Wpisy archiwalne w kategorii
Fotorelacja
Dystans całkowity: | 9060.79 km (w terenie 802.00 km; 8.85%) |
Czas w ruchu: | 400:18 |
Średnia prędkość: | 22.46 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 156 (83 %) |
Maks. tętno średnie: | 154 (74 %) |
Suma kalorii: | 134204 kcal |
Liczba aktywności: | 108 |
Średnio na aktywność: | 83.90 km i 3h 44m |
Więcej statystyk |
Statystyki:
Odległość: 24.20 km;
Czas: 01:06 h
Średnia: 22.00 km/h;
Temperatura:11.0;
Czas: 01:06 h
Średnia: 22.00 km/h;
Temperatura:11.0;
nieco spokojniej
Środa, 23 marca 2011 | Komentarze 5
Dzisiaj spokojnie, bez napinania klaty. Na krzyżówce przed Łośnem odbiłem w las i pojechałem na Wojcieszyce. Po wczorajszym mocniejszym deptaniu nogi nieco były zdrętwiałe i taki spacerek nawet się przydał.


Zachodzik słoneczka© donremigio
Kategoria Fotorelacja
Statystyki:
Odległość: 36.20 km;
Czas: 01:30 h
Średnia: 24.13 km/h;
Temperatura:12.0;
Czas: 01:30 h
Średnia: 24.13 km/h;
Temperatura:12.0;
pierwszy raz ze Sławkiem
Sobota, 12 marca 2011 | Komentarze 2
Sławkowi zachciało się wybrać dzisiaj pierwszy raz w tym roku na rower. Sławek ciepłolubny jest, tak więc jego wyjście z jaskini oznacza rychłe nadejście wiosny.
Trasa to standard, na Łośno nad jeziorko i powrót.
Aparatu nie brałem, ale za to wrzucę słit fotki Bazyla. Przez zimę zarósł i wyglądał jak stary mop, ale po ostatnim strzyżeniu wreszcie wygląda jak na sznaucera przystało.



Trasa to standard, na Łośno nad jeziorko i powrót.
Aparatu nie brałem, ale za to wrzucę słit fotki Bazyla. Przez zimę zarósł i wyglądał jak stary mop, ale po ostatnim strzyżeniu wreszcie wygląda jak na sznaucera przystało.
Kategoria Fotorelacja
Statystyki:
Odległość: 24.50 km;
Czas: 01:07 h
Średnia: 21.94 km/h;
Temperatura:2.0;
Czas: 01:07 h
Średnia: 21.94 km/h;
Temperatura:2.0;
nie za daleko, nie za blisko
Środa, 2 marca 2011 | Komentarze 4
Krótkie pedałowanie w ramach zrzucania zimowego sadełka. Przydało by się w marcu przynajmniej tak ze 300 km zrobić. Raczej będzie się już robić cieplej, tak więc powinno się dać nawet więcej wykręcić.


Zachód słońca© donremigio
Kategoria Fotorelacja
Statystyki:
Odległość: 36.00 km;
Czas: 01:40 h
Średnia: 21.60 km/h;
Temperatura:0.0;
Czas: 01:40 h
Średnia: 21.60 km/h;
Temperatura:0.0;
tu i tam o zmierzchu
Sobota, 12 lutego 2011 | Komentarze 0
Takie tam wziu wziu po obrzeżach miasta. Słoneczko przyświecało, aczkolwiek jakiegoś upału nie odnotowałem.
Na zdjęciu poniżej skrzyżowanie komina, studni i anteny ;) Jak ta technika poszła do przodu.

Na zdjęciu poniżej skrzyżowanie komina, studni i anteny ;) Jak ta technika poszła do przodu.

