Wpisy archiwalne w kategorii
Fotorelacja
Dystans całkowity: | 9060.79 km (w terenie 802.00 km; 8.85%) |
Czas w ruchu: | 400:18 |
Średnia prędkość: | 22.46 km/h |
Maksymalna prędkość: | 46.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 156 (83 %) |
Maks. tętno średnie: | 154 (74 %) |
Suma kalorii: | 134204 kcal |
Liczba aktywności: | 108 |
Średnio na aktywność: | 83.90 km i 3h 44m |
Więcej statystyk |
Statystyki:
Odległość: 112.70 km;
Czas: 04:36 h
Średnia: 24.50 km/h;
Temperatura:24.0;
Czas: 04:36 h
Średnia: 24.50 km/h;
Temperatura:24.0;
wyrwanie geocache z Puszczy Noteckiej
Sobota, 20 sierpnia 2011 | Komentarze 2
Na wyrwanie tego geocache zbierałem się dość długo. Jakoś nigdy nie było mi po drodze do niego, ale ukryty jest w urokliwym miejscu, zwanym Puszczą Notecką, tak więc ze Sławkiem podeptaliśmy w jego kierunku.
Pierwszy przystanek w Lipkach Wielkich tuż przy pałacyku przekształconym w Ośrodek Szkolno-Wychowawczy. Sama wioska jest całkiem spora, a w czasach gdy istniało połączenie kolejowe Skwierzyna-Krzyż, we wsi funkcjonował dworzec kolejowy. Później jednak połączenie zlikwidowano, a tory usunięto. Teraz został tylko nasyp, po którym ma podobno prowadzić ścieżka rowerowa. Jeśli projekt dojdzie do skutku to będzie genialna ścieżka wiodąca skrajem Puszczy Noteckiej.

W Puszczy Noteckiej można nawet się zgubić. To ponad 135 tys. ha lasów ciągnący się od przez 100 km od Santoka i Skwierzyny na zachodzie po Oborniki na wschodzie przy średniej szerokości 20 km. Jak ktoś się uprze to może wjechać w okolicach Obornik w las i wyjechać pod Gorzowem.
Geocache ukryty był przy jeziorze Solecko. Żeby do niego się dostać musieliśmy przejechać się singielkiem wiodącym tuż przy jeziorze. Ścieżka urozmaicona i dla fanów szaleństw na MTB pozycja obowiązkowa.
Geocache ukryty był w spróchniałym drzewie, które wręcz rozpadało się w dłoniach.




Gdy wyjechaliśmy z lasu skierowaliśmy się ku Świniarom. Niestety asfalt szybko zmienił się w niezbyt przyjemny bruk których jechaliśmy aż to wioski.




W Gorzowie przywitała nas, ciekawie oświetlona przez zachód słońca, chmurka.

Kolejny geocache wyrwany. Na wschód od niego jest jeszcze sporo poukrywanych i zapewne będą one celem kolejnych wycieczek.
Pierwszy przystanek w Lipkach Wielkich tuż przy pałacyku przekształconym w Ośrodek Szkolno-Wychowawczy. Sama wioska jest całkiem spora, a w czasach gdy istniało połączenie kolejowe Skwierzyna-Krzyż, we wsi funkcjonował dworzec kolejowy. Później jednak połączenie zlikwidowano, a tory usunięto. Teraz został tylko nasyp, po którym ma podobno prowadzić ścieżka rowerowa. Jeśli projekt dojdzie do skutku to będzie genialna ścieżka wiodąca skrajem Puszczy Noteckiej.

Lipki Wielkie - pałac z XVII wieku przekształcony w Ośrodek Szkolno-Wychowawczy© donremigio
W Puszczy Noteckiej można nawet się zgubić. To ponad 135 tys. ha lasów ciągnący się od przez 100 km od Santoka i Skwierzyny na zachodzie po Oborniki na wschodzie przy średniej szerokości 20 km. Jak ktoś się uprze to może wjechać w okolicach Obornik w las i wyjechać pod Gorzowem.
Geocache ukryty był przy jeziorze Solecko. Żeby do niego się dostać musieliśmy przejechać się singielkiem wiodącym tuż przy jeziorze. Ścieżka urozmaicona i dla fanów szaleństw na MTB pozycja obowiązkowa.
Geocache ukryty był w spróchniałym drzewie, które wręcz rozpadało się w dłoniach.

Jezioro Solecko - Puszcza Notecka© donremigio

Wylegująca się ważka© donremigio

Element architektury leśnej - ziemianka - Puszcza Notecka© donremigio

Puszcza Notecka - leśny dukt© donremigio
Gdy wyjechaliśmy z lasu skierowaliśmy się ku Świniarom. Niestety asfalt szybko zmienił się w niezbyt przyjemny bruk których jechaliśmy aż to wioski.

Świniary - niezbyt przyjemny bruk© donremigio

Świniary - neogotycki kościół z II połowy XIX w© donremigio

Krowy w Świniarach© donremigio

Krowy wraz z pastuszkami© donremigio
W Gorzowie przywitała nas, ciekawie oświetlona przez zachód słońca, chmurka.

