Statystyki:
Odległość: 75.30 km;
Czas: 03:19 h
Średnia: 22.70 km/h;
Temperatura:6.0;
Czas: 03:19 h
Średnia: 22.70 km/h;
Temperatura:6.0;
ukrycie geocache i bunkry
Sobota, 22 października 2011 | Komentarze 3
Najpierw pojechaliśmy ze Sławkiem ukryć geocache koło filharmonii. Głupia sprawa, ale Gorzów to taka geocachowa pustynia. Trzeba to zmienić, bo miejsc na skrzynki jest sporo.
Po ukryciu kesza pojechaliśmy na bunkry koło Skwierzyny.

Po drodze stanęliśmy w Deszcznie gdzie naszą uwagę przykuło złomowisko pełne skarbów. Co tam nie stoi. Wóz piechoty, Syrenki, Warszawy, dwa helikoptery, amfibie. Jest na czym oko zawiesić.













Przy Super Ktosiu stojącym koło stacji paliw jest ponoć ukryty geocache, ale coś go nie wymacaliśmy.

Wreszcie dotarliśmy do bunkrów. Morza nie było ale i tak było zajebiście.

By dorwać kesza musieliśmy najpierw przeczołgać się przez częściowo zasypany tunel. W środku wilgotno i duszno, aż okulary mi zaparowały. Skrzynkę wreszcie znaleźliśmy. W sumie to chyba największa skrzynka którą udało nam się znaleźć. Trochę się przy tym pobrudziliśmy ale warto było.

Po wyczołganiu się z tunelu ruszyliśmy na górę by zaliczyć kolejnego kesza tym razem wirtualnego. By go zdobyć trzeba było znaleźć dwa miejsca, spisać widoczne numery i podać je jako hasło do logu na stronie. Pierwszą część hasła znaleźliśmy raz dwa, gorzej było z drugą. W zeszłym roku nie udało mi się znaleźć kopuły na której wyryta była część hasła, teraz wreszcie się udało. Szukając jej trzeba bardzo uważać. Rosjanie po wojnie wysadzili cały kompleks i w okolicy jest sporo dziur do których można wpaść.




Po udanym keszobraniu w bunkrach udaliśmy się do Skwierzyny gdzie raz dwa wyrwaliśmy jeszcze jednego kesza i podeptaliśmy już bez przygód na Gorzów.



Po ukryciu kesza pojechaliśmy na bunkry koło Skwierzyny.

Filharmonia w Gorzowie Wlkp© donremigio
Po drodze stanęliśmy w Deszcznie gdzie naszą uwagę przykuło złomowisko pełne skarbów. Co tam nie stoi. Wóz piechoty, Syrenki, Warszawy, dwa helikoptery, amfibie. Jest na czym oko zawiesić.

Kolekcja Warszaw i Syrenek© donremigio

Stary żółty helikopterek - on już sobie nie polata© donremigio

Jakiś wóz piechoty© donremigio

Każdy samochód tak skończy© donremigio

Ten mały czarny to nie wiem co to za jeden© donremigio

Chyba najnowocześniejszy samochód na złomowisku© donremigio

Przed złomowiskiem stał radiowóz Milicji Obywatelskiej© donremigio

Radiowóz Milicji Obywatelskiej© donremigio

Warszawa w barwach Milicji Obywatelskiej© donremigio

Motor Milicji Obywatelskiej© donremigio

Piękny samochód© donremigio

Amfibia Pana Janusza z Deszczna© donremigio

Helikopter - ten sobie też nie polata© donremigio
Przy Super Ktosiu stojącym koło stacji paliw jest ponoć ukryty geocache, ale coś go nie wymacaliśmy.

Super Ktoś przy stacji paliw© donremigio
Wreszcie dotarliśmy do bunkrów. Morza nie było ale i tak było zajebiście.

Bunkier Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego© donremigio
By dorwać kesza musieliśmy najpierw przeczołgać się przez częściowo zasypany tunel. W środku wilgotno i duszno, aż okulary mi zaparowały. Skrzynkę wreszcie znaleźliśmy. W sumie to chyba największa skrzynka którą udało nam się znaleźć. Trochę się przy tym pobrudziliśmy ale warto było.

