Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2011
Dystans całkowity: | 543.06 km (w terenie 59.00 km; 10.86%) |
Czas w ruchu: | 22:57 |
Średnia prędkość: | 23.66 km/h |
Maks. tętno średnie: | 152 (73 %) |
Suma kalorii: | 24340 kcal |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 36.20 km i 1h 31m |
Więcej statystyk |
Statystyki:
Odległość: 27.60 km;
Czas: 01:35 h
Średnia: 17.43 km/h;
Temperatura:12.0;
Czas: 01:35 h
Średnia: 17.43 km/h;
Temperatura:12.0;
rozdziewiczanie roweru Pajdy
Sobota, 9 kwietnia 2011 | Komentarze 2
Wybitnie lajtowym tempem. Forma Pajdy gdzieś tam majta się gdzieś przy glebie i dopiero podnosi swój łeb. Do tego mały wiaterek, spory kawałek po mieście i średnia wyszła jaka wyszła. Ale to nie wyścig, czasem można sobie pojeździć, polansować się i zwyczajnie pogadać.
Jak dojechaliśmy nad jezioro to popstrykałem parę fotek, ostatnio żadnego nie wrzucałem, tak więc nadrabiam nieco zaległości, bo jakoś tak pustawo się tutaj zrobiło.
Jak dojechaliśmy nad jezioro to popstrykałem parę fotek, ostatnio żadnego nie wrzucałem, tak więc nadrabiam nieco zaległości, bo jakoś tak pustawo się tutaj zrobiło.
Jezioro Grabino© donremigio
Gdzieś w lesie© donremigio
Jezioro Grabino© donremigio
Jezioro Grabino© donremigio
Jezioro Grabino© donremigio
Gdzieś w lesie© donremigio
Kategoria Fotorelacja, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 20.40 km;
Czas: 01:02 h
Średnia: 19.74 km/h;
Temperatura:10.0;
Czas: 01:02 h
Średnia: 19.74 km/h;
Temperatura:10.0;
a wicher dmie
Czwartek, 7 kwietnia 2011 | Komentarze 0
Pod wieczór wskoczyłem sobie na siodełko, co by spalić nieco tłuszczyku. Z perspektywy okna pogoda wyglądała zacnie, lecz po wyjściu rzeczywistość uderzyła mnie w twarz. Z siłą huraganu Katrina. Prosto między oczy. Myślałem, że mi kask zwieje z łepetyny. Cieszyło mnie jedynie, że wracać będę z wiatrem, i to takim, że w zasadzie nie będę musiał pedałować. No i faktycznie, pod górkę z wiatrem jechało mi się lepiej niż z górki pod wiatr. Dobrze, że to była taka mikra i spokojna wycieczka, bo dłuższa jazda z takimi wiatrem jest mało sympatyczna.
Z Bazylem jeszcze na spacer muszę iść. Chyba obwieszę go cegłówkami, żeby mi nie odfrunął.
Z Bazylem jeszcze na spacer muszę iść. Chyba obwieszę go cegłówkami, żeby mi nie odfrunął.
Statystyki:
Odległość: 22.20 km;
Czas: 01:03 h
Średnia: 21.14 km/h;
Temperatura:10.0;
Czas: 01:03 h
Średnia: 21.14 km/h;
Temperatura:10.0;
relaksacyjnie
Poniedziałek, 4 kwietnia 2011 | Komentarze 1
Takie tam lajtowe deptanko po zmroku. Na krzyżówce przed Łośnem odbiłem w las i płosząc zwierzynę łowną poturlałem się do domu.
Kondycja coraz lepsza, nogi coraz silniejsze, jedynie moje urocze krocze potrzebuje nieco większej hardości i twardości. No i parę kilo zimowego sadełka trza zrzucić.
Kondycja coraz lepsza, nogi coraz silniejsze, jedynie moje urocze krocze potrzebuje nieco większej hardości i twardości. No i parę kilo zimowego sadełka trza zrzucić.
Statystyki:
Odległość: 46.30 km;
Czas: 01:46 h
Średnia: 26.21 km/h;
Temperatura:20.0;
Czas: 01:46 h
Średnia: 26.21 km/h;
Temperatura:20.0;
pętelka przez Różanki i Rybakowo
Niedziela, 3 kwietnia 2011 | Komentarze 0
Pogoda wręcz letnia. 20 stopni, fakt czasem wiatr dokuczał, zwłaszcza w okolicach Łośna, ale jechało się tak sympatycznie, że nawet się nie zatrzymywałem na odpoczynek. Tym bardziej, że wysypało rowerzystami i w zasadzie ledwo wyprzedziłem jednego, to już kolejny pojawiał się na horyzoncie. A wtedy budzi się we mnie zwierz i gonię swoją ofiarę z pianą na ustach.