Świecąca chmurka - okolice Gorzowa© donremigio
Kolejny geocache wyrwany. Na wschód od niego jest jeszcze sporo poukrywanych i zapewne będą one celem kolejnych wycieczek.
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, Wokół Gorzowa, coś koło 100 km
Statystyki:
Odległość: 126.40 km;
Czas: 05:19 h
Średnia: 23.77 km/h;
Temperatura:27.0;
Czas: 05:19 h
Średnia: 23.77 km/h;
Temperatura:27.0;
po geocache w Mierzęcinie i Dobiegniewie
Niedziela, 14 sierpnia 2011 | Komentarze 5
Długi łykend, znośna pogoda tak więc wybraliśmy się ze Sławkiem do Mierzęcina. Po drodze były dwa geocache do wyrwania, jeden w Dobiegniewie drugi właśnie w Mierzęcinie.
Tiry dzisiaj miały zakaz jazdy, tak więc pojechaliśmy główną drogą. I ruch blachosmrodów faktycznie był znośny, ale za to ilość podjazdów i wmordeboczny wiatr dał się nam trochę we znaki.
Pierwszy postój w Strzelcach tuż przy lokalnej filharmonii, która zacniejsza jest niż ta w Łubiance ;)

Zaraz za Strzelcami natknęliśmy się na nieruchome elektrownie wiatrowe.

Kolejny postój już w Dobiegniewie przy geocache ukrytym na terenie byłego obozu jenieckiego Oflag IIC Woldenberg.
Obóz założyli Niemcy na przełomie lat 1939/1940. Początkowo funkcjonował jako Stalag IIc Woldenberg, czyli obóz dla żołnierzy szeregowych. 21.05.1940 r. przemianowano go na oflag, czyli obóz dla oficerów. W kwietniu 1942 r. oflag osiągnął najwyższy stan osobowy: 6740 jeńców w tym 5944 oficerów. Tym samym Oflag IIc Woldenberg stał się największym niemieckim obozem jenieckim w czasie II wojny światowej.
Przez długie lata powojenne teren obozu był dobrze zachowany, ponieważ istniał tu zakład tuczu trzody chlewnej. Po przemianach ustrojowych zakład ten zlikwidowano, a większość dawnej infrastruktury popadła w ruinę. Kilka lat temu podjęto decyzję o wyburzeniu większości niszczejących budynków po byłym oflagu.
Z tego co zauważyłem część pozostałych budynków jest wykorzystywana jako budynki mieszkalne.





Dość blisko Dobiegniewa był następny punkt naszej wycieczki czyli zespół pałacowo-folwarczny w Mierzęcinie.
Miejsce bardzo zadbane, w idealnym stanie nie tylko pałac i park, ale i wszelkie budynki gospodarcze. Zaraz za bramą hatlnął nas strażnik i poprosił by rowery zostawić na stojakach koło jego kanciapy. Uczyniliśmy tak i swe kroki skierowaliśmy ku fontannie by nieco się ochłodzić. Sławek rozważał również przepranie przepoconego ubrania, ale wydawało mi się iż ganianie z gołą dupą wokół pałacu może spotkać się ze stanowczym niezrozumieniem.
Jeśli chodzi o pałacyk to pochodzi on chyba mniej więcej z XVI wieku. W 1715 roku majątek ziemski kupiła rodzina von Sydow, która przyczyniła się do wybudowania murowanego kościoła istniejącego po dzień dzisiejszy. Do 1830 roku majątek rodzinny powiększył się o folwarki w Linkowie, Podleścu, Kępie Zagajnej oraz Waldowthal, gdzie umiejscowiona była huta szkła. Do rozwoju gospodarczego Mierzęcina przyczyniła się, zbudowana w 1850 linia kolejowa, łącząca Poznań ze Stargardem Szczecińskim.
Okres wojenny pałac i budynki folwarku przetrwały w niemalże nienaruszonym stanie. Po zakończeniu działań wojennych majątek von Waldow przeszedł na rzecz Skarbu Państwa Polskiego.
W latach 1945 - 1952 w Pałacu mieścił się dom dziecka dla dzieci upośledzonych, prowadzony przez siostry zakonne a później Państwowy Dom Dziecka, który funkcjonował do roku 1959.
Z chwilą utworzenia Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Mierzęcinie w 1959 wnętrza pałacowe i folwarczne zostały zaadaptowane na biura, przedszkole, świetlicę wiejską, mieszkania pracownicze oraz pomieszczenia gospodarcze. W 1991 roku podjęto decyzję o przeniesieniu biur i zlikwidowaniu przedszkola.
Rozpoczął się wówczas najgorszy okres dla obiektu, zniszczony i zaniedbany stał blisko 6 lat, czekając na przywrócenie dawnej świetności.
W 1998 roku pałac wraz z folwarkiem został zakupiony przez polską firmę NOVOL.
W latach 1999 - 2001 gmach pałacu poddano gruntownej renowacji. W ramach prac restauratorsko - konserwatorskich wymieniono dach i całą stolarkę, a w ponad 80% stropy z drewnianych na ceramiczne. Przeprowadzono prace izolacyjne, tynkarskie i sztukatorskie.
Oficjalne otwarcie Pałacu Mierzęcin nastąpiło 13 września 2002 roku.








