Wykres:
Najdłuższe wycieczki:
Info:
Wykres roczny blog rowerowy donremigio.bikestats.pl
avatar
  • Dystans: 19875.39 km
  • Średnia: 23.25 km/h
  • Na siodełku: 35d 12h 00m
Szukaj:
avatar

Info

Remigiusz Królak.
Gorzów Wielkopolski.
Przejechane 19875.39 km.
Średnia 23.25 km/h.
Więcej o mnie.
button stats bikestats.pl
Kategorie:
Najdłuższa jednodniowa wycieczka: Borne Sulinowo (345km)
Epicka wycieczka na Berlin: Na BERLIN, Towarzysze !! Na BERLIN !! (240km)
Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:720.60 km (w terenie 99.00 km; 13.74%)
Czas w ruchu:32:29
Średnia prędkość:22.18 km/h
Maks. tętno średnie:142 (67 %)
Suma kalorii:22908 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:48.04 km i 2h 09m
Więcej statystyk
Statystyki:
Odległość: 77.30 km;
Czas: 03:20 h
Średnia: 23.19 km/h;
Temperatura:8.0;

ukrycie i wyrwanie kesza

Sobota, 8 października 2011 | Komentarze 3


Pogoda kiepska. Dosłownie jak pod psem. Mżawka, wiatr, zimno. Ale co to dla prawdziwego cyklisty. Wbiłem się w długie spodnie, na klatę zarzuciłem ciepłą kurtkę rowerową, na buty zaciągnąłem ochraniacze z neoprenu i wskoczyłem na siodełko ze świadomością, że zmarznę i zmoknę.

Cele miałem dwa. Ukryć kesza przy pałacyku w Sosnach i, jak pogoda pozwoli, pojechać na Witnicę i wyrwać wreszcie kesza schowanego koło Parku Drogowskazów.

Najpierw pojechałem polną drogą na Santocko. Trochę tam wiało między oczy. W sumie całą drogę albo padało, albo wiało. Często na raz wiało i padało. Tak więc tempo trzymałem raczej rekreacyjne.

Kościółek w Santocku © donremigio


W okolicach Marwic przyszłość zaczęła malować się w mokrych barwach.

Okolice Marwic - nagle pociemniało © donremigio


W połowie drogi między Marwicami a Sosnami rozpadało się dość mocno. Jednak gdy dojeżdżałem do pałacyku wyszło słoneczko.
Co do pałacyku to ostatnio napisałem, że znalazłem niewiele informacji na jego temat. Kesza trzeba było jednak jakoś opisać, tak więc siadłem dzisiaj z wujkiem googlem i pogadaliśmy sobie nieco dłużej. Oto co udało mi się z niego wycisnąć:

Pałac zlokalizowany jest w wiosce Sosny, przy drodze prowadzącej z Lubna do Witnicy.

W 1816 roku Sosny znalazły się w posiadaniu Kaspara Lebrechta von Klitzing. Z jego ini­cjatywy powstał pałac oraz założono park. Pałac wybudowano w 1835 roku i zrealizowany został według projektu Neubarta. Na cześć fundatora nad wejściem głównym umieszczono napis o treści: „Caspar Lebrecht von Klitzing zu Demmertin in der Prignitz im Jahre 1783 geboren, hat dieses Haus im Jahre 1835 erbauen lessen”. Majątek ziemski znajdował się w posiadaniu rodziny von Klitzing do początku 1945 roku. Ostatni właściciel, Werner von Klitzing, został zastrzelony przez żoł­nierzy radzieckich.

W 1945 roku majątek został znacjonalizowany. Większość wyposażenia i wystrój pałacu zostało zniszczone.

W latach 50 w budynku pałacu znajdowała się administracja Przedsiębiorstwa Połowów i Usług Rybnych „Gryf” ze Szczecina. W latach 1962-1965 w pałacu prowadzono ośrodek kolonijny. Od 1971 roku pałac stanowił własność komunalną, a w budynku mieściły się wydzielone mieszkania lokatorskie. Obiekt od lat 70. XX wieku jest nieużytkowany i systematycznie popada w ruinę. Obecnie znajduje się w rę­kach prywatnych.


