Wykres:
Najdłuższe wycieczki:
Info:
Wykres roczny blog rowerowy donremigio.bikestats.pl
avatar
  • Dystans: 19875.39 km
  • Średnia: 23.25 km/h
  • Na siodełku: 35d 12h 00m
Szukaj:
avatar

Info

Remigiusz Królak.
Gorzów Wielkopolski.
Przejechane 19875.39 km.
Średnia 23.25 km/h.
Więcej o mnie.
button stats bikestats.pl
Kategorie:
Najdłuższa jednodniowa wycieczka: Borne Sulinowo (345km)
Epicka wycieczka na Berlin: Na BERLIN, Towarzysze !! Na BERLIN !! (240km)
Wpisy archiwalne w kategorii

Wokół Gorzowa

Dystans całkowity:10328.63 km (w terenie 868.00 km; 8.40%)
Czas w ruchu:443:13
Średnia prędkość:23.30 km/h
Maksymalna prędkość:51.00 km/h
Maks. tętno średnie:154 (74 %)
Suma kalorii:155429 kcal
Liczba aktywności:160
Średnio na aktywność:64.55 km i 2h 46m
Więcej statystyk
Statystyki:
Odległość: 62.50 km;
Czas: 02:18 h
Średnia: 27.17 km/h;
Temperatura:25.0;

mauzoleum w Dankowie

Sobota, 21 sierpnia 2010 | Komentarze 7


Niedawno, buszując po przepastnych zasobach Wielkiego Internetu, znalazłem informację, iż w Dankowie, przez który przejeżdżam dość często, jest jakiś stary rozpadający się kościółek. Wielce mnie to zaintrygowało, bo od pewnego czasu szukam jakiegoś ciekawego miejsca do schowania geocache.

Zwołałem więc liczną ekipę towarzyszącą, w postaci Sławka, i podeptaliśmy raźno w poszukiwaniu ruin.

Pogoda zacna, wiaterek nie za duży, tak więc do Dankowa dojechaliśmy dość szybko. Od razu przystąpiliśmy do zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań. To gdzie ów kościółek jest wiedziałem mniej więcej. Znaczy bardziej mniej niż więcej. Wczoraj trafiłem na zdjęcia tych ruin na Panoramio i miałem tylko nadzieję, że zdjęcia zostały w miarę dobrze umiejscowione na mapie.
Wątpliwości się zrodziły, gdy wpatrując się w gps, podniosłem wzrok i zauważyłem, że już dawno minęliśmy zabudowania Dankowa i jedziemy w zasadzie lasem na Strzelce Krajeńskie.

Kurcze ... jak to ... przecież nikt nie budował kościółków w lesie. No chyba, że to pozostałość po jakiejś dawno zapomnianej, ceniącej anonimowość, religii, gdzie kulminacyjnym punktem mszy było składanie w ofierze dziewic. Oczywiście po uprzednim uwolnieniu ich od brzemienia dziewictwa. Taka religia, z powodu nieuchronnego deficytu kluczowych dla obrządków niewiast, pewnie szybko by upadła.

Jednak prawdopodobieństwo, że gdzieś w tym ciemnym lesie, są jakieś neogotyckie ruiny domu publicznego były znikome.
Nie wierząc za bardzo w powodzenie, skręciliśmy w pierwszą lepszą leśną drogę z postanowieniem dokładnego przeczesania terenu. Mina mi nieco zrzedła, bo droga którą jechaliśmy prowadziła przez najzwyczajniejszy gęsty las. Nic nie zapowiadało ruin. Czegokolwiek.

Lecz nagle, niespodziewanie i nader zaskakująco naszym oczom ukazało się to:
Mauzoleum rodziny von Brand © donremigio


Mauzoleum rodziny von Brand © donremigio


Mauzoleum rodziny von Brand © donremigio


Mauzoleum rodziny von Brand © donremigio


Mauzoleum rodziny von Brand © donremigio


Na kościółek to nie wyglądało. Bliższe oględziny wykazały, iż jest to mauzoleum.