To tyle rysem historycznym :)
Po orzeźwieniu się w fontannie ruszyliśmy do parku japońskiego w poszukiwaniu geocache. Nieco się utytłałem wyciągając go. Ponownie obmyłem się nieco w fontannie i jako że godzina już była późna obraliśmy azymut ku domostwom.
Żeby nie wracać tą samą drogą pojechaliśmy na południe. Droga najpierw zmieniła się w asfaltowy "singielek" a potem w leśny brukowany dukt. To był najmniej ciekawy etap naszej wycieczki. Jakieś 9 km telepania. Wytrzęsło nas tam równo.
Jak tylko bruk się skończył stanęliśmy dosłownie na moment przy wieży widokowej w Zagorzu. Widok z niej był raczej żałosny.

Reszta trasy już bez zdarzeń a nawet postojów. W Santocku nawet się nie zatrzymaliśmy, bo Sławek bał się że jak usiądzie to już niewstanie :)
Tutaj można oglądnąć więcej zdjęć z Mierzęcina. Jak ktoś mieszka w pobliżu to polecam to miejsce na łykendowe wypady.
Tiry dzisiaj miały zakaz jazdy, tak więc pojechaliśmy główną drogą. I ruch blachosmrodów faktycznie był znośny, ale za to ilość podjazdów i wmordeboczny wiatr dał się nam trochę we znaki.
Pierwszy postój w Strzelcach tuż przy lokalnej filharmonii, która zacniejsza jest niż ta w Łubiance ;)

Strzelce Krajeńskie - Filharmonia© donremigio
Zaraz za Strzelcami natknęliśmy się na nieruchome elektrownie wiatrowe.

Elektrownia wiatrowa - Strzelce© donremigio
Kolejny postój już w Dobiegniewie przy geocache ukrytym na terenie byłego obozu jenieckiego Oflag IIC Woldenberg.
Obóz założyli Niemcy na przełomie lat 1939/1940. Początkowo funkcjonował jako Stalag IIc Woldenberg, czyli obóz dla żołnierzy szeregowych. 21.05.1940 r. przemianowano go na oflag, czyli obóz dla oficerów. W kwietniu 1942 r. oflag osiągnął najwyższy stan osobowy: 6740 jeńców w tym 5944 oficerów. Tym samym Oflag IIc Woldenberg stał się największym niemieckim obozem jenieckim w czasie II wojny światowej.
Przez długie lata powojenne teren obozu był dobrze zachowany, ponieważ istniał tu zakład tuczu trzody chlewnej. Po przemianach ustrojowych zakład ten zlikwidowano, a większość dawnej infrastruktury popadła w ruinę. Kilka lat temu podjęto decyzję o wyburzeniu większości niszczejących budynków po byłym oflagu.
Z tego co zauważyłem część pozostałych budynków jest wykorzystywana jako budynki mieszkalne.

Dobiegniew - teren byłego obozu jenieckiego Oflag IIC Woldenberg© donremigio

Dobiegniew - teren byłego obozu jenieckiego Oflag IIC Woldenberg© donremigio

Dobiegniew - teren byłego obozu jenieckiego Oflag IIC Woldenberg© donremigio

Dobiegniew - pomnik Żołnierzowi Polskiemu© donremigio

Dobiegniew - w hołdzie Woldenberczykom© donremigio
Dość blisko Dobiegniewa był następny punkt naszej wycieczki czyli zespół pałacowo-folwarczny w Mierzęcinie.
Miejsce bardzo zadbane, w idealnym stanie nie tylko pałac i park, ale i wszelkie budynki gospodarcze. Zaraz za bramą hatlnął nas strażnik i poprosił by rowery zostawić na stojakach koło jego kanciapy. Uczyniliśmy tak i swe kroki skierowaliśmy ku fontannie by nieco się ochłodzić. Sławek rozważał również przepranie przepoconego ubrania, ale wydawało mi się iż ganianie z gołą dupą wokół pałacu może spotkać się ze stanowczym niezrozumieniem.
Jeśli chodzi o pałacyk to pochodzi on chyba mniej więcej z XVI wieku. W 1715 roku majątek ziemski kupiła rodzina von Sydow, która przyczyniła się do wybudowania murowanego kościoła istniejącego po dzień dzisiejszy. Do 1830 roku majątek rodzinny powiększył się o folwarki w Linkowie, Podleścu, Kępie Zagajnej oraz Waldowthal, gdzie umiejscowiona była huta szkła. Do rozwoju gospodarczego Mierzęcina przyczyniła się, zbudowana w 1850 linia kolejowa, łącząca Poznań ze Stargardem Szczecińskim.
Okres wojenny pałac i budynki folwarku przetrwały w niemalże nienaruszonym stanie. Po zakończeniu działań wojennych majątek von Waldow przeszedł na rzecz Skarbu Państwa Polskiego.
W latach 1945 - 1952 w Pałacu mieścił się dom dziecka dla dzieci upośledzonych, prowadzony przez siostry zakonne a później Państwowy Dom Dziecka, który funkcjonował do roku 1959.
Z chwilą utworzenia Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Mierzęcinie w 1959 wnętrza pałacowe i folwarczne zostały zaadaptowane na biura, przedszkole, świetlicę wiejską, mieszkania pracownicze oraz pomieszczenia gospodarcze. W 1991 roku podjęto decyzję o przeniesieniu biur i zlikwidowaniu przedszkola.
Rozpoczął się wówczas najgorszy okres dla obiektu, zniszczony i zaniedbany stał blisko 6 lat, czekając na przywrócenie dawnej świetności.
W 1998 roku pałac wraz z folwarkiem został zakupiony przez polską firmę NOVOL.
W latach 1999 - 2001 gmach pałacu poddano gruntownej renowacji. W ramach prac restauratorsko - konserwatorskich wymieniono dach i całą stolarkę, a w ponad 80% stropy z drewnianych na ceramiczne. Przeprowadzono prace izolacyjne, tynkarskie i sztukatorskie.
Oficjalne otwarcie Pałacu Mierzęcin nastąpiło 13 września 2002 roku.