Gdzieś tam skitrał się keszyk© donremigio
Po wyczołganiu się z tunelu ruszyliśmy na górę by zaliczyć kolejnego kesza tym razem wirtualnego. By go zdobyć trzeba było znaleźć dwa miejsca, spisać widoczne numery i podać je jako hasło do logu na stronie. Pierwszą część hasła znaleźliśmy raz dwa, gorzej było z drugą. W zeszłym roku nie udało mi się znaleźć kopuły na której wyryta była część hasła, teraz wreszcie się udało. Szukając jej trzeba bardzo uważać. Rosjanie po wojnie wysadzili cały kompleks i w okolicy jest sporo dziur do których można wpaść.

Kręcąc się po okolicy trzeba uważać© donremigio

Pozostałości bunkru© donremigio

Tak kiedyś wyglądał bunkier© donremigio

A tak wygląda teraz© donremigio
Po udanym keszobraniu w bunkrach udaliśmy się do Skwierzyny gdzie raz dwa wyrwaliśmy jeszcze jednego kesza i podeptaliśmy już bez przygód na Gorzów.

Skwierzyna Wita© donremigio

Na czymś takim szweje chyba uczyły się jeździć© donremigio

W krzakach ukrywała się poniemiecka haubica© donremigio
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 19.60 km;
Czas: 00:55 h
Średnia: 21.38 km/h;
Temperatura:8.0;
Czas: 00:55 h
Średnia: 21.38 km/h;
Temperatura:8.0;
tak sobie po okolicy
Środa, 19 października 2011 | Komentarze 0
Spokojnym tempem na Łośno i potem lasem na Wojcieszyce.
Statystyki:
Odległość: 122.00 km;
Czas: 05:30 h
Średnia: 22.18 km/h;
Temperatura:8.0;
Czas: 05:30 h
Średnia: 22.18 km/h;
Temperatura:8.0;
poradziecka baza atomowa 3003
Niedziela, 16 października 2011 | Komentarze 6
Czas eskapad rowerowych ma się w tym roku ku końcowi. Robi się coraz zimniej, dni coraz krótsze. Przeglądając mapę geocache odkryłem coś, co w sam raz nadawało się na grande finale rowerowego sezonu. Poradziecka baza atomowa 3003.
W jej okolicy trzy kesze, odległość jakieś 55 km w jedną stronę. Ideał. Mateusz niestety nie miał czasu, ale za to Sławkowi, jak usłyszał o celu wycieczki, wyrósł banan na twarzy.
Trasa ustalona, rowery nasmarowane, cykliści ciepło ubrani, no to myk na rowerki i jedziemy.
Pierwszy postój już na wyjeździe z Gorzowa. Tyłka szanownego podnieść mi się nie chciało i po uderzeniu w spory krawężnik pękła mi dętka w tylnym kole. No nic ... szybka wymiana i turlamy się dalej. Chociaż to było raczej czołganie się. Wmordewiatr przepotężny. Sławek po kilkunastu kilometrach, pomimo że jechał za mną, miał dość. I tak wlekliśmy się aż do Lubniewic.
W Lubiewicach przywitała nas koza.



Minąwszy Lubniewice nie mieliśmy wcale łatwiej. Do wiatru doszły górki i góreczki. Do przodu pchała nas tylko myśl o celu. Baza. Poradziecka. ATOMOWA !

Po skręceniu w Wędrzynie na wschód wiatr przestał aż tak przeszkadzać i zrobiło się nieco bardziej płasko. Za to od Trzemeszno Lubuskiego znowu pod górkę.

Wreszcie skręciliśmy w las i brukowaną drogą udaliśmy się ku tajnej bazie 3003. Nagle, zamiast bazy, ujrzeliśmy ciężki sprzęt budowlany. WTF ?!?!
Jakoś się przecisnęliśmy koło koparek i wywrotek i pojechaliśmy dalej. Niestety. Nie wiem po co i na co, ale właśnie trwa rozbiórka bazy. Zamiast garaży na atomówki zastaliśmy dziurę w ziemi. Psia krew. Miałem nadzieję, że przynajmniej bunkry będą jeszcze dostępne. I dzięki Bogu jeszcze stoją otwarte. Chociaż nie zdziwię się, jeśli w przyszłym roku będą już zasypane i zaplombowane.