Dynks na dachu© donremigio
Kategoria Fotorelacja
Statystyki:
Odległość: 36.00 km;
Czas: 01:44 h
Średnia: 20.77 km/h;
Temperatura:5.0;
Czas: 01:44 h
Średnia: 20.77 km/h;
Temperatura:5.0;
Szaro, buro, mokro
Niedziela, 16 stycznia 2011 | Komentarze 2
Pogoda, jak to ostatnio bywa, średnio sympatyczna. Wilgotno, szaro, wszędzie błoto i psie kupy. Forma już się ulotniła i każdy kilometr jakby był dłuższy niż latem, a każda górka bardziej stroma.
Dobrze jednak poczuć pod tyłkiem siodełko rowerowe. Od razu uśmiech na mym obliczu zagościł.
Póki pogoda sprzyja kręceniu to trzeba to wykorzystać, bo w lutym różnie może być.
Tak czy siak Lipy już zaliczone w tym roku :)


Dobrze jednak poczuć pod tyłkiem siodełko rowerowe. Od razu uśmiech na mym obliczu zagościł.
Póki pogoda sprzyja kręceniu to trzeba to wykorzystać, bo w lutym różnie może być.
Tak czy siak Lipy już zaliczone w tym roku :)

Lipy - Jezioro Lubie - lubuskie© donremigio

Lipy - Jezioro Lubie - lubuskie© donremigio
Kategoria Zimowo, Fotorelacja
Statystyki:
Odległość: 23.00 km;
Czas: 01:22 h
Średnia: 16.83 km/h;
Temperatura:-4.0;
Czas: 01:22 h
Średnia: 16.83 km/h;
Temperatura:-4.0;
żarty się skończyły
Sobota, 27 listopada 2010 | Komentarze 1
Na dworze zimno, ale w sumie śnieg nie pada. Wczoraj trochę posypało ale miałem nadzieję, że droga na Łośno będzie przejezdna. W zasadzie to byłem pewien, że będzie w porządku, bo śnieg to co najwyżej na trawniku było widać.
Bazyl wydawał się być lekko zdegustowany moim pomysłem jazdy na rowerze w taką pogodę. On raczej preferuje spanie pod pierzyną.
Nie zważając na jego minę zacząłem wbijać się w zimowe ubranko cyklisty.
Początek jazdy nie zapowiadał problemów. Ot trochę nieodgarniętego śniegu na ścieżce rowerowej, szosa na Barlinek czarna, czym tu się martwić.
Pierwsze zwątpienie nastąpiło gdy skręciłem na Lipy. To lokalna, wiodąca przez las droga i tam zawsze leży więcej śniegu niż na głównej drodze na Barlinek. I to najczęściej zmarzniętego, ubitego śliskiego jak lód śniegu. No ale w sumie przedwczoraj jechałem tamtędy i było ok.
Jednak jak widać wystarczył jeden dzień nieco większych opadów śniegu i, że tak powiem, dupa zimna. Pod pierwszą górkę rower zaczął tańczyć mi w lewo i prawo. Zacisnąłem jednak zęby i deptałem dalej. Z górki wydawało się, że jest nieco lepiej, jednak droga była pokryta cieniutką warstwą lodu i po wjechaniu w nieco bardziej dziurawy asfalt prawie wylądowałem w rowie. Im dalej w las tym gorzej.
Jakoś nieciekawie mi się jechało po czymś takim. Asfalt tam jest wybitnie dziurawy, tak więc rower ślizga się od dziury do dziury.

Postanowiłem więc wjechać w las. Śniegu nie ma tam jeszcze na tyle by się zakopać, a i nawet jeśli zaliczę glebę to wole to zrobić tam niż pod nadjeżdżający samochód.

Po lesie jechało się nawet sympatycznie. Dość szybko wyjechałem w okolicach Kłodawy i stamtąd już spokojnie pojechałem do domu.
Muszę jednak tylko pomyśleć o innej trasie na zimowe wycieczki rowerowe.
Bazyl wydawał się być lekko zdegustowany moim pomysłem jazdy na rowerze w taką pogodę. On raczej preferuje spanie pod pierzyną.