Skrzynkę schowałem raz dwa, miejsce już miałem upatrzone, i zacząłem zastanawiać się co dalej. Chmurki na niebie szaro bure, dalszy opad atmosferyczny bardzo możliwy. Do Witnicy w sumie dość blisko, a jak mam zmoknąć to i tak zmoknę. Tak więc ruszyłem na rzeczoną Witnicę po kesza albo i dwa.

Pałacyk w Sosnach © donremigio


Totem w Sosnach © donremigio


Kesz wiedziałem gdzie jest ukryty, tylko już dwa razy macałem za nim i nic z tego nie wyszło. Teraz znalazłem go w ciągu dwóch minut. Zadowolony ruszyłem do kolejnego kesza ukrytego w Zaułku Kowala. Tutaj jednak poległem. Jako że nad Witnicą chmury były coraz ciemniejsze, zrezygnowany wsiadłem na rower i ruszyłem w drogę powrotną.

Witnica - park drogowskazów © donremigio


Witnica - park drogowskazów - tu jest skitrany geocache © donremigio


Zaczęło znowu padać. Mijając Nowiny Wielkie przypomniałem sobie o jeszcze jednym keszu, który powinien być ukryty gdzieś przy Parku Dinozaurów. Deszcz padał już w najlepsze. Ja już jednak byłem tak zmoknięty, że chwila postoju w poszukiwaniu kesza nie robiła mi różnicy.
Skręciłem więc i zacząłem rozglądać się za skrzynką. Według opisu powinna być schowana gdzieś na wysokości 2m. Tak więc obmacałem cały płot ale nic z tego nie wyszło. Machnąłem więc ręką i pojechałem na Gorzów. W sumie już późno się robiło. Bazyla czas było nakarmić i Grand prix na żużlu chciałem jeszcze oglądnąć. A te dwa kesze ... to ja jeszcze wyrwę w tym roku.



Statystyki:
Odległość: 18.60 km;
Czas: 00:56 h
Średnia: 19.93 km/h;
Temperatura:15.0;

wieczorny spacerek

Środa, 5 października 2011 | Komentarze 0


Trasa miała być podobna jak wczoraj, ale postraszyła mnie nieco krótka mżawka i skróciłem jazdę. W sumie niepotrzebnie, bo nie rozpadało się za bardzo, ale jakoś nie miałem ochoty moknąć. Tak więc dość szybko odbiłem w las na Wojcieszyce i polami pojechałem leniwie na Gorzów.


Statystyki:
Odległość: 26.00 km;
Czas: 01:15 h
Średnia: 20.80 km/h;
Temperatura:18.0;

nocą

Wtorek, 4 października 2011 | Komentarze 0


Trochę po ciemnym lesie, trochę po mieście, ot takie spokojne kręcenie korbą wieczorową porą po różnych nawierzchniach.


Statystyki:
Odległość: 23.50 km;
Czas: 01:02 h
Średnia: 22.74 km/h;
Temperatura:12.0;

wieczorne kręcenie korbą

Niedziela, 2 października 2011 | Komentarze 0


Krótko, tylko na Łośno i w tył zwrot. Niebo bezchmurne. Gwiazdy poza miastem wyglądają wspaniale. Widać nawet drogę mleczną. I to by było na tyle. Pozdrower.


Statystyki:
Odległość: 51.30 km;
Czas: 02:05 h
Średnia: 24.62 km/h;
Temperatura:20.0;

keszobranie w Lubnie

Sobota, 1 października 2011 | Komentarze 4


Jakoś dzisiaj rozleniwiony byłem. Były jakieś plany co by na Lubno jechać po kesza, ale jakoś tak ochoty nie było we mnie. Do działania poderwał mnie Mateusz pytając się co z wycieczką. W sumie czemu by nie. Jeszcze szybkie pytanko do Sławka i począłem wciskać się w obcisłe wdzianko cyklisty.

Droga do Lubna przebiegła bezproblemowo. Jedynie w Baczynie na podjeździe nieco mnie wymęczył wmordewiatr. Po odbiciu w lewo na Lubno wiatr już tak nie przeszkadzał.

