Wykres:
Najdłuższe wycieczki:
Info:
Wykres roczny blog rowerowy donremigio.bikestats.pl
avatar
  • Dystans: 19875.39 km
  • Średnia: 23.25 km/h
  • Na siodełku: 35d 12h 00m
Szukaj:
avatar

Info

Remigiusz Królak.
Gorzów Wielkopolski.
Przejechane 19875.39 km.
Średnia 23.25 km/h.
Więcej o mnie.
button stats bikestats.pl
Kategorie:
Najdłuższa jednodniowa wycieczka: Borne Sulinowo (345km)
Epicka wycieczka na Berlin: Na BERLIN, Towarzysze !! Na BERLIN !! (240km)
Wpisy archiwalne w kategorii

Geocaching

Dystans całkowity:5980.88 km (w terenie 433.00 km; 7.24%)
Czas w ruchu:256:49
Średnia prędkość:23.02 km/h
Maksymalna prędkość:44.00 km/h
Maks. tętno średnie:156 (77 %)
Suma kalorii:79524 kcal
Liczba aktywności:64
Średnio na aktywność:93.45 km i 4h 04m
Więcej statystyk
Statystyki:
Odległość: 146.90 km;
Czas: 06:01 h
Średnia: 24.42 km/h;
Temperatura:25.0;

Twierdza Kostrzyn

Sobota, 15 czerwca 2013 | Komentarze 0


Najpierw na Witnicę Shiti. Tam przystanek przu Zaułku Kowala. Gdzieś tam jest ukryty geocache ale coś nie mogę go namierzyć. Jakiś magnetyk, gdzieś pod kamieniem.

Zaułek Kowala - Witnica © donremigio


Później depczemy na Kostrzyn mijając w Dobroszynie pałacyk.

Dobroszyn - coś na kształt pałacyku © donremigio


W Kostrzynie pokręciliśmy się nieco po zrewitalizowanej ostatnio Twierdzy.

Twierdza Kostrzyn - mapa twierdzy © donremigio


Z samej twierdzy ostały się ino dwie bramy (Berlińska i Chyżańska) i nieco ruin pośrodku. Można też pozwiedzać podziemia, ale akurat dzisiaj zamknięte było. Twierdza powstała około XV wieku i miała się całkiem dobrze, póki nasi Przyjaciele Rosjanie nie przybyli i nie zmienili w 1945 roku 95% miasta w ruiny.

Twierdza Kostrzyn - armata © donremigio


Twierdza Kostrzyn © donremigio


Twierdza Kostrzyn - uważaj bo się przewrócisz © donremigio


Twierdza Kostrzyn - tutaj stał kościół © donremigio


Twierdza Kostrzyn - cokół pomnika Jana © donremigio


Przez Bramę Berlińską jeździły kiedyś tramwaje.
Twierdza Kostrzyn - Brama Berlińska © donremigio


Obecnie brama została odnowiona i mieści się w niej punkt informacyjny, wystawa (min. stare mapy), oraz sklepik gdzie można nabyć suweniry.
Twierdza Kostrzyn - Brama Berlińska © donremigio


Na terenie Twierdzy są też ukryte dwa geocache, które bez problemu znaleźliśmy. Jeden z nich to aż rzuca się w oczy :)

Po zwiedzeniu Twierdzy obraliśmy kurs ku Ośno Lubuskie. Jadąc drogą po lewej mieliśmy piękny widok na zalane mokradła.
Warta nieco wylała © donremigio


Dojeżdżając do Ośna na wzgórzu dojrzeliśmy wieżę obserwacyjną. Została ona wybudowana w 1937 roku i często mylnie nazywana jest wieżą Bismarcka.
Ośno Lubuskie - wieża obserwacyjna © donremigio


W samym Ośnie wyrwaliśmy kolejnego geocache i pojechaliśmy na Sulęcin. Po drodze przypadkowo trafiliśmy jeszcze na pomnik upamiętniający lądowanie w tym miejscu w 1944 roku grupy dywersyjno-wywiadowczej Ludowego Wojska Polskiego.