Po powrocie do domu przeczesałem googla w poszukiwaniu informacji cóż to jest. Otóż jest to mauzoleum rodziny von Brand, która mieszkała w okolicy do drugiej wojny światowej. Podczas wojny Niemcy zostali wysiedleni, pałacyk rodziny von Brand został doszczętnie zniszczony przez Rosjan, a jedyną pozostałością po mieszkających w wiosce Niemcach jest właśnie to mauzoleum oraz zarośnięty i zapomniany cmentarz. Na cmentarz tam się nie natknąłem, ale jadąc następnym razem poszukam go. Podejrzewam, że gdzieś tam w pobliżu jest.

Miejsce na geocache znalazłem tuż obok mauzoleum. Muszę przygotować tylko skrzyneczkę i ją tam ukryć.
Miejsce jest na tyle ciekawe, że chyba warto tam schować geocache. Może dzięki temu ktoś trafi na to zapomniane miejsce.

.


Statystyki:
Odległość: 47.00 km;
Czas: 01:48 h
Średnia: 26.11 km/h;
Temperatura:23.0;

trochę tu, trochę tam

Czwartek, 19 sierpnia 2010 | Komentarze 2




Trasa standardowa. Nieco jazdy po ścieżce rowerowej, nieco walki z tirami, jak również co nieco śmigania po lesie. Wszystkiego po trochu.

Na postoju moją oponę upodobała sobie jakaś ważka.
Wylegująca się na oponie ważka © donremigio



Kościół w Różankach. Porażająco piękny to on nie jest.
Kościółek w Różankach © donremigio


Przy kościele jest jakaś zbiorowa mogiła. Niemców jak mniemam.
Zbiorowa mogiła - Różanki © donremigio



Widok na moje stanowisko kierownicze. Tłok mam tam niezły, ale za to sporo opcji uchwytowych :)
Zaawansowany manipulator kierunkowy © donremigio


Statystyki:
Odległość: 42.50 km;
Czas: 01:43 h
Średnia: 24.76 km/h;
Temperatura:20.0;

nocą po lesie

Niedziela, 8 sierpnia 2010 | Komentarze 0


Jakoś nabrałem ochoty na wieczorne kręcenie korbą. Trasa standard, okolice Lip i Łośna.

Jako punkt docelowy obrałem sobie ławeczkę w lesie. Posiedziałem tam parę minut, gdy nagle, ni stąd ni zowąd, niespodziewanie i zaskakująco z lasu wyłoniła się ... łania. Jakaś ślepa chyba była, bo siedziałem zaledwie kilkanaście metrów od niej, a ta spokojnie zaczęła wcinać listki, czy tam jakieś inne zielsko. Po chwili z krzaków wyłonił się jej źrebak i też zaczął coś tam żreć.

Łania zauważyła mnie dopiero po 10 minutach gdy wstałem z ławki. Zaskoczona najpierw zrobiła kilka kroków w moim kierunku, a widząc zaledwie parę metrów od siebie amatora dziczyzny, zrobiła takie wielkie oczyska i szczekając zwinęła się w las.

Wracając natknąłem się na jeszcze jeden akcent przyrodniczy. Potrąconego, martwego borsuka. Najpierw go poczułem, potem zobaczyłem. Leży przy drodze chyba już parę dni. Niedługo pewnie lisy go skonsumują. W sumie to już nie pierwszy raz w tej okolicy natykam się na przejechanego borsuka. Chyba nie mają zbyt silnego instynktu przetrwania.

Jutro chyba też późnym wieczorem wybiorę się na rower. Podoba mi się jazda wśród grających świerszczy i podnoszącej się wieczornej mgły.
Kategoria Wokół Gorzowa


Statystyki:
Odległość: 32.00 km;
Czas: 01:25 h
Średnia: 22.59 km/h;
Temperatura:28.0;

po lesie

Piątek, 6 sierpnia 2010 | Komentarze 0


Wycieczkę rozpocząłem od sprawdzenia na balkonie sytuacji hydro-opadowej. Parę chmurek sobie frywolnie latało, ale raczej nic nie zapowiadało deszczu.
Na balkonie dojrzałem też parę pająków. Jeden wylegiwał się na ścianie, a drugi dyndał na pajęczynie.
Sama wycieczka to takie tam deptanie po lesie w poszukiwaniu drzew i kwiatków.