Po krótkim poszukiwaniu znaleźliśmy wejście do bunkra i ruszyliśmy na poszukiwanie kesza.







Kesza nie było wcale tak łatwo znaleźć. Wreszcie wyczailiśmy dziada i ruszyliśmy w poszukiwaniu kolejnego do następnego bunkra . Bunkier bliźniaczy, skrzynki nie znaleziono. Jako że czas już nas gonił tak więc darowaliśmy sobie trzeciego kesza, w sumie chyba najłatwiejszego, i ruszyliśmy w drogę powrotną.



W Bledzewie znaleźliśmy jeszcze kesza przy moście fortecznym K804, oraz dwa kolejne w Skwierzynie. Potem już w ciemnościach udaliśmy się do swoich domostw.
Wycieczka wielce udana i godna zakończenia sezonu. Teraz to już raczej będą krótsze wycieczki po okolicznych lasach. Oby śnieg za szybko nie spadł.
W jej okolicy trzy kesze, odległość jakieś 55 km w jedną stronę. Ideał. Mateusz niestety nie miał czasu, ale za to Sławkowi, jak usłyszał o celu wycieczki, wyrósł banan na twarzy.
Trasa ustalona, rowery nasmarowane, cykliści ciepło ubrani, no to myk na rowerki i jedziemy.
Pierwszy postój już na wyjeździe z Gorzowa. Tyłka szanownego podnieść mi się nie chciało i po uderzeniu w spory krawężnik pękła mi dętka w tylnym kole. No nic ... szybka wymiana i turlamy się dalej. Chociaż to było raczej czołganie się. Wmordewiatr przepotężny. Sławek po kilkunastu kilometrach, pomimo że jechał za mną, miał dość. I tak wlekliśmy się aż do Lubniewic.
W Lubiewicach przywitała nas koza.

Tymczasem w Lubniewicach© donremigio

Pałacyk w Lubniewicach© donremigio

Ruiny wieży ciśnień - Lubniewice© donremigio
Minąwszy Lubniewice nie mieliśmy wcale łatwiej. Do wiatru doszły górki i góreczki. Do przodu pchała nas tylko myśl o celu. Baza. Poradziecka. ATOMOWA !

Za Lubniewicami mieliśmy nieco pod górkę oraz z wmordewiatrem© donremigio
Po skręceniu w Wędrzynie na wschód wiatr przestał aż tak przeszkadzać i zrobiło się nieco bardziej płasko. Za to od Trzemeszno Lubuskiego znowu pod górkę.

Trzemeszno Lubuskie© donremigio
Wreszcie skręciliśmy w las i brukowaną drogą udaliśmy się ku tajnej bazie 3003. Nagle, zamiast bazy, ujrzeliśmy ciężki sprzęt budowlany. WTF ?!?!
Jakoś się przecisnęliśmy koło koparek i wywrotek i pojechaliśmy dalej. Niestety. Nie wiem po co i na co, ale właśnie trwa rozbiórka bazy. Zamiast garaży na atomówki zastaliśmy dziurę w ziemi. Psia krew. Miałem nadzieję, że przynajmniej bunkry będą jeszcze dostępne. I dzięki Bogu jeszcze stoją otwarte. Chociaż nie zdziwię się, jeśli w przyszłym roku będą już zasypane i zaplombowane.

Tutaj był kiedyś garaż na atomówki© donremigio
Po krótkim poszukiwaniu znaleźliśmy wejście do bunkra i ruszyliśmy na poszukiwanie kesza.