Pomnik upamiętniający lądowanie w tym miejscu w 1944 roku grupy dywersyjno-wywiadowczej Ludowego Wojska Polskiego © donremigio


Potem już prosto na Sulęcin, tam napoiliśmy się, pochłonęliśmy po pół czekolady i przez Wędrzyn i Lubniewice podeptaliśmy raźno ku domostwom.


Statystyki:
Odległość: 35.00 km;
Czas: 01:40 h
Średnia: 21.00 km/h;
Temperatura:15.0;

kesza mi ukradli bandyci

Niedziela, 28 kwietnia 2013 | Komentarze 1


Bandyci, terroryści, kradzieje. Kesza ukryłem przy Hubertówce, geokrety były tam nawet schowane. Jeden z geokeszerów zameldował brak skrzynki. Podjechałem ze Sławomirem i zaiste brak skrzynki. Ta hubertówka to fajne miejsce na grilla i widocznie deszcz odsłonił skrzynkę i pomimo napisów by w przypadku znalezienia odłożyć na miejsce ktoś zabrał. Trza ukryć nową, nawet wiem gdzie.

Głaz przy Hubertówce © donremigio
Kategoria Geocaching


Statystyki:
Odległość: 51.80 km;
Czas: 02:20 h
Średnia: 22.20 km/h;
Temperatura:15.0;

Dorzucenie geokretów do geocache

Sobota, 20 października 2012 | Komentarze 3


Od lata trzymałem w domu dwa geokrety zabrane ze skrzynek podczas wakacji w Krotoszynie. Wypadało więc je gdzieś podrzucić. Nie chciało mi się za bardzo kombinować więc wrzuciłem je do swojej skrzynki ukrytej przy pomniku leśniczego. Droga dojazdowa to stary poniemiecki bruk, ale piaszczyste pobocze po ostatnich opadach twarde i nadające się do jazdy nawet na moich raczej szosowych oponach.
Kategoria Geocaching


Statystyki:
Odległość: 129.90 km;
Czas: 04:47 h
Średnia: 27.16 km/h;
Temperatura:17.0;

geocachowo na Choszczno

Sobota, 29 września 2012 | Komentarze 1


Miało być keszobranie. Ale jeśli chodzi o kesze to była to epicka porażka. Żadnej. Zero. Z trzech znaleźliśmy nic. W sumie jedna była do podjęcia, ale na promenadzie łaziły mugole tak więc nie chcieliśmy spalić miejscówki. Przy kolejnym keszu GPS mi zaczął wariować. Kesz miał być ukryty gdzieś w murze ale jakoś go nie dojrzałem. Następny kesz miał być też w murze ... no i też go nie wymacałem. Motyla noga. Dobrze przynajmniej, że do Choszczna wiało nam w plecy tak więc średnia była konkretna z trójką z przodu.
Lekko zawiedziony byłem, no ale trza było już wracać bo chmurki jakieś takie nieprzyjemne się pojawiły na horyzoncie. No i zaczęły się górki, w mordewiatr, momentami wmordewicher. Dobrze, że im słońce było niżej tym wiatr nieco słabł i jechało się lżej. W zasadzie od Choszczna, pomimo przeszkadzającego wiatru, jechaliśmy już bez postojów, bo teraz szybko robi się ciemno.
Rowerowo wycieczka fajna, chyba ostatnia w tym roku gdy jechałem w krótkim. Geokeszersko jednak beznadzieja. Dno, wodorosty i trzy metry mułu. Ja tym keszom jednak nie popuszczę. Ja tam wrócę. Z kilofem i rozwalę te murki w poszukiwaniu keszy.