Co można napisać o samym Lubnie. Lubno to wieś w położona w województwie lubuskim. I chyba to by było na tyle. No można jeszcze wspomnieć o dwóch dębach szypułkowych i ruinach pałacyku. Chociaż w zasadzie to trudno mówić tutaj o ruinach. To bliżej nieokreślona kupka cegieł, wśród których skitrany jest geocache. Co my nałazili się po krzakach w jego poszukiwaniu to nasze. Wreszcie jakoś go dorwaliśmy i spoceni, oraz poparzeni przez pokrzywy, jak najszybciej opuściliśmy to miejsce.

Pałacyk wyglądał kiedyś tak:




Teraz wygląda tak:
Ruiny pałacyku w Lubnie © donremigio


O pałacyku w Lubnie. [za opisem geocache]

Podczas drugiej wojny światowej właścicielami majątku byli zagorzali zwolennicy Hitlera. Bywał tu Adolf, bywali różni prominenci hitlerowscy, urządzano zjazdy, parady, partyjne spotkania. Dziś z tej pięknej budowli pozostała raptem jedna malowniczo opleciona roślinnością ściana. Jeszcze czterdzieści lat temu ściana była o wiele bardziej imponująca. Należała do bajkowego niemal pałacyku, któremu szczęśliwie udało się przetrwać pożogę wojenną, ale lata socjalizmu nie obeszły się już z nim tak łaskawie. Zbudowano go w latach 1865-75. Neogotycka, romantyczna budowla, powstała z przebudowy starszego dworu (1765). Dokonano tego na zlecenie ówczesnego właściciela – von Bassewitza, ojca Gerdta Bernhardta Bassewitza – autora znanej niemieckiej baśni o wyprawie Piotrusia na księżyc (Peterchens Mondfahrt). Pałacyk został sprzedany rodzinie von Treichel i pozostawał w jej rękach aż do wybuchu wojny. Karol von Treichel zaprzyjaźnił się i dość szybko uległ wpływom późniejszego kata Warszawy Ericha von dem Bach-Zalewskiego, mieszkającego wówczas w pobliskim Bogdańcu. W krótkim czasie piękny pałac stał się – rzec można – kuźnią nazizmu, SS-mańskim gniazdem. Później czasy się zmieniły. Pałac przeistoczył się w siedzibę PGR. Były tam biura, mieszkania, stołówka, urządzano w nim zabawy. Wreszcie nastał czas rozliczeń ze złą epoką i… opuszczony w 1963 r. pałac zamienił się w ruinę.

Więcej o pałacyku TUTAJ

Ty ... gdzie my jesteśmy ? © donremigio


Podczas kontemplacji dębu Mateusz został niespodziewanie zaatakowany przez słodkiego szczeniaka.
Pies wyglądał na wygłodniałego © donremigio


Po chwili wygłodniała bestia zainteresowała się moją apetycznie wyglądającą łydką.
Wygłodniały szczeniak © donremigio


Jako, że mieliśmy jeszcze nieco czasu pojechaliśmy zobaczyć pałacyk w Sosnach. Pałacyk w stanie całkiem dobrym. Ze sporym nakładem finansowym może nawet coś z niego da się zrobić. Niestety jedyną informacją jaką znalazłem o pałacyku to fakt iż jest to klasycystyczny pałac z 1835 roku częściowo przebudowany w 1908 roku.

Pałacyk w Sosnach © donremigio


Pałacyk w Sosnach © donremigio


Pałacyk w Sosnach © donremigio


Pałacyk w Sosnach © donremigio


Za pałacykiem jest jezioro i całkiem spory park. Wydaje mi się, że wyremontowany pałacyk wraz z rozległym parkiem i jeziorem może być niezłym miejscem na ośrodek kursokonferencyjny.
Jezioro za pałacykiem w Sosnach © donremigio


Pałacyk w Sosnach - budynki gospodarcze. © donremigio


Zbliżała się godzina 17, a Mateusz miał być w domu o 18 tak więc jak tylko chłopaki wyczołgali się z pałacyku wskoczyliśmy na aluminiowe rumaki i pognaliśmy, już bez postojów, na Gorzów Shiti.