lipie Góry - pomnik gen. Karola Świerczewskiego© donremigio
Do domu wracać mieliśmy przez Danków. Jednak jakoś zagoniło nas w okolice Strzelec Krajeńskich. Wbiliśmy się więc na główną drogę i pojechaliśmy prosto na Gorzów.
Wypad pod namiot wielce udany. Malownicze okoliczności przyrody, ciekawe historyczne miejsca. W przyszłym roku chyba pojedziemy tam jeszcze raz.
Z całego serca polecam okolice Drawieńskiego Parku Narodowego.
Kategoria Wokół Gorzowa, Geocaching, Fotorelacja, coś koło 100 km
Statystyki:
Odległość: 91.00 km;
Czas: 04:30 h
Średnia: 20.22 km/h;
Temperatura:22.0;
Czas: 04:30 h
Średnia: 20.22 km/h;
Temperatura:22.0;
Drawieński Park Narodowy
Sobota, 7 września 2013 | Komentarze 5
Jeszcze trochę i będzie można pomarzyć o takiej pogodzie, tak więc postanowiliśmy ze Sławkiem pojechać do Drawieńskiego Parku Narodowego na biwak.
Do DPN pojechaliśmy główną drogą. Ruch samochodów niewielki tak więc sprawnie dojechaliśmy do Dobiegniewa. Tam stanęliśmy by Sławek nabył sobie drogą zakupu kiełbaski na ognisko.
W Starym Osiecznie odbijamy na północ i wjeżdżamy na teren DPN.
Turlamy się do Głusko, gdzie musimy w Punkcie Informacyjnym DPNu zapłacić za pole biwakowe. I to nie mało, bo w sumie 22 pln za głowę, ale za rozbicie na dziko Straż Parku może wlepić spory mandat.
Tuż przed Głuskiem mijamy pomnik poświęcony poległym podczas I Wojny Światowej.
Jako, że mamy jeszcze do zachodu nieco czasu, jedziemy zrobić sobie pętelkę wokół jeziora Ostrowieckiego. Tereny przepiękne. Cisza, spokój, wspaniały las. Dla ludzi lubiących kontakt z naturą po prostu bajka.
Jako, że kiedyś przebiegała tutaj część systemu umocnień wschodniej granicy III Rzeszy (Wał Pomorski) to i znajdzie się w okolicy parę bunkrów.
Spora część dróg w DPN jest brukowana.
W Ostrowite, które trudno nawet nazwać wioską (jedna, chyba opuszczona, chałupa i dwa budynki Straży Parkowej), odnajdujemy ruiny kościoła. A w ruinach geocache :)
Otoczeni malowniczymi okolicznościami przyrody docieramy do rzeki Płociczny - jest to lewobrzeżny dopływ Drawy - i pozostałości po niewielkiej siłowni wodnej. Owa mini elektrownia zasilała kiedyś zasilała pobliską leśniczówkę, będącą przez pewien czas również małym ośrodkiem wypoczynkowym.
Tuż obok rzeki można dojrzeć głęboki rów o dość regularnych zarysach.
To Kanał Sicieński. Ów 22 kilometrowy kanał powstał z inicjatywy Fryderyka von Sydowa – właściciela dóbr w okolicach Głuska. Budowę rozpoczęto około 1820 roku. Do wybuchu II wojny światowej służył do nawadniania łąk w okolicach Miradza i Głuska. Kanał jest unikatową (jeśli idzie o stan zachowania) budowlą hydrotechniczną. Biegł ponad lustrami jezior, czasem powyżej brzegu rzeki, a równolegle do niej. Prowadzony był ponad łąkami w postaci ziemnego akweduktu, skąd woda mogła spływać grawitacyjnie i nawadniać teren. Zwało się to wszystko „stokowo-grzbietowym systemem melioracyjnym”. W czasie wojny kanał ucierpiał. Na skutek ostrzału artyleryjskiego i prac saperskich w kilku miejscach przerwano jego ciągłość. Potem próbowano go dość nieudolnie wyremontować. Spróbowano pogłębić obiekt, przy czym zniszczono wykonaną z gliny warstwę izolacyjną i kanału nie udało się już nigdy nawodnić.
Godzina była już późna, tak więc obieramy ze Sławkiem azymut na pole biwakowe "Pstrąg". W pewnym momencie las zrobił się tak gęsty, że musiano wyciąć miejsce na drogę :)
Wrażenie jazdy takim zielonym tunelem jest niesamowite.
Do biwaku docieramy jak jest już szaro. Szybko rozbijamy namioty, rozpalamy ognisko i spożywamy kiełbaski.
Potem leżąc na plecach na ławkach podziwiamy bezchmurne usiane gwiazdami niebo. Dookoła w promieniu kilkudziesięciu kilometrów nie ma żadnego większego miasta, tak więc horyzont nie skażony żadną łuną. Dojrzałem nawet "Flarę Iridium". Powstaje ona gdy satelita Iridium podczas przelotu tworzy na niebie silny błysk (flarę) o bardzo dużej jasności. Błysk ten jest powstaje dzięki trzem antenom, które prawie bez strat odbijają promienie słoneczne.