Zdegustowany Bazyl© donremigio
Nie zważając na jego minę zacząłem wbijać się w zimowe ubranko cyklisty.
Początek jazdy nie zapowiadał problemów. Ot trochę nieodgarniętego śniegu na ścieżce rowerowej, szosa na Barlinek czarna, czym tu się martwić.
Pierwsze zwątpienie nastąpiło gdy skręciłem na Lipy. To lokalna, wiodąca przez las droga i tam zawsze leży więcej śniegu niż na głównej drodze na Barlinek. I to najczęściej zmarzniętego, ubitego śliskiego jak lód śniegu. No ale w sumie przedwczoraj jechałem tamtędy i było ok.
Jednak jak widać wystarczył jeden dzień nieco większych opadów śniegu i, że tak powiem, dupa zimna. Pod pierwszą górkę rower zaczął tańczyć mi w lewo i prawo. Zacisnąłem jednak zęby i deptałem dalej. Z górki wydawało się, że jest nieco lepiej, jednak droga była pokryta cieniutką warstwą lodu i po wjechaniu w nieco bardziej dziurawy asfalt prawie wylądowałem w rowie. Im dalej w las tym gorzej.
Jakoś nieciekawie mi się jechało po czymś takim. Asfalt tam jest wybitnie dziurawy, tak więc rower ślizga się od dziury do dziury.

Po tym kiepsko się jedzie.© donremigio
Postanowiłem więc wjechać w las. Śniegu nie ma tam jeszcze na tyle by się zakopać, a i nawet jeśli zaliczę glebę to wole to zrobić tam niż pod nadjeżdżający samochód.

Coraz więcej śniegu© donremigio
Po lesie jechało się nawet sympatycznie. Dość szybko wyjechałem w okolicach Kłodawy i stamtąd już spokojnie pojechałem do domu.
Muszę jednak tylko pomyśleć o innej trasie na zimowe wycieczki rowerowe.
Kategoria Fotorelacja, Wokół Gorzowa, Zimowo
Statystyki:
Odległość: 34.00 km;
Czas: 01:29 h
Średnia: 22.92 km/h;
Temperatura:10.0;
Czas: 01:29 h
Średnia: 22.92 km/h;
Temperatura:10.0;
Świątecznie
Sobota, 30 października 2010 | Komentarze 0
Najpierw z siostrą, szwagrem i siostrzenicami na plac zabaw gdzie przystąpiliśmy to gier i zabaw na świeżym powietrzu.


Po intensywnej dawce ruchu wskoczyłem na swego rumaka i pokręciłem się nieco po lesie. Pogoda wyśmienita, prawdziwa Złota Jesień.


Huśtawka w wersji multiplayer© donremigio

Plac zabaw© donremigio
Po intensywnej dawce ruchu wskoczyłem na swego rumaka i pokręciłem się nieco po lesie. Pogoda wyśmienita, prawdziwa Złota Jesień.

Gdzieś w lesie - lubuskie© donremigio
Kategoria Fotorelacja, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 29.00 km;
Czas: 01:35 h
Średnia: 18.32 km/h;
Temperatura:12.0;
Czas: 01:35 h
Średnia: 18.32 km/h;
Temperatura:12.0;
Marzęcin - spalona wioska widmo
Sobota, 23 października 2010 | Komentarze 0
Kręcę się po okolicy rowerem od ładnych paru lat i dopiero niedawno od kontka dowiedziałem się o spalonej przez Rosjan w 1945 roku wiosce. Jest do niej rzut beretem więc podjechałem tam zobaczyć co i jak.
Z samej wioski już nic nie zostało. W miejscu gdzie było centrum wioski stoi tablica do której prowadzi niczym nie wyróżniająca się droga, kawałek dalej jest lapidarium i to w zasadzie wszystko.
Jadąc wzdłuż byłej wioskowej głównej drogi czuć jednak pewien klimat. Pewnie to przez świadomość, że kiedyś było to miejsce tętniące życiem, a teraz to w zasadzie zwykły las. Aż dziw bierze, że na mijanej polance było kiedyś boisko sportowe, a kawałek dalej remiza strażacka.
Parę kilometrów od wioski jest jeszcze pomnik niemieckiego leśniczego który upamiętnia miejsce, w którym zamordowali go kłusownicy.
Poniżej kilka zdjęć z okolicy. Dość ciemno już było i wyszły tak sobie. Tutaj można znaleźć nieco lepsze.