Choszczno - Dwa Kellysy se sobie odpoczywają © donremigio




Statystyki:
Odległość: 110.00 km;
Czas: 04:55 h
Średnia: 22.37 km/h;
Temperatura:25.0;

Krotoszyn - Dobrzyca - Koźmin

Niedziela, 9 września 2012 | Komentarze 0


Dzisiaj to było keszobranie. Najpierw obrałem azymut ku Dobrzycy. Keszy tam było kilka ale udało mi się znaleźć tylko jeden. Akurat jak tam dojechałem cała wioska wyległa do kościoła. Tak więc zacząłem szukać keszy ukrytych na terenie zespołu pałacowego. Pałacyk cacy. Chyba najładniejszy, a już na pewno najbardziej zadbany w okolicy. Wg Wikipedii pałac został wybudowany w latach 1798-1799 przez czołowego architekta epoki klasycyzmu Stanisława Zawadzkiego dla adiutanta i szefa kancelarii wojskowej króla Stanisława Augusta, generała Augustyna Gorzeńskiego.
Z uwagi na związki Gorzeńskiego z masonerią symbolika architektoniczna pałacu i parku nawiązuje do tradycji wolnomularskich.

Pałac w Dobrzycy © donremigio


Rzeźba kobiety © donremigio


Dobrzyca - zespół pałacowy - staw © donremigio


Dobrzyca - zespół pałacowy - monopter © donremigio


Dobrzyca - zespół pałacowy © donremigio


Sala zebrań loży masońskiej (Panteon) przy pałacu w Dobrzycy © donremigio


Kościół poewangelicki w Dobrzycy © donremigio


Dobrzyca - Pomnik Stanisława Mikołajczyka © donremigio


Parafia św. Tekli w Dobrzycy © donremigio


Po zwiedzeniu zespołu pałacowego ruszyłem na zachód. Kierując się do kolejnego kesza, koło zapory wodnej, dojrzałem nagle ładny drewniany kościółek.
Golina - Sanktuarium Matki Boskiej Pocieszenia © donremigio


W zasadzie co wioska to stoi tam jakiś drewniany kościółek.
Jeden z drewnianych kościółków - w okolicy ich było sporo © donremigio


Kesz koło zapory znalazłem, podobnie ten koło pałacu w Rusko. W porównaniu do pałacu w Dobrzycy ten specjalnego wrażenia na mnie nie zrobił. W obu keszach nie było nic do pisania, tak więc niczym Bear Grylls podpisałem się tym czym miałem pod ręką. W obu logbookach podpisałem się trzema XXX za pomocą .... trawy :)
Pałac Rusko © donremigio


Kolejny pit stop koło kolejnego sanktuarium. Tym razem w Borku Wielkopolskim. Tutaj też kesza znalazłem.
Sanktuarium w Borku Wielkopolskim © donremigio


Sanktuarium Matki Boskiej - Borek Wielkopolski © donremigio


Sanktuarium w Borku Wielkopolskim © donremigio


Temu to chciałem przybić piątkę © donremigio


Potem przystanek jeszcze w Borzeciczkach :) przy pałacu gdzie mieści się obecnie Ośrodek Szkolno-Wychowawczy i przez Koźmin na Krotoszyn. W sumie udało mi się dzisiaj znaleźć pięć keszy. Wycieczka wielce udana.

Borzeciczki - Ośrodek Szkolno Wychowawczy © donremigio


Rozdrażew - rzut okiem na kościół © donremigio




Statystyki:
Odległość: 75.00 km;
Czas: 03:35 h
Średnia: 20.93 km/h;
Temperatura:18.0;

Krotoszyn - Ostrów WIelkopolski

Piątek, 7 września 2012 | Komentarze 0


Dzisiaj zamierzałem wyrwać kesza koło kamienia i znaleźć jakiegoś w Ostrowie Wlkp. Kesz koło kamienia szybko zlokalizowany. Tyle, że mrówki zaczęły robić sobie koło niego mrowisko. Tak więc ukryłem go parę metrów dalej. Szkoda żeby ktoś potem rozkopywał mrowisko.
Kamień koło Krotoszyna © donremigio


