Statystyki:
Odległość: 42.50 km;
Czas: 01:43 h
Średnia: 24.76 km/h;
Temperatura:20.0;
Czas: 01:43 h
Średnia: 24.76 km/h;
Temperatura:20.0;
nocą po lesie
Niedziela, 8 sierpnia 2010 | Komentarze 0
Jakoś nabrałem ochoty na wieczorne kręcenie korbą. Trasa standard, okolice Lip i Łośna.
Jako punkt docelowy obrałem sobie ławeczkę w lesie. Posiedziałem tam parę minut, gdy nagle, ni stąd ni zowąd, niespodziewanie i zaskakująco z lasu wyłoniła się ... łania. Jakaś ślepa chyba była, bo siedziałem zaledwie kilkanaście metrów od niej, a ta spokojnie zaczęła wcinać listki, czy tam jakieś inne zielsko. Po chwili z krzaków wyłonił się jej źrebak i też zaczął coś tam żreć.
Łania zauważyła mnie dopiero po 10 minutach gdy wstałem z ławki. Zaskoczona najpierw zrobiła kilka kroków w moim kierunku, a widząc zaledwie parę metrów od siebie amatora dziczyzny, zrobiła takie wielkie oczyska i szczekając zwinęła się w las.
Wracając natknąłem się na jeszcze jeden akcent przyrodniczy. Potrąconego, martwego borsuka. Najpierw go poczułem, potem zobaczyłem. Leży przy drodze chyba już parę dni. Niedługo pewnie lisy go skonsumują. W sumie to już nie pierwszy raz w tej okolicy natykam się na przejechanego borsuka. Chyba nie mają zbyt silnego instynktu przetrwania.
Jutro chyba też późnym wieczorem wybiorę się na rower. Podoba mi się jazda wśród grających świerszczy i podnoszącej się wieczornej mgły.
Jako punkt docelowy obrałem sobie ławeczkę w lesie. Posiedziałem tam parę minut, gdy nagle, ni stąd ni zowąd, niespodziewanie i zaskakująco z lasu wyłoniła się ... łania. Jakaś ślepa chyba była, bo siedziałem zaledwie kilkanaście metrów od niej, a ta spokojnie zaczęła wcinać listki, czy tam jakieś inne zielsko. Po chwili z krzaków wyłonił się jej źrebak i też zaczął coś tam żreć.
Łania zauważyła mnie dopiero po 10 minutach gdy wstałem z ławki. Zaskoczona najpierw zrobiła kilka kroków w moim kierunku, a widząc zaledwie parę metrów od siebie amatora dziczyzny, zrobiła takie wielkie oczyska i szczekając zwinęła się w las.
Wracając natknąłem się na jeszcze jeden akcent przyrodniczy. Potrąconego, martwego borsuka. Najpierw go poczułem, potem zobaczyłem. Leży przy drodze chyba już parę dni. Niedługo pewnie lisy go skonsumują. W sumie to już nie pierwszy raz w tej okolicy natykam się na przejechanego borsuka. Chyba nie mają zbyt silnego instynktu przetrwania.
Jutro chyba też późnym wieczorem wybiorę się na rower. Podoba mi się jazda wśród grających świerszczy i podnoszącej się wieczornej mgły.
Kategoria Wokół Gorzowa