Pająk rasa nieznana © donremigio


Pająk rasy nieznanej, wylegujący się na ścianie © donremigio


Pająk rasa nieznana © donremigio


A taki sobie kwiatek © donremigio


Statystyki:
Odległość: 35.00 km;
Czas: 01:34 h
Średnia: 22.34 km/h;
Temperatura:28.0;

poprzez łąki, poprzez pola

Środa, 4 sierpnia 2010 | Komentarze 0


Korzystając z chwilowej przerwy, między deszczem a ulewą, wybrałem się dzisiaj na krótką eskapadę. W sumie nic ciekawego. Od tak nieco po lesie, nieco lansu po parku, nieco mocniejszego deptania po asfalcie, a także krótka chwila zadumy nad pięknem przyrody.

Ambona. gdzieś w Europie © donremigio


Statystyki:
Odległość: 202.24 km;
Czas: 08:25 h
Średnia: 24.03 km/h;
Temperatura:33.0;

Zamek Zakonu Joanitów - Swobnica

Piątek, 16 lipca 2010 | Komentarze 7




Niedawno znajomy pokazał mi fotki zamku w Swobnicy. Zamek powoli sypie się, ale ma swój urok. Dodatkowym bonusem jest ukryty tam geocache.
W sumie z Gorzowa do Swobnicy można dojechać robiąc 150km ale ze Sławkiem postawiliśmy sobie dodatkowe zadanie.

Zrobić 200km :)

Zadanie o tyle utrudnione, że temperatura, jak każdy wie, ostatnio nas nie rozpieszcza. Ale my to twarde chłopaki jesteśmy, tak więc wyznaczyłem trasę, zaopatrzyliśmy się w wodę, batoniki oraz pieniądze na tankowanie bukłaków i ruszyliśmy kręcić 200km.

Jako, że nogi świeże, tak więc pierwszy postój zorganizowaliśmy dopiero na Cmentarzu Wojennym w Myśliborze. Tam wysłałem Sławka, by odnalazł jedyny grób na którym jest zdjęcie. Dzięki temu ma zaliczonego geocache :)

Po kilkunastu minutach wskoczyliśmy na nasze rumaki i skierowaliśmy koła ku wiosce Banie. Głownie dlatego, że jest tam schowany geocache. Jednak, pomimo wykonania zakrojonych na szeroką skalę prac ziemnych, nie udało nam się zlokalizować skrzyneczki. Cóż może innym razem.

Nieco zdegustowani porażką ruszyliśmy ku głównej atrakcji wycieczki. Zamku we Swobnicy.
Zamek w Swobnicy © donremigio


Zamek w Swobnicy © donremigio


Po całym zamku walają się ulotki. Najwyraźniej ktoś stara walczyć się o obiekt. Obecny prywatny właściciel ma w głębokim poważaniu przyszłość zamku, a gmina chyba nie bardzo wie co z tym fantem zrobić.
Zamek w Swobnicy © donremigio


Zamek w Swobnicy © donremigio


Zamek w Swobnicy © donremigio


Zamek w Swobnicy © donremigio


Zamek w Swobnicy © donremigio


Jak już znudziło nam się łażenie po zamku, ruszyliśmy szturmem na wieżę. Schowany tam jest geocache.
Zamek w Swobnicy - geocache © donremigio


Zamek w Swobnicy - geocache © donremigio


Na wyższe piętra wieży prowadziła, roztaczająca wokół siebie aurę zaufania i bezpieczeństwa, skrzypiąca chybocąca drabina.
Zamek w Swobnicy © donremigio


Sławek to człowiek, który pluje z pogardą w oczy śmierci. Nie bacząc na niebezpieczeństwo wlazł po drabinie, a potem po schodach, na samą górę. Trzymając w dłoni telefon, z wybranym numerem alarmowym, oczekiwałem wrzasku i mlaśnięcia po uderzeniu sławkowego ciała o glebę. Mniej więcej tam powinno leżeć.
Zamek w Swobnicy - baszta © donremigio