W pewnym momencie przed sobą dojrzałem dwie jaskrawe koszulki. Pomyślałem sobie, że albo dwóch młodych na treningu, albo rodzinka emerytów i rencistów na wycieczce krajoznawczej. Sporo takich babciowych ekip jeździ po tej trasie. Rozgadane, ubrane przepisowo, a nawet bym powiedział, że aż za bardzo przepisowo. Jaskrawe koszulki, odblaskowe płachty na plecach, rowery całe w odblaskach, lusterka srelka duperelka. Czasem się dziwię, że aż tyle rzeczy można do roweru przypiąć i jeszcze jest on w stanie się poruszać.
Tym razem jednak okazało się, że jadąca przede mną para to ani młodzi gniewni, ani rozgadane emerytki. Dwóch dziadków, jeden miał chyba z 70 lat, pomykali sobie na szosówkach jakieś 27km/h.
Kurczę, mam nadzieję, że w ich wieku będę jeszcze miał ochotę sobie tak śmigać na rowerku.
W pewnym momencie przed sobą dojrzałem dwie jaskrawe koszulki. Pomyślałem sobie, że albo dwóch młodych na treningu, albo rodzinka emerytów i rencistów na wycieczce krajoznawczej. Sporo takich babciowych ekip jeździ po tej trasie. Rozgadane, ubrane przepisowo, a nawet bym powiedział, że aż za bardzo przepisowo. Jaskrawe koszulki, odblaskowe płachty na plecach, rowery całe w odblaskach, lusterka srelka duperelka. Czasem się dziwię, że aż tyle rzeczy można do roweru przypiąć i jeszcze jest on w stanie się poruszać.
Tym razem jednak okazało się, że jadąca przede mną para to ani młodzi gniewni, ani rozgadane emerytki. Dwóch dziadków, jeden miał chyba z 70 lat, pomykali sobie na szosówkach jakieś 27km/h.
Kurczę, mam nadzieję, że w ich wieku będę jeszcze miał ochotę sobie tak śmigać na rowerku.
Statystyki:
Odległość: 37.16 km;
Czas: 01:31 h
Średnia: 24.50 km/h;
Temperatura:14.0;
Czas: 01:31 h
Średnia: 24.50 km/h;
Temperatura:14.0;
nad jeziorko
Piątek, 1 kwietnia 2011 | Komentarze 0
Dzisiaj ze Sławkiem pojechaliśmy nad Lipy. W sumie miało być spokojnie, i było ale tylko w jedną stronę. Gdy ruszyliśmy w drogę powrotną, obierając azymut na Gorzów, obok nas śmignął pędzący dość szybko uzbrojony w spd cyklista na mtb. Od razu zawrzała we mnie krew Hruna Barbarzyńcy. Napiąłem swą odtłuszczoną klatę i siadłem mu na kole. Po jakimś kilometrze wyprzedziłem go na zakręcie i jechałem z przodu dobre 10km.
Deptaliśmy tak 32-33km/h, ale tuż przed podjazdem wyprzedził mnie i depnął do 35km/h. Wtedy poczułem jak to jest jak się za kimś jedzie. Zazwyczaj to ja jadę z przodu z Sławek z tyłu. Jadąc za kolesiem 35km/h miałem tętno w okolicach 155 i spadało, jadąc przed nim jakieś 170 i sapałem jak lokomotywa.
Za kolesiem całkiem fajnie się jechało, jednak czegoś mi brakowało. Czegoś istotnego.
Sławek.
Pożegnałem więc kolesia i zawróciłem, co by Sławek nie wracał sam do domu. Dość szybko się spotkaliśmy i podeptaliśmy już spokojnie do domostw.
Deptaliśmy tak 32-33km/h, ale tuż przed podjazdem wyprzedził mnie i depnął do 35km/h. Wtedy poczułem jak to jest jak się za kimś jedzie. Zazwyczaj to ja jadę z przodu z Sławek z tyłu. Jadąc za kolesiem 35km/h miałem tętno w okolicach 155 i spadało, jadąc przed nim jakieś 170 i sapałem jak lokomotywa.
Za kolesiem całkiem fajnie się jechało, jednak czegoś mi brakowało. Czegoś istotnego.
Sławek.
Pożegnałem więc kolesia i zawróciłem, co by Sławek nie wracał sam do domu. Dość szybko się spotkaliśmy i podeptaliśmy już spokojnie do domostw.