Z samej wioski już nic nie zostało. W miejscu gdzie było centrum wioski stoi tablica do której prowadzi niczym nie wyróżniająca się droga, kawałek dalej jest lapidarium i to w zasadzie wszystko.
Jadąc wzdłuż byłej wioskowej głównej drogi czuć jednak pewien klimat. Pewnie to przez świadomość, że kiedyś było to miejsce tętniące życiem, a teraz to w zasadzie zwykły las. Aż dziw bierze, że na mijanej polance było kiedyś boisko sportowe, a kawałek dalej remiza strażacka.
Parę kilometrów od wioski jest jeszcze pomnik niemieckiego leśniczego który upamiętnia miejsce, w którym zamordowali go kłusownicy.
Poniżej kilka zdjęć z okolicy. Dość ciemno już było i wyszły tak sobie. Tutaj można znaleźć nieco lepsze.

Droga wiodąca do spalonej wioski Marzęcin© donremigio

Marzęcin - tablica© donremigio

Marzęcin - centrum wioski© donremigio

Marzęcin - Pomnik niemieckiego leśniczego© donremigio
Kategoria Fotorelacja, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 33.00 km;
Czas: 01:20 h
Średnia: 24.75 km/h;
Temperatura:9.0;
Czas: 01:20 h
Średnia: 24.75 km/h;
Temperatura:9.0;
Nowy członek rodziny - Bazyl
Wtorek, 12 października 2010 | Komentarze 4
Dziś pojawił się w naszym domostwie nowy członek rodziny. Bazyl z domu Karat Wigonia. Z założenia ma być pogromcą wrogów rodziny. Szkolenie już rozpoczęte i będzie obejmować:
- obalanie i duszenie wroga rodziny;
- przegryzanie tętnicy udowej;
- odgryzanie kończyn;
Jak na razie efekty są raczej mizerne. Opanował jedynie do perfekcji technikę obalania polegającą na czułym wylizaniu i łaskotaniu pyszczkiem. Zaczynam mieć wątpliwości czy sznaucer miniaturka nadaje się do roli pogromcy. Czas pokaże.

- obalanie i duszenie wroga rodziny;
- przegryzanie tętnicy udowej;
- odgryzanie kończyn;
Jak na razie efekty są raczej mizerne. Opanował jedynie do perfekcji technikę obalania polegającą na czułym wylizaniu i łaskotaniu pyszczkiem. Zaczynam mieć wątpliwości czy sznaucer miniaturka nadaje się do roli pogromcy. Czas pokaże.

Nowy członek rodziny - Bazyl© donremigio
Kategoria Fotorelacja, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 50.00 km;
Czas: 02:05 h
Średnia: 24.00 km/h;
Temperatura:18.0;
Czas: 02:05 h
Średnia: 24.00 km/h;
Temperatura:18.0;
spotkanie z orłem bielikiem
Środa, 22 września 2010 | Komentarze 3
Niebo niebieskie, słoneczko za oknem, wstyd było siedzieć przed monitorem.
Trasa wycieczki standardowa, czyli okolice Łośna, Lip i Dankowa. Noga dzisiaj nie zapodawała i jechało się dość ciężkawo. Może dlatego, że w sumie pogoda to taki ciepłozim. Znaczy za zimno na krótki, za ciepło by w długim jechać. I suma summarum męczyłem i pociłem się w długim, bo wole by mi było za ciepło niż żeby mnie przewiało.
Po mniej więcej 25 km zjechałem w las strzelić fotkę jakiemuś drzewostanowi co by było wstawić coś na bloga. Gdy znalazłem sobie jakiś pejzaż i zacząłem focić, tuż nad głową rozległy się jakieś ptasie wrzaski. Jakieś wróble się kłócą, pomyślałem sobie i dalej spokojnie fociłem krzaczki. No ale ptaki darły się coraz głośniej i w sumie jakoś przestało mi to pasować do wróbli. Spojrzałem do góry. O rzesz ty w mordę jeża coś wyrośnięte te wróble.