Mierzęcin - Zespół pałacowo-folwarczny© donremigio

Mierzęcin - Zespół pałacowo-folwarczny© donremigio

Mierzęcin - Zespół pałacowo-folwarczny© donremigio

Mierzęcin - Zespół pałacowo-folwarczny© donremigio

Mierzęcin - Zespół pałacowo-folwarczny© donremigio

Mierzęcin - Zespół pałacowo-folwarczny© donremigio

Mierzęcin - Zespół pałacowo-folwarczny© donremigio

Mierzęcin - Zespół pałacowo-folwarczny© donremigio
To tyle rysem historycznym :)
Po orzeźwieniu się w fontannie ruszyliśmy do parku japońskiego w poszukiwaniu geocache. Nieco się utytłałem wyciągając go. Ponownie obmyłem się nieco w fontannie i jako że godzina już była późna obraliśmy azymut ku domostwom.
Żeby nie wracać tą samą drogą pojechaliśmy na południe. Droga najpierw zmieniła się w asfaltowy "singielek" a potem w leśny brukowany dukt. To był najmniej ciekawy etap naszej wycieczki. Jakieś 9 km telepania. Wytrzęsło nas tam równo.
Jak tylko bruk się skończył stanęliśmy dosłownie na moment przy wieży widokowej w Zagorzu. Widok z niej był raczej żałosny.

Wieża widokowa w Zagorzu z kiepskim widokiem© donremigio
Reszta trasy już bez zdarzeń a nawet postojów. W Santocku nawet się nie zatrzymaliśmy, bo Sławek bał się że jak usiądzie to już niewstanie :)
Tutaj można oglądnąć więcej zdjęć z Mierzęcina. Jak ktoś mieszka w pobliżu to polecam to miejsce na łykendowe wypady.
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, Wokół Gorzowa, coś koło 100 km
Statystyki:
Odległość: 96.62 km;
Czas: 03:55 h
Średnia: 24.67 km/h;
Temperatura:24.0;
Czas: 03:55 h
Średnia: 24.67 km/h;
Temperatura:24.0;
Niczym pątnicy do Rokitna
Wtorek, 26 lipca 2011 | Komentarze 4
Pogoda piękna, idealna rowerowo, szkoda jej zmarnować. Postanowiliśmy więc ze Sławkiem wybrać się na pielgrzymkę do Rokitna. Najpierw czekał nas zjazd po nowo wyremontowanej ulicy Sybiraków. Obrałem pozycję niby rasowy kolarz, zamknąłem oczy i huzia z górki. No i padł rekord, 69.40 km/h. I to raptem może 400 metrów tej górki. Nie dziwota, że podjazd pod nią to istna katorga.
Po ochłodzeniu hamulców i obręczy podeptaliśmy dalej. W Skwierzynie zatrzymaliśmy się przy rondzie koło wieży ciśnień, a potem pojechaliśmy kawałek główną drogą. Dobrze, że w Skwierzynie zrobiliśmy sobie mały postój, bo zaraz za nią czekał nas męczący podjazd, który dał nam się we znaki.

W Chełmsku odbiliśmy w prawo i leśnym duktem pojechaliśmy prosto na Rokitno.

Po paru kilometrach naszym oczom ukazała się Bazylika Mniejsza Matki Bożej Rokitniańskiej. Jej budowa została ukończona w 1756 roku, w ołtarzu głównym umieszczono cudowny obraz Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej ukoronowany koronami papieskimi w 1989 r. Nad sklepieniem ołtarza znajduje się tetragram Imienia Bożego JHWH.
Obraz namalowany został na początku XVI w. Prawdopodobnie jest to fragment większego dzieła. Charakterystycznym elementem jest odsłonięte ucho – stąd nazwa obrazu. Początkowo znajdował się na Kujawach w rękach rodziny Stawickich, potem Wacława Leszczyńskiego, kanclerza koronnego Królestwa Polskiego. Poprzez kolejne darowizny trafił w posiadanie opatów klasztoru cystersów z Bledzewa. Tam stał się słynny z powodu licznych cudów. W 1670 r. 4 marca biskup poznański Stefan Wierzbowski na mocy badań specjalnej komisji uznał obraz za cudowny.







Tuz za bazyliką jest całkiem sympatyczny park. Droga krzyżowa i te sprawy. Jest nawet akwen wodny patrolowany przez nowoczesny kuter torpedowy "Zosia" Watykańskiej Marynarki Wojennej.