Potem wbiłem się na główną drogę i podeptałem na Ostrów. Tam niestety wszystkie kesze spalone. Jako że było samo południe to kręciło się pełno mugoli i podejmowanie keszy było kłopotliwe. Dałem sobie spokój i pokręciłem się nieco po mieście spacerowym tempem zaglądając to tu to tam.
Miasto całkiem całkiem, fajne parki, w parkach stoją maszynki do ćwiczeń. Na obrzeżach miasta znalazłem salon mercedesa. Niby nic, ale w środku stały nie nowe maszyny tylko dwa stare mercedesy. Okazało się że to salon mercedesa klasycznego.

Potem obrałem azymut mniej więcej w kierunku Krotoszyna i już nie główną drogą, ale przez Sulmierzyce podeptałem sobie statecznie i spokojnie. Wiatr znowu przeszkadzał. Ogólnie wczoraj i dzisiaj było wietrznie i zimno. Od jutra ma być cieplej.

Ostrów Wlkp - Mig chyba 19 © donremigio


Ostrów Wlkp - Kościół © donremigio




Statystyki:
Odległość: 63.00 km;
Czas: 02:56 h
Średnia: 21.48 km/h;
Temperatura:20.0;

Krotoszyn - Sulmierzyce - Milicz

Czwartek, 6 września 2012 | Komentarze 0


Dzień pierwszy w Krotoszynie. Na wakacje często tutaj do babci przyjeżdżam. Lubię to miasto. Spokój, cisza. Dobrze tutaj wypoczywam.
Jako że wokół Krotoszyna jest kilka geocache zabrałem się od razu za ich poszukiwanie. Przy wyjeździe z miasta natknąłem się na szaniec upamiętniający żołnierzy broniących miasta w 1939 r.
Szaniec Pamięci Żołnierzy 56 Pułku Piechoty Wielkopolskiej © donremigio


Jadąc dalej dojrzałem znak kierujący do Studni Św. Marcina. W lesie faktycznie stoi sobie studnia. Wg tablicy informacyjnej w tym miejscu stał kiedyś kościółek wraz z pustelnią.
Studnia Św. Marcina © donremigio


Potem pojechałem prosto do kesza. Okazało się że jest on ukryty w lesie. Po prostu w lesie. Nie koło jakiegoś pomnika, czegoś ciekawego ... po prostu w lesie. Znalazłem go raz dwa. Drugi kesz był dość blisko, ale postanowiłem że wyrwę go dnia następnego, a teraz pojadę do Milicza.
W Miliczu ruiny zamku. Obok zamku bardzo ciekawy pałacyk z XVIII wieku w którym mieści się teraz technikum leśnicze. A obok pałacyku ukryty kesz :)
Milicz - Ruiny zamku © donremigio


Pałacyk w Miliczu - obecnie techniku leśne © donremigio


Pałacyk w Miliczu © donremigio


Pałacyk w Miliczu - konik robiący patataj patataj © donremigio


Potem już prosto główną drogą do Krotoszyna. Dystans niby mały, ale trochę się namęczyłem bo wiatr jakoś tak kręcił i przez większą część trasy strasznie przeszkadzał. Jak nie wiał w mordę to prawie w mordę.