Jednak, ku mojemu zdziwieniu, pomimo mijających minut, z góry nie spadało z wrzaskiem ciało Sławka. Zamiast tego jego ciało wychyliło się i spytało grzecznie czy zrobić mi zdjęcie z góry. No i zrobiło. Ale jak widać nie opanowało do końca umiejętności korzystania z dobrodziejstw autofocusa. Albo tak mu się łapy trzęsły.
Zamek w Swobnicy © donremigio


Reszta widoczków z baszty wyszła mu już z odpowiednią ostrością.
Zamek w Swobnicy © donremigio


Zamek w Swobnicy - widok z baszty © donremigio


Zamek w Swobnicy © donremigio


Zamek w Swobnicy © donremigio


Jak tylko Sławek bezpiecznie sprowadził swe ciało na ziemię, ruszyliśmy w dalszą drogę. W Trzcińsko-Zdrój zrobiliśmy sobie postój, bo po zamku to raczej biegaliśmy, a niektórzy narażali swe życie wspinając się na wieże.
Trzcińsko-Zdrój - fontanna © donremigio


Trzcińsko-Zdrój - lubuskie © donremigio


Mijając Smolnicę zauważyliśmy plac zabaw. My lubimy place zabaw. Wstydem było więc nie zatrzymać się i nie przetestować rozrywkowych instalacji. Sławek rzucił się na huśtawkę, ja natomiast pobujałem się na koniku.
Plac zabaw we Smolnicy © donremigio


Chciałem uspokoić wielbicieli zwierząt parzystokopytnych. Konikowi nic się nie stało. Czuł się chyba jedynie nieco przytłoczony.
Plac zabaw w Smolnicy © donremigio


W Dębnie ujrzeliśmy natomiast orła cień.
Dębno - orła cień © donremigio


Zmęczenie coraz bardziej dawało nam się we znaki. W Kostrzynie z ulgą siedliśmy na jakiś ławeczkach, wypijając kolejne litry wody i soków.

Pokrzepiało nas jedynie to, że słońce zaczęło wreszcie zachodzić. I dobrze bo miałem go już serdecznie dosyć. Słońce ostatecznie pożegnało nas w okolicy Witnicy.
Zachód słońca nad Witnicą © donremigio


Reszty wycieczki nie bardzo pamiętam. Ocknąłem się jak przyszło mi wtargać rower na drugie piętro. To był chyba najgorszy etap wycieczki.
Odżyłem dopiero po solidnym zimnym prysznicu. Trzeba było zmyć ten krem do opalania wraz z piachem i muszkami, które przykleiły się do rzeczonego kremu :)

Kolejna bariera do pokonania. 300km. Ale to nie dzisiaj. Jutro też nie. Może kiedyś :)


Statystyki:
Odległość: 32.50 km;
Czas: 01:24 h
Średnia: 23.21 km/h;
Temperatura:32.0;

Santok - geocaching

Piątek, 9 lipca 2010 | Komentarze 0




Trasa krótka, ale w sumie było dość gorąco i nawet za bardzo nie chce jechać się dalej.
Ze Sławkiem do Santoka pojechaliśmy przez Janczewo. Trasa mało ciekawa, mocny w mordewiatr, a na dodatek całkiem spory ruch samochodowy.

Celem wycieczki było znalezienie geocache ukrytego przy santockiej baszcie.
Aby go znaleźć musieliśmy wdrapać się na sporą górkę. A oto co znaleźliśmy.
Geocache ukryty w Santoku (lubuskie) © donremigio


Z cache zabrałem kostkę, a dorzuciłem PTTKowską oznakę XIV Rodzinnego Zlotu Pieczenia Ziemniaka :)
Geocache ukryty przy baszcie w Santoku (lubuskie) © donremigio


Z baszty roztaczał się zaiste zacny widok.
Widok z baszty (Santok) © donremigio


Panorama z baszty na Santok © donremigio


Przed wiekami tam gdzieś kiedyś była osada © donremigio


A oto mój połykacz kilometrów, pogromca szos i wirtuoz zakrętów :)
Połykacz kilometrów © donremigio


Po chwili kontemplacji widoków ruszyliśmy ze Sławkiem na Gorzów. Po dziurawym i nierównym polbruku szumnie zwanym ścieżką rowerową :) Dobrze, że nowe ścieżki robią już asfaltowe. Polbruk to ZŁO !!