Akurat jak siedzieliśmy w parku na naszymi głowami przeleciały dwa Migi-21. Leciały dość nisko i wolno, ale zanim się ogarnąłem to zniknęły za drzewami i nie zdarzyłem zrobić im zdjęcia.
Powrót tą samą drogą, średnia wyszła nie za wysoka, bo pomimo iż między Gorzowem i Skwierzyną deptaliśmy dość ostro, do Skwierzyny średnia była ponad 27, ale potem jazda lasem, kręcenie się po parku zrobiły swoje.
Jak wracaliśmy mą uwagę przykuła reklama jakiegoś pałacyku w Wiejcach. Chyba się tam wybierzemy, zawsze jakiś kolejny cel wycieczki.
Po ochłodzeniu hamulców i obręczy podeptaliśmy dalej. W Skwierzynie zatrzymaliśmy się przy rondzie koło wieży ciśnień, a potem pojechaliśmy kawałek główną drogą. Dobrze, że w Skwierzynie zrobiliśmy sobie mały postój, bo zaraz za nią czekał nas męczący podjazd, który dał nam się we znaki.

Skwierzyna - Wieża ciśnień© donremigio
W Chełmsku odbiliśmy w prawo i leśnym duktem pojechaliśmy prosto na Rokitno.

Chełmsko - blokada przed torami© donremigio
Po paru kilometrach naszym oczom ukazała się Bazylika Mniejsza Matki Bożej Rokitniańskiej. Jej budowa została ukończona w 1756 roku, w ołtarzu głównym umieszczono cudowny obraz Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej ukoronowany koronami papieskimi w 1989 r. Nad sklepieniem ołtarza znajduje się tetragram Imienia Bożego JHWH.
Obraz namalowany został na początku XVI w. Prawdopodobnie jest to fragment większego dzieła. Charakterystycznym elementem jest odsłonięte ucho – stąd nazwa obrazu. Początkowo znajdował się na Kujawach w rękach rodziny Stawickich, potem Wacława Leszczyńskiego, kanclerza koronnego Królestwa Polskiego. Poprzez kolejne darowizny trafił w posiadanie opatów klasztoru cystersów z Bledzewa. Tam stał się słynny z powodu licznych cudów. W 1670 r. 4 marca biskup poznański Stefan Wierzbowski na mocy badań specjalnej komisji uznał obraz za cudowny.

Rokitno - Bazylika Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej© donremigio

Bazylika Mniejsza Matki Bożej Rokitniańskiej© donremigio

Rokitno - Bazylika© donremigio

Rokitno - Bazylika© donremigio

Rokitno - Jan Paweł II© donremigio

Rokitno - Bazylika© donremigio

Orzeł z dumnie wypiętą klatą© donremigio
Tuz za bazyliką jest całkiem sympatyczny park. Droga krzyżowa i te sprawy. Jest nawet akwen wodny patrolowany przez nowoczesny kuter torpedowy "Zosia" Watykańskiej Marynarki Wojennej.

Nowoczesny kuter torpedowy klasy Blue Arrow należący do Marynarki Wojennej Watykanu© donremigio

Rzut okiem na akwen wodny© donremigio

Krzyż a na nim niejaki Jezus Chrystus© donremigio

Rokitno - kaplica© donremigio

Ciągle wodę lejący© donremigio

Rokitno - posąg© donremigio

Ten to nanosi się tych baranów© donremigio

Rokitno - Droga krzyżowa© donremigio

Rokitno - figurka© donremigio

Rokitno - kolejna figurka© donremigio
Akurat jak siedzieliśmy w parku na naszymi głowami przeleciały dwa Migi-21. Leciały dość nisko i wolno, ale zanim się ogarnąłem to zniknęły za drzewami i nie zdarzyłem zrobić im zdjęcia.
Powrót tą samą drogą, średnia wyszła nie za wysoka, bo pomimo iż między Gorzowem i Skwierzyną deptaliśmy dość ostro, do Skwierzyny średnia była ponad 27, ale potem jazda lasem, kręcenie się po parku zrobiły swoje.
Jak wracaliśmy mą uwagę przykuła reklama jakiegoś pałacyku w Wiejcach. Chyba się tam wybierzemy, zawsze jakiś kolejny cel wycieczki.
Kategoria Fotorelacja, coś koło 100 km, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 42.50 km;
Czas: 01:50 h
Średnia: 23.18 km/h;
Temperatura:25.0;
Czas: 01:50 h
Średnia: 23.18 km/h;
Temperatura:25.0;
lans na mieście
Środa, 6 lipca 2011 | Komentarze 6
Coś mnie ostatnio uda nieco doskwierają. Nie żebym jakieś wielkie dystanse jeździł, wręcz przeciwnie. Po prostu jakoś nastrój mało rowerowy mam.
Dzisiaj najpierw musiałem podjechać pod fontannę, gdzie siostra ze swoimi córami taplała się w wodzie. Taplanie niezaplanowane było i jedna z jej cór zamokła i trza było przywieźć suche ubranko i ręcznik.