Statystyki:
Odległość: 130.97 km;
Czas: 05:08 h
Średnia: 25.51 km/h;
Temperatura:28.0;

Trzemeszno Lubuskie

Niedziela, 26 sierpnia 2012 | Komentarze 0


W Trzemesznie ktoś założył parę keszy. Trasa akurat wychodziło nieco ponad setkę tak więc w sam raz na niedzielną przejażdżkę.
Najpierw na Lubniewice, gdzie przystanęliśmy sobie na chwilę. Do Lubniewic jakoś nie mam zbytnio szczęścia. Ostatnio gdy tam staliśmy to oparłem rower o murek. Nagle rower zsunął się i porysował się amortyzator. Tym razem podobnie tylko porysowała się druga goleń i trochę rama :)
Za Lubniewicami czekało na nas parę podjazdów. Nie są może specjalnie strome ale za to dość długie.
Wreszcie dojechaliśmy to Trzemeszna. W pobliskim lesie była kiedyś radziecka baza w której składowane były pociski atomowe. Ostatnio jak tam byliśmy to już zaczęli ją rozbierać i zasypywać bunkry. Nie wiem w jakim stanie jest obecnie.
No ale my przyjechaliśmy po kesze. Pierwszy na ogień poszedł kesz ukryty przy starym żydowskim cmentarzu. Cmentarz zarośnięty, ledwo go znaleźliśmy. Trochę nam zajęło odszukanie skrzynki.

Cmentarz żydowski w Trzemesznie Lubuskim © donremigio


Kolejna skrzynka miała być ukryta w walących się budynkach po PGR. Obskoczyliśmy wszystkie zakamarki, kesza nie znaleźliśmy.

Opuszczony PGR w Trzemesznie © donremigio


Kolejny kesz znowu na starym cmentarzu tym razem ewangelickim. Ten jednak znaleźliśmy raz dwa.

Cmentarz ewangelicki w Trzemesznie © donremigio


Jeszcze jedna skrzynka była ukryta przy gorzelni, ale tam bramy były pozamykane.

Potem to już spokojna jazda na Międzyrzecz i Skwierzynę. Za Skwierzyną minął nas jakiś poginający 40km/h szosowiec. Nawet mu na chwilę siadłem na koło, ale raz że po 100km jakoś nie miałem już ochoty i siły napinać klaty, dwa że Sławek nie zdążył siąść na koło, bo akurat koleś nas wyprzedził jak staliśmy na poboczu by przepuścić jadącą na sygnale straż pożarną.

Kolejna setka tego roku zaliczona. Super dystansu rocznego raczej nie będzie, ale jeśli chodzi o ilość setek to jest ona chyba większa niż ostatnimi laty.



Statystyki:
Odległość: 95.00 km;
Czas: 03:49 h
Średnia: 24.89 km/h;
Temperatura:29.0;

W poszukiwaniu kamyka

Sobota, 28 lipca 2012 | Komentarze 1


Jakoś tak trzaskać niewiadomo ile kilometrów dzisiaj mi się nie chciało. Duszno, parno. Ale jakiś keszyk by się przydało wyrwać. No to obraliśmy kurs ku Leżącemu Słoniowi, który to kamyk jest największym głazem narzutowym w województwie lubuskim.

Wycieczka w zasadzie bez emocji i wielkiego zwiedzania. Ino Sławkowi coś prąd odcięło i pół trasy jechał za mną mamrocząc coś o braku siły. I GPS mi jakieś bzdurny ślad zapisał. Wg niego jechałem po drzewach i mokradłach. Coś się biedak pogubił.

Prześliczna alejka © donremigio


Kamyk Leżący Słoń, a na słoniu rower © donremigio




Statystyki:
Odległość: 345.00 km;
Czas: 15:16 h
Średnia: 22.60 km/h;
Temperatura:15.0;

Borne Sulinowo - Epicka wycieczka

Sobota, 14 lipca 2012 | Komentarze 10


To było wspaniałe. Kolejny kamień milowy zdobyty. Kiedyś 100km wydawało się jakąś kosmiczną barierą. Potem 200km zdobyte podczas wycieczki do Zamku Joannitów w Swobnicy. Teraz pękło 300km.
Pobudka o 4 rano. W sumie położyłem się spać koło 1 i pod koniec jazdy bardzo mocno czułem to w kościach. Sakwy spakowane dzień wcześniej, nie chciało mi się taszczyć aparatu w plecaku, Sławek na dole już czeka tak więc zaczynamy jazdę. Kierunek Borne Sulinowo.
O tej porze ruch na głównej drodze na Wałcz znośny tak więc jedziemy główną drogą. Pierwszy postój w Dobiegniewie koło muzeum Oflag II C Woldenberg.
Dobiegniew - Oflag © donremigio