Wiem, że u nas bielików jest sporo, ale nigdy nie miałem okazji spotkać jakiegoś gdy miałem akurat aparat w ręku. Pierwszy raz widziałem bielika parę lat temu jak spokojnie i dostojnie leciał sobie tuż nad jezdnią. Wtedy zdałem sobie sprawę jakie wielkie to bydle. W zasadzie swoimi skrzydłami zajmował niemal cały pas jezdni.
Innym razem bielik przestraszył mnie gdy siedziałem nad jeziorem na ławeczce. Znaczy bardziej to on się przestraszył. Chociaż mi też serce skoczyło gdy taki kanarek na sterydach wyskoczył z krzaków, machnął skrzydłami i łypiąc na mnie swoimi ślepiami wzbił się i poleciał między drzewa.
A te tak się darły bo we dwójkę odganiały trzeciego. Pewnie młodzika.
No i jeszcze jedna sprawa. W tytule popełniłem błąd. Bielik błędnie uważany jest za orła, jest raczej zaliczany do odrębnej podrodziny – orłanów. Ale orzeł bielik brzmi lepiej niż orłan bielik :)
.
Trasa wycieczki standardowa, czyli okolice Łośna, Lip i Dankowa. Noga dzisiaj nie zapodawała i jechało się dość ciężkawo. Może dlatego, że w sumie pogoda to taki ciepłozim. Znaczy za zimno na krótki, za ciepło by w długim jechać. I suma summarum męczyłem i pociłem się w długim, bo wole by mi było za ciepło niż żeby mnie przewiało.
Po mniej więcej 25 km zjechałem w las strzelić fotkę jakiemuś drzewostanowi co by było wstawić coś na bloga. Gdy znalazłem sobie jakiś pejzaż i zacząłem focić, tuż nad głową rozległy się jakieś ptasie wrzaski. Jakieś wróble się kłócą, pomyślałem sobie i dalej spokojnie fociłem krzaczki. No ale ptaki darły się coraz głośniej i w sumie jakoś przestało mi to pasować do wróbli. Spojrzałem do góry. O rzesz ty w mordę jeża coś wyrośnięte te wróble.

Bieliki nad lubuskim - okolice Łośna i Lip© donremigio

Bieliki nad lubuskim - okolice Łośna i Lip© donremigio

Bieliki nad lubuskim - okolice Łośna i Lip© donremigio
Wiem, że u nas bielików jest sporo, ale nigdy nie miałem okazji spotkać jakiegoś gdy miałem akurat aparat w ręku. Pierwszy raz widziałem bielika parę lat temu jak spokojnie i dostojnie leciał sobie tuż nad jezdnią. Wtedy zdałem sobie sprawę jakie wielkie to bydle. W zasadzie swoimi skrzydłami zajmował niemal cały pas jezdni.
Innym razem bielik przestraszył mnie gdy siedziałem nad jeziorem na ławeczce. Znaczy bardziej to on się przestraszył. Chociaż mi też serce skoczyło gdy taki kanarek na sterydach wyskoczył z krzaków, machnął skrzydłami i łypiąc na mnie swoimi ślepiami wzbił się i poleciał między drzewa.
A te tak się darły bo we dwójkę odganiały trzeciego. Pewnie młodzika.
No i jeszcze jedna sprawa. W tytule popełniłem błąd. Bielik błędnie uważany jest za orła, jest raczej zaliczany do odrębnej podrodziny – orłanów. Ale orzeł bielik brzmi lepiej niż orłan bielik :)
.
Kategoria Fotorelacja, Wokół Gorzowa