Jako, że już na rowerze byłem to przejechałem się przy okazji po mieście w poszukiwaniu stojaka do roweru i wybrałem się pokręcić się po lesie. Stojaka nie znalazłem, las a owszem.
Dzisiaj najpierw musiałem podjechać pod fontannę, gdzie siostra ze swoimi córami taplała się w wodzie. Taplanie niezaplanowane było i jedna z jej cór zamokła i trza było przywieźć suche ubranko i ręcznik.

Zakaz Fotografowania© donremigio

Pies Bazylem zwany sznaucerem miniaturą będący© donremigio

Fontanna przy Watralu© donremigio
Jako, że już na rowerze byłem to przejechałem się przy okazji po mieście w poszukiwaniu stojaka do roweru i wybrałem się pokręcić się po lesie. Stojaka nie znalazłem, las a owszem.
Kategoria Wokół Gorzowa, Fotorelacja
Statystyki:
Odległość: 64.80 km;
Czas: 02:33 h
Średnia: 25.41 km/h;
Temperatura:26.0;
Czas: 02:33 h
Średnia: 25.41 km/h;
Temperatura:26.0;
Na bunkry
Środa, 29 czerwca 2011 | Komentarze 4
Gorąco jak w piekle. A Sławkowi zachciało się wycieczki. Nie chciało mi się znowu jechać na Łośno, tak więc wybrałem kierunek południowy i podeptaliśmy na Skwierzynę na bunkry.
Droga nudna jak flaki z olejem. Najpierw główną drogą. Śmigające tiry umilały nam wycieczkę. Przynajmniej coś się działo. Koło Skwierzyny przystanęliśmy przy bunkrze i zaczęliśmy szukać geocache. Niestety bez skutku. Wiem że tam jest, ale już drugi raz coś go wymacać nie możemy. Trzeba będzie tam jeszcze raz podjechać.
Sam bunkier Panzerwerk 875 to duży, dwukondygnacyjny schron który miał bronić skrzyżowania dróg Gorzów - Skwierzyna - Kostrzyn. Wyposażony był w kopuły o 3 i 6 strzelnicach oraz garaż dla działka ppanc 37mm. Obiekt częściowo wysadzony.
W pobliżu okopy, pozostałości zapór i rowów przeciwczołgowych. Trzeba uważać jak się chodzi, bo wpaść w dziurę nietrudno.
Co by nie wracać tą samą trasą pojechaliśmy, niczym nasi dziadkowie w 1945, na Berlin.
Droga prosta jak autostrada w USA. Ruch znikomy. Po kilkunastu kilometrach pojawił się zakręt. Wielce nas to ożywiło. Po chwili w lesie Sławek dojrzał jakiegoś ptasiora. Spore to było, możliwe że młode bielika. Chciałem zrobić mu zdjęcie, ale kicając i podfruwając zniknął w krzakach.
Reszta wycieczki bez zdarzeń.





Droga nudna jak flaki z olejem. Najpierw główną drogą. Śmigające tiry umilały nam wycieczkę. Przynajmniej coś się działo. Koło Skwierzyny przystanęliśmy przy bunkrze i zaczęliśmy szukać geocache. Niestety bez skutku. Wiem że tam jest, ale już drugi raz coś go wymacać nie możemy. Trzeba będzie tam jeszcze raz podjechać.
Sam bunkier Panzerwerk 875 to duży, dwukondygnacyjny schron który miał bronić skrzyżowania dróg Gorzów - Skwierzyna - Kostrzyn. Wyposażony był w kopuły o 3 i 6 strzelnicach oraz garaż dla działka ppanc 37mm. Obiekt częściowo wysadzony.
W pobliżu okopy, pozostałości zapór i rowów przeciwczołgowych. Trzeba uważać jak się chodzi, bo wpaść w dziurę nietrudno.
Co by nie wracać tą samą trasą pojechaliśmy, niczym nasi dziadkowie w 1945, na Berlin.
Droga prosta jak autostrada w USA. Ruch znikomy. Po kilkunastu kilometrach pojawił się zakręt. Wielce nas to ożywiło. Po chwili w lesie Sławek dojrzał jakiegoś ptasiora. Spore to było, możliwe że młode bielika. Chciałem zrobić mu zdjęcie, ale kicając i podfruwając zniknął w krzakach.
Reszta wycieczki bez zdarzeń.

Brzozowiec - Neogotycki kościół pw. św. św. Apostołów Piotra i Pawła© donremigio

Tyranozaur pilnujący stacji paliw© donremigio

Jakiś inny, mniej popularny medialnie, zwierz.© donremigio

Bunkier MRU Panzerwerk 875© donremigio

Pomnik poległych© donremigio
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 104.00 km;
Czas: 03:56 h
Średnia: 26.44 km/h;
Temperatura:25.0;
Czas: 03:56 h
Średnia: 26.44 km/h;
Temperatura:25.0;
geocachowo - pierwsza setka w roku
Sobota, 21 maja 2011 | Komentarze 6
W tym roku nie zrobiłem jeszcze setki. Czas był więc to zmienić. Zerknąłem na mapę, gdzie są najbliższe geocache, wytyczyłem trasę tak by wyszła mniej więcej setka i wsiadłem na swego rumaka. Jako skrzydłowy towarzyszył mi Sławek.
Pierwszy postój na parkingu leśnym w Dankowie, koło Mauzoleum von Brand.