W tym momencie zaczęło padać. I w zasadzie aż do Borne Sulinowo towarzyszył nam deszcz. Ale my miękkie rury nie jesteśmy i jakaś tam wilgoć nas nie zatrzyma, więc jedziemy dalej na Wałcz.
Gdzieś za Dobiegniewem © donremigio


Droga na Wałcz © donremigio


W Wałczu stajemy przy cmentarzu wojennym żołnierzy Wojska Polskiego i Armii Radzieckiej.

Wałcz - Cmentarz wojenny © donremigio


Wałcz - Cmentarz wojenny © donremigio


Brama do starego cmentarza - Wałcz © donremigio


Postanawiamy też zajechać zobaczyć bunkry grupy warownej "Cegielnia", gdzie niedawno otwarto skansen. Można tutaj pozwiedzać sobie bunkier i od przewodnika uzyskać wiele ciekawych informacji. Co roku są też tutaj organizowane inscenizacje Przełamania Wału Pomorskiego.


Jeden z bunkrów leży do góry nogami. Działająca tam swego czasu piaskownia podbierała tam piach i bunkier się przechylił. Żeby bunkier czasem w sposób niekontrolowany się nie zsunął straż pożarna armatkami wodnymi podmyła bunkier który całkiem "sturlał" się na dno wykopu.
Grupa warowna "Cegielnia" © donremigio


Przy jednym z wejść do bunkru ewakuacyjnego stoi też krzyż. Młody mężczyzna wpadł w tym miejscu do 80 metrowej dziury i zginął. Wejście jest teraz zamknięte.
Grupa warowna "cegielnia" © donremigio


Grupa warowna "cegielnia" © donremigio


Grupa warowna "cegielnia" © donremigio


Grupa warowna "cegielnia" © donremigio


Grupa warowna "cegielnia" © donremigio


Grupa warowna "cegielnia" © donremigio


Grupa warowna "cegielnia" © donremigio


Grupa warowna cegielnia - Mundur niemiecki © donremigio


Karabin przeciwpancerny © donremigio


Szwecja ? Que ? To gdzie my jesteśmy © donremigio


W Wałczu jest jeszcze jedno miejsce gdzie można pozwiedzać bunkry (na terenie byłej jednostki wojskowej) ale czas już nas gonił więc pojechaliśmy już na Borne Sulinowo. Jednak najpierw odszukaliśmy poradziecką bazę gdzie trzymane były rakiety z głowicami nuklearnymi. Miejsce w dużo lepszym stanie niż podobna jednostka która mieściła się w okolicach Trzemeszna Lubuskiego.
Borne Sulinowo - poradziecka baza atomowa © donremigio


Borne Sulinowo - poradziecka baza atomowa © donremigio


Borne Sulinowo - poradziecka baza atomowa - wejście do bunkra przy okopach © donremigio