Koło północy ładujemy się do namiotów i idziemy spać.
Do DPN pojechaliśmy główną drogą. Ruch samochodów niewielki tak więc sprawnie dojechaliśmy do Dobiegniewa. Tam stanęliśmy by Sławek nabył sobie drogą zakupu kiełbaski na ognisko.
Security Dog - lepszy niż zapięcie na rower© donremigio
W Starym Osiecznie odbijamy na północ i wjeżdżamy na teren DPN.
Drawieński Park Narodowy Wita© donremigio
Turlamy się do Głusko, gdzie musimy w Punkcie Informacyjnym DPNu zapłacić za pole biwakowe. I to nie mało, bo w sumie 22 pln za głowę, ale za rozbicie na dziko Straż Parku może wlepić spory mandat.
Tuż przed Głuskiem mijamy pomnik poświęcony poległym podczas I Wojny Światowej.
Pomnik poległych w I Wojnie Światowej© donremigio
Kościół w Głusku© donremigio
Jako, że mamy jeszcze do zachodu nieco czasu, jedziemy zrobić sobie pętelkę wokół jeziora Ostrowieckiego. Tereny przepiękne. Cisza, spokój, wspaniały las. Dla ludzi lubiących kontakt z naturą po prostu bajka.
Jako, że kiedyś przebiegała tutaj część systemu umocnień wschodniej granicy III Rzeszy (Wał Pomorski) to i znajdzie się w okolicy parę bunkrów.
Bunkier Wału Pomorskiego© donremigio
Spora część dróg w DPN jest brukowana.
Drawieński Park Narodowy© donremigio
W Ostrowite, które trudno nawet nazwać wioską (jedna, chyba opuszczona, chałupa i dwa budynki Straży Parkowej), odnajdujemy ruiny kościoła. A w ruinach geocache :)
Ruiny kościoła w Ostrowite© donremigio
Cmentarz przy ruinach kościoła© donremigio
Otoczeni malowniczymi okolicznościami przyrody docieramy do rzeki Płociczny - jest to lewobrzeżny dopływ Drawy - i pozostałości po niewielkiej siłowni wodnej. Owa mini elektrownia zasilała kiedyś zasilała pobliską leśniczówkę, będącą przez pewien czas również małym ośrodkiem wypoczynkowym.
Tuż obok rzeki można dojrzeć głęboki rów o dość regularnych zarysach.
To Kanał Sicieński. Ów 22 kilometrowy kanał powstał z inicjatywy Fryderyka von Sydowa – właściciela dóbr w okolicach Głuska. Budowę rozpoczęto około 1820 roku. Do wybuchu II wojny światowej służył do nawadniania łąk w okolicach Miradza i Głuska. Kanał jest unikatową (jeśli idzie o stan zachowania) budowlą hydrotechniczną. Biegł ponad lustrami jezior, czasem powyżej brzegu rzeki, a równolegle do niej. Prowadzony był ponad łąkami w postaci ziemnego akweduktu, skąd woda mogła spływać grawitacyjnie i nawadniać teren. Zwało się to wszystko „stokowo-grzbietowym systemem melioracyjnym”. W czasie wojny kanał ucierpiał. Na skutek ostrzału artyleryjskiego i prac saperskich w kilku miejscach przerwano jego ciągłość. Potem próbowano go dość nieudolnie wyremontować. Spróbowano pogłębić obiekt, przy czym zniszczono wykonaną z gliny warstwę izolacyjną i kanału nie udało się już nigdy nawodnić.
Pustelnia - mała, nieczynna elektrownia wodna© donremigio
Godzina była już późna, tak więc obieramy ze Sławkiem azymut na pole biwakowe "Pstrąg". W pewnym momencie las zrobił się tak gęsty, że musiano wyciąć miejsce na drogę :)
Wrażenie jazdy takim zielonym tunelem jest niesamowite.
Droga do biwaku Pstrąg© donremigio
Do biwaku docieramy jak jest już szaro. Szybko rozbijamy namioty, rozpalamy ognisko i spożywamy kiełbaski.
Potem leżąc na plecach na ławkach podziwiamy bezchmurne usiane gwiazdami niebo. Dookoła w promieniu kilkudziesięciu kilometrów nie ma żadnego większego miasta, tak więc horyzont nie skażony żadną łuną. Dojrzałem nawet "Flarę Iridium". Powstaje ona gdy satelita Iridium podczas przelotu tworzy na niebie silny błysk (flarę) o bardzo dużej jasności. Błysk ten jest powstaje dzięki trzem antenom, które prawie bez strat odbijają promienie słoneczne.
Koło północy ładujemy się do namiotów i idziemy spać.
Kategoria Fotorelacja, Wokół Gorzowa, coś koło 100 km, Geocaching