Statystyki:
Odległość: 71.50 km;
Czas: 02:38 h
Średnia: 27.15 km/h;
Temperatura:30.0;

Pętla barlinecka

Niedziela, 4 lipca 2010 | Komentarze 2




Dystans taki sobie, trasa średnio pasjonująca, ale słońce praży niemiłosiernie i jakoś nie chce mi się napinać na więcej. Sławek też jakoś chyba nie miał ochoty na dłuższy wypad więc wybraliśmy się na pętlę barlinecką.

Pierwszy postój już w Łubiance, gdzie stoi unikalny na skalę powiatu element architektury sanitarnej.
Architektura Sanitarna - Łubianka © donremigio


W Barlinku natknęliśmy się natomiast na, już nie tak pasjonującą, architekturę sakralną.
Architektura Sakralna - Barlinek © donremigio


Godny uwagi był za to mur obronny z któregoś tam wieku.
Barlinek - fragmenty murów obronnych z XIV i XV wieku © donremigio


Po jeziorze barlineckim pływały sobie stateczki
Barlinek - Jezioro Barlineckie © donremigio


oraz ptactwo wodne. Ten kaczor miał chyba dość konkretnie sprecyzowane plany wobec swej wybranki.
Jezioro Barlineckie - ptactwo wodne © donremigio


Jedna z kaczek robiła za boję.
Jezioro Barlineckie - Pierzasta boja © donremigio


Jezioro Barlineckie - ptactwo wodne © donremigio


Mewa długo zastanawiała się nad tym, co ta durna kaczka wyprawia.
Jezioro Barlineckie - ptactwo wodne © donremigio


Ale koncepcja nurkowania była jej chyba zbyt obca.
Jezioro Barlineckie - ptactwo wodne © donremigio


Jezioro Barlineckie - prawie molo © donremigio


Kotwica - Barlinek - Jezioro Barlineckie © donremigio


Nad jeziorem siedziało nam się na tyle wygodnie, że ruszyliśmy w drogę powrotną dopiero po półtorej godziny.
Zaraz za Barlinkiem minęliśmy się z cyklistą, którego spotkaliśmy jadąc do Barlinka. Pomachaliśmy sobie ponownie :) Chyba jechał podobną trasę jak my, tylko w drugą stronę :)

W przyszłym tygodniu ma nieco popadać to może ochłodzi się co nieco. Przynajmniej mam taką nadzieję.


Statystyki:
Odległość: 29.00 km;
Czas: 01:09 h
Średnia: 25.22 km/h;
Temperatura:30.0;

na Łośno

Piątek, 2 lipca 2010 | Komentarze 2


Standardowo na Łośno.
Musiałem zmienić siodełko i większą część drogi ustawiałem je pod swoje cztery litery. Chyba znalazłem złoty środek, ale to się okaże jak na weekend gdzieś dalej się pojedzie.
Z minusów nowego siodełka to nie mogę ni jak przypasować torby podsiodłowej. Ale to w sumie nie jest duży problem bo i tak na rowerze jeżdżę zawsze z plecakiem :)

Zakamuflowany kościółek w Łośnie.
Zakamuflowany kościółek w Łośnie © donremigio


Statystyki:
Odległość: 34.35 km;
Czas: 01:15 h
Średnia: 27.48 km/h;
Temperatura:25.0;

Patataj... Patataj... Patataj...

Czwartek, 1 lipca 2010 | Komentarze 0


A tak sobie ze Sławkiem na Lipy.

Nic się nie działo, nuda jak w polskim filmie. Nic. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje. Dialogi niedobre... Bardzo niedobre dialogi są.

Z okoliczności przyrody to też nic. Snopki siana... Jedzą krowy... Chałupy przykryte okapem. O! Pies na uwięzi... O!

Na horyzoncie koń... krowa, kura, kaczka... kura, kaczka, drób... O! Jest! Widzę! Droga... Chyba na Ostrołękę. A nie to na Łośno krzyżówka jest.

I tak Patataj... Patataj... Patataj... na rowerkach.
Kategoria Wokół Gorzowa