Borne Sulinowo - poradziecka baza atomowa - wejście do bunkra © donremigio


Gdy zwiedzaliśmy okolice zaczęło grzmieć. Na domiar złego złapałem kapcia w przednim kole. Zdążyliśmy też zwiedzić tylko jeden z dwóch bunkrów. Drugi był lepszym stanie, ale na zegarkach było już 16 i trza było jechać dalej. Niestety 2km dalej znowu zaczęło uchodzić mi powietrze z koła. Nie chciało mi się sprawdzać opony i niestety okazało się, że tkwił w niej kawałek szkła. No i znowu porządnie się rozpadało. Jednak zanim uporałem się z dętką wyjrzało słońce. Słoneczko !!. I piękne niebieskie niebo. Ojej. Radość zagościła w naszych sercach. Gdy wyjechaliśmy z lasu spotkało nas lekkie rozczarowanie. Na horyzoncie widać było kolejne ciemne chmury. No nic. Jedziemy dalej na Kłomino, polską Prypeć.
Kłomino tętniło kiedyś życiem. Wraz z Borne Sulinowo cała okolica była do 1993 roku w zasadzie terenem radzieckim. Polacy nie mieli tam wstępu, przy wjazdach do miast stały barierki. Po wycofaniu się wojsk Borne Sulinowo otrzymało status miasta i stało się ośrodkiem wypoczynkowym. Kłomino, jako że mieściło się w środku lasu z dala od czegokolwiek, po prostu zapomniano i popada w coraz większą ruinę. W zasadzie z tego co zauważyłem jeden z bloków jest chyba remontowany, oraz jeden z mniejszych budynków zamknięty i oznaczony jako teren prywatny. No i w budynku gdzie chyba pomieszkiwało dowództwo mieści się teraz nadleśnictwo. Chyba nadleśnictwo, nie pamiętam już ale jakieś czerwone tabliczki tam wisiały :)
Kłomino - zapomniane miasto © donremigio


Kłomino - zapomniane miasto © donremigio


Kłomino - polska Prypeć © donremigio


Kłomino - zapomniane miasto © donremigio


Kłomino - zapomniane miasto © donremigio


Kłomino - zapomniane miasto © donremigio


Kłomino - zapomniane miasto © donremigio


Po zwiedzeniu Kłomina ruszyliśmy lasem ku miejscu gdzie mieścił się obóz Oflag II Gross-Born. Miejsce niesamowite. Dosłownie las krzyży.
Las krzyży - Kłomino - Oflag © donremigio


Rower trochę się zasyfił © donremigio


Potem już na asfaltówkę i jedziemy już na Borne Sulinowo, zahaczając po drodze o tamę.
Tama na Piławie © donremigio


W Borne byłem w 2009 roku. Wtedy ulice były rozkopane, po prostu był to jeden wielki plac budowy. Dzisiaj to już eleganckie drogi, fajne ścieżki rowerowe. Naprawdę świetne miejsce na odpoczynek. W koszarach i domach oficerskich hotele. Niektóre budynki robią za budynki mieszkalne.
Naszą uwagę przykuła willa Guderiana, oraz przepiękny Dom Oficera, który został wybudowany przez Niemców w latach 1935-36 i pełnił funkcje reprezentacyjne. Było tu kasyno oficerskie, wykwintna restauracja oraz olbrzymia sala koncertowa mogąca pomieścić ok. 1.000 widzów. W okresie radzieckim mieścił się tu Garnizonowy Dom Oficera z salą taneczną, szkołą muzyczną, biblioteką, salą kinową, salą koncertową i restauracją. W dniu 1 lutego 2010 w Domu Oficera wybuchł pożar, który strawił m.in. salę koncertową i wiele innych pomieszczeń. Szkoda bo to była wspaniała perełka. Nie wiem czy ktoś podejmie się teraz wyremontować ten budynek bo uszkodzenia są znaczne i koszt będzie przeogromny. O ile w ogóle się da. Obecnie w budynku trwa szaber i podbieranie cegieł i dachówek. Serce człowiekowi się kraje jak widzi coś tak pięknego , co pewnie za parę lat zawali się i zostanie po tym kupa gruzu.
Borne Sulinowo wita przyjezdnych © donremigio


Borne Sulinowo - Dom Oficera © donremigio


Borne Sulinowo - Dom Oficera © donremigio


Borne Sulinowo - Dom Oficera © donremigio


Borne Sulinowo - Dom Oficera © donremigio


Borne Sulinowo - Dom Oficera © donremigio


Borne Sulinowo - Dom Oficera © donremigio


Borne Sulinowo - Dom Oficera © donremigio


Borne Sulinowo - Dom Oficera © donremigio


Pozostałości po willi Guderiana © donremigio


Taki tam ... czołg © donremigio


Miejsce super, no ale trza było obrać już azymut ku domostwom. Godzina późna, przed nami jeszcze szmat drogi.