Posiedzieli, pogadali i ruszyliśmy ku Strzelcom Krajeńskim. Wiatr w plecy, profil trasy dobrałem tak by było raczej z górki, tak więc średnia była całkiem niezła.
Pierwszy geocache wyrwaliśmy w Strzelcach. No i w sumie jedyny, bo zapomniałem wrzucić na GPS miejsca ukrycia reszty, i jedynie zapamiętałem gdzie mniej więcej schowany jest mały mikrocache w Strzelcach.


Od Strzelec mieliśmy fajny odcinek z górki i z wiaterkiem w plecach. Rowery prawie same sunęły po szosie.

Kolejny postój w Goszczanowie, gdzie posiorbaliśmy wspólnie po lodzie z dodatkiem salmonelli.


W Santoku nieco już osłabliśmy i posiedzieliśmy przy przystani. W sumie do mety mieliśmy już blisko, ale kilkanaście kilometrów trza było jeszcze podeptać, a czekolada nam się skończyła :)

Jak na setkę to średnia wyszła nam całkiem całkiem, Sławek też wytrzymał i dopiero pod Gorzowem odcięło mu prąd.
Teraz trza kilka setek wykręcić a potem szarpnąć się na wycieczkę do Świebodzina, ale to tak zejdzie jakieś 170 km, tak więc trzeba jeszcze nieco formę pod szlifować ... albo nieco wolniej jechać :)
Pierwszy postój na parkingu leśnym w Dankowie, koło Mauzoleum von Brand.

Parking leśny w Dankowie© donremigio
Posiedzieli, pogadali i ruszyliśmy ku Strzelcom Krajeńskim. Wiatr w plecy, profil trasy dobrałem tak by było raczej z górki, tak więc średnia była całkiem niezła.
Pierwszy geocache wyrwaliśmy w Strzelcach. No i w sumie jedyny, bo zapomniałem wrzucić na GPS miejsca ukrycia reszty, i jedynie zapamiętałem gdzie mniej więcej schowany jest mały mikrocache w Strzelcach.

Przepiękna fontanna w Strzelcach Krajeńskich© donremigio

Kościół w Strzelcach Krajeńskich© donremigio
Od Strzelec mieliśmy fajny odcinek z górki i z wiaterkiem w plecach. Rowery prawie same sunęły po szosie.

Gdzieś między Strzelcami a Goszczanowem© donremigio
Kolejny postój w Goszczanowie, gdzie posiorbaliśmy wspólnie po lodzie z dodatkiem salmonelli.

Goszczanowo - ośrodek wypoczynkowy© donremigio

Lipki Wielkie - szkoła© donremigio
W Santoku nieco już osłabliśmy i posiedzieliśmy przy przystani. W sumie do mety mieliśmy już blisko, ale kilkanaście kilometrów trza było jeszcze podeptać, a czekolada nam się skończyła :)

Santok - przystań© donremigio
Jak na setkę to średnia wyszła nam całkiem całkiem, Sławek też wytrzymał i dopiero pod Gorzowem odcięło mu prąd.
Teraz trza kilka setek wykręcić a potem szarpnąć się na wycieczkę do Świebodzina, ale to tak zejdzie jakieś 170 km, tak więc trzeba jeszcze nieco formę pod szlifować ... albo nieco wolniej jechać :)
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, Wokół Gorzowa, coś koło 100 km
Statystyki:
Odległość: 36.00 km;
Czas: 01:22 h
Średnia: 26.34 km/h;
Temperatura:23.0;
Czas: 01:22 h
Średnia: 26.34 km/h;
Temperatura:23.0;
bez sensacji
Piątek, 20 maja 2011 | Komentarze 4
Tak bez opisu w sumie, bo w sumie to tak se sobie tylko pojechałem, nic się nie działo i z nudów zrobiłem zdjęcie roweru sunącego po leśnym dukcie.
By je wykonać musiałem wciągnąć brzuch i zwinąć wacka bo mi kadr psuły.

A to rzeczony leśny dukt.

By je wykonać musiałem wciągnąć brzuch i zwinąć wacka bo mi kadr psuły.

Sie jedzie sie© donremigio
A to rzeczony leśny dukt.

Okolice Łośna© donremigio
Kategoria Fotorelacja
Statystyki:
Odległość: 47.15 km;
Czas: 02:00 h
Średnia: 23.57 km/h;
Temperatura:20.0;
Czas: 02:00 h
Średnia: 23.57 km/h;
Temperatura:20.0;
Filharmonia Gorzowska
Środa, 18 maja 2011 | Komentarze 5
Jeśli Łubianka ma swoją filharmonię, to czemu i w Gorzowie ma takowej nie być. Gorzowianie nie gęsi i swoją filharmonię wybudowali. Obiekt piękny, choć poszło na niego sporo kasy. Koszt budowy to jakieś 130 dużych złotych baniek. To naprawdę dużo, biorąc pod uwagę, że filharmonia to nie jest raczej maszynka do robienia pieniędzy. Ale jak miała być lepsza niż ta w Łubiance to trza było to zrobić z rozmachem ;)
Przebijcie TO Łubiankanie.