Początek jeszcze w miarę ok. Jednak po zachodzie słońca zrobiło się zimno. Bardzo zimno. Cholera jak było zimno. Powrotna droga monotonna. Długie proste odcinki i oglądanie przez całą drogę kilkunastu metrów asfaltu oświetlanego przez latarki. Koszmar. W Mirosławcu planowałem zatrzymać się przy pomniku upamiętniającym dwudziestu żołnierzy, którzy zginęli w katastrofie lotniczej ale było już koło 23 i ciemno jak w grobowcu. Las przed Mirosławcem skojarzył nam się z czarną dziurą. Czuliśmy się jak byśmy wjeżdżali w ciemną ścianę. A w lesie? Bez lampek można by zamknąć oczy i nie było by żadnej różnicy. Niesamowicie gęsty las, kręta droga. Długo to będę pamiętał. A po wyjeździe z lasu kolejny szok. Droga zmieniła się w dłuuugą prostą z szerokim pasem, który może robić za awaryjny pas dla samolotów.

W okolicy Mirosławca zaczęły powoli opuszczać mnie siły. Raptem trzy godzinny sen zaczął wychodzić mi bokiem. A przed nami jeszcze jakieś 110km. Sławka też chwyciło zmęczenie i przestał dawać mi zmiany. To była katorga. Rowery pokryte błotem rzęziły niesamowicie. Chyba w Choszcznie dojrzałem stację paliw i zatrzymaliśmy się tam aby wypić ciepłą kawę. To było chyba coś koło 1:30, a przed nami jeszcze było jakieś 60km drogi. Nogi jak z waty, oczy same się zamykają. W sumie dobrze że było zimno to nie byliśmy w stanie zasnąć. Tylko jakoś tak ciężko było jechać prosto :)
W Barlinku postój. Przed nami był spory podjazd. Przy takim zmęczeniu strasznie się go obawiałem. Ale w sumie wszedł dość gładko. Potem już z górki. Sił nam dodał też znajomy widok okolicy. Na tym asfalcie to znamy każdą dziurę. Pedałujemy, pedałujemy, suche pokryte piachem łańcuchy skowyczą i przeskakują. Zerknąłem na licznik ... 27km/h. Mijamy Łubiankę. Ile nam jeszcze zostało ... nie pamiętam ... 10 km ? 15 km ? Patrze na zegarek. 4 rano. 24 godziny na nogach. Na horyzoncie światła Gorzowa. Jeszcze trochę, byle do Kłodawy.
Jest .. jest ścieżka rowerowa w Kłodawie. Jeszcze nigdy mnie nie aż tak nie uradował ten wyboisty kawałek polbruku. To już w zasadzie dom. Ignorujemy ścieżkę rowerową. Droga i tak pusta. Potem już tylko podjazd na osiedle. Pierwszy raz podjeżdżałem tam na młynku. Jest klatka. Toczę się do drzwi. Patrze na licznik. 344.99. Przeskoczyło na 345 km. JEST !!! Sławek potoczył się dalej bełkocząc coś w stylu 'nara'. Współczułem mu. Miał jeszcze 100 metrów do pokonania i dwa metrowej długości podjazdy dla wózków. Nie mam do dzisiaj jeszcze żadnych wiadomości od niego. Mam nadzieję, że mu się udało.
Trzeba było jeszcze się umyć. Rower później oglądnę. Kołderka. Podusia. Dawno nie zasypiałem tak szeroko uśmiechnięty.