Przy okazji budowy podziemnego garażu koło filharmonii, na jego dachu znaleziono miejsce na boiska. Pięknie, tylko szkoda że obiekt na razie pusty.

Po szoku wywołanym widokiem filharmonii pojechałem do lasu nieco ochłonąć. Przy okazji sprawdziłem jak wygląda miejsce gdzie mam zamiar rozbić testowo któreś nocy namiot. Dawno nie spałem pod namiotem i zanim wybiorę się z nim na kilkudniową wyprawę wypadało by sprawdzić czy dam radę przeżyć w nim noc.

Przebijcie TO Łubiankanie.

Filharmonia Gorzowska© donremigio

Filharmonia Gorzowska© donremigio
Przy okazji budowy podziemnego garażu koło filharmonii, na jego dachu znaleziono miejsce na boiska. Pięknie, tylko szkoda że obiekt na razie pusty.

Boiska na dachu garażów przy Filharmonii Gorzowskiej© donremigio
Po szoku wywołanym widokiem filharmonii pojechałem do lasu nieco ochłonąć. Przy okazji sprawdziłem jak wygląda miejsce gdzie mam zamiar rozbić testowo któreś nocy namiot. Dawno nie spałem pod namiotem i zanim wybiorę się z nim na kilkudniową wyprawę wypadało by sprawdzić czy dam radę przeżyć w nim noc.

Gdzieś w lesie w okolicach Moczydła© donremigio
Kategoria Fotorelacja, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 63.40 km;
Czas: 02:40 h
Średnia: 23.78 km/h;
Temperatura:16.0;
Czas: 02:40 h
Średnia: 23.78 km/h;
Temperatura:16.0;
miało nie być na Lipy
Niedziela, 17 kwietnia 2011 | Komentarze 2
Miało nie być na Lipy. No, ale jak by to mogło być inaczej, przejechaliśmy przez nie. Może i faktycznie wycieczka była inna, pojechaliśmy w zupełnie innym kierunku ale ... no cóż chyba wszystkie drogi prowadzą na Lipy.
W Santoku pacneliśmy na poślady i pooglądaliśmy Wartę. Ciekawe to nie było, ale przynajmniej odpoczęliśmy. Warta była nudna, ale pojazd-samoróbka to odśnieżania już była wielce interesująca. Niech drogowcy się walą :)
Zaraz za Santokiem wjechaliśmy w las i nieco się pomęczyliśmy. Piach, piach i jeszcze raz piach. Dla urozmaicenia, gdy skręciliśmy na Zdroisko, napotkaliśmy więcej piachu i drogę pod górkę. Cała trasa przez las, jakieś 13 km, była bardziej męcząca niż 50 km na asfalcie. Sławek pod koniec wycieczki już niedomagał, ale jakoś dojechaliśmy do mety :)



W Santoku pacneliśmy na poślady i pooglądaliśmy Wartę. Ciekawe to nie było, ale przynajmniej odpoczęliśmy. Warta była nudna, ale pojazd-samoróbka to odśnieżania już była wielce interesująca. Niech drogowcy się walą :)
Zaraz za Santokiem wjechaliśmy w las i nieco się pomęczyliśmy. Piach, piach i jeszcze raz piach. Dla urozmaicenia, gdy skręciliśmy na Zdroisko, napotkaliśmy więcej piachu i drogę pod górkę. Cała trasa przez las, jakieś 13 km, była bardziej męcząca niż 50 km na asfalcie. Sławek pod koniec wycieczki już niedomagał, ale jakoś dojechaliśmy do mety :)

Trzeba być przygotowanym gdy drogowców znowu zaskoczy zima© donremigio

Gdzieś w lesie.© donremigio

Rzeczka sobie płynąca© donremigio
Kategoria Fotorelacja, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 27.60 km;
Czas: 01:35 h
Średnia: 17.43 km/h;
Temperatura:12.0;
Czas: 01:35 h
Średnia: 17.43 km/h;
Temperatura:12.0;
rozdziewiczanie roweru Pajdy
Sobota, 9 kwietnia 2011 | Komentarze 2
Wybitnie lajtowym tempem. Forma Pajdy gdzieś tam majta się gdzieś przy glebie i dopiero podnosi swój łeb. Do tego mały wiaterek, spory kawałek po mieście i średnia wyszła jaka wyszła. Ale to nie wyścig, czasem można sobie pojeździć, polansować się i zwyczajnie pogadać.
Jak dojechaliśmy nad jezioro to popstrykałem parę fotek, ostatnio żadnego nie wrzucałem, tak więc nadrabiam nieco zaległości, bo jakoś tak pustawo się tutaj zrobiło.






Jak dojechaliśmy nad jezioro to popstrykałem parę fotek, ostatnio żadnego nie wrzucałem, tak więc nadrabiam nieco zaległości, bo jakoś tak pustawo się tutaj zrobiło.

Jezioro Grabino© donremigio

Gdzieś w lesie© donremigio

Jezioro Grabino© donremigio

Jezioro Grabino© donremigio

Jezioro Grabino© donremigio

Gdzieś w lesie© donremigio
Kategoria Fotorelacja, Wokół Gorzowa