Wejście do bunkra - baza 3003© donremigio

Poradziecka baza atomowa 3003 - wnętrze bunkra© donremigio

Szukanie geocache czas zacząć© donremigio

Poradziecka baza 3003 - bunkier© donremigio

Poradziecka baza 3003 - gruzowisko© donremigio

Poradziecka baza 3003 - wnętrze© donremigio

Poradziecka baza atomowa - tutaj były prysznice© donremigio
Kesza nie było wcale tak łatwo znaleźć. Wreszcie wyczailiśmy dziada i ruszyliśmy w poszukiwaniu kolejnego do następnego bunkra . Bunkier bliźniaczy, skrzynki nie znaleziono. Jako że czas już nas gonił tak więc darowaliśmy sobie trzeciego kesza, w sumie chyba najłatwiejszego, i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Widok na Bledzew i okolice© donremigio

Bledzew - lubuskie© donremigio

Figurka któregoś ze świętych© donremigio
W Bledzewie znaleźliśmy jeszcze kesza przy moście fortecznym K804, oraz dwa kolejne w Skwierzynie. Potem już w ciemnościach udaliśmy się do swoich domostw.
Wycieczka wielce udana i godna zakończenia sezonu. Teraz to już raczej będą krótsze wycieczki po okolicznych lasach. Oby śnieg za szybko nie spadł.
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 51.70 km;
Czas: 02:39 h
Średnia: 19.51 km/h;
Temperatura:4.0;
Czas: 02:39 h
Średnia: 19.51 km/h;
Temperatura:4.0;
ukrycie kesza przy pomniku leśniczego
Sobota, 15 października 2011 | Komentarze 0
Niedawno ktoś ukrył kesza w wiosce widmo - Marzęcinie. Wioska ta została w 1945 spalona przez Rosjan. Jako że blisko jest jeszcze jedno miejsce nadające się na ukrycie skrzyneczki, przy pomniku zabitego w 1923 przez kłusowników leśniczego, postanowiłem wybrać się tam dzisiaj ze Sławkiem.
Żeby nie katować się znowu jazdą po bruku pojechaliśmy na Santocko i tam skręciliśmy w las. Zamiast bruku był piach, ale nie za głęboki i z dwojga złego wole zakopywać się w piachu niż telepać się po bruku.

Pojechaliśmy jeszcze na Parzeńsko, jest tam ponoć jakieś lapidarium w lesie, ale nie dojrzeliśmy go. Będzie trzeba tam wybrać się jeszcze raz.
Żeby nie katować się znowu jazdą po bruku pojechaliśmy na Santocko i tam skręciliśmy w las. Zamiast bruku był piach, ale nie za głęboki i z dwojga złego wole zakopywać się w piachu niż telepać się po bruku.

Pomnik Leśniczego© donremigio
Pojechaliśmy jeszcze na Parzeńsko, jest tam ponoć jakieś lapidarium w lesie, ale nie dojrzeliśmy go. Będzie trzeba tam wybrać się jeszcze raz.
Kategoria Geocaching, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 24.20 km;
Czas: 01:10 h
Średnia: 20.74 km/h;
Temperatura:1.0;
Czas: 01:10 h
Średnia: 20.74 km/h;
Temperatura:1.0;
mgła nad polami
Piątek, 14 października 2011 | Komentarze 0
Tym razem wziąłem aparat. Jednak do nocnych zdjęć on się nie bardzo nadaje. Temperatura oscylowała koło 1 stopnia. Później był pewnie nawet koło zera. Dobrze że ubrałem grubsze spodnie rowerowe tak więc nie narzekałem na zimno. Tempo raczej spokojne. Nie ma co się szarpać jadąc ciemnym lasem z nawet dość mocną lampką.
Na niedziele planuję ostatnią dłuższą wycieczkę. Do poradzieckiej bazy atomowej. Oby pogoda dopisała.

Na niedziele planuję ostatnią dłuższą wycieczkę. Do poradzieckiej bazy atomowej. Oby pogoda dopisała.

Las nocą - lubuskie© donremigio
Statystyki:
Odległość: 26.50 km;
Czas: 01:08 h
Średnia: 23.38 km/h;
Temperatura:5.0;
Czas: 01:08 h
Średnia: 23.38 km/h;
Temperatura:5.0;
wieczornie
Czwartek, 13 października 2011 | Komentarze 0
Wieczorową porą, ciemnym lasem płosząc ssaki parzystokopytne. Nic poza tym.
Statystyki:
Odległość: 25.50 km;
Czas: 01:05 h
Średnia: 23.54 km/h;
Temperatura:6.0;
Czas: 01:05 h
Średnia: 23.54 km/h;
Temperatura:6.0;
w blasku księżyca
Środa, 12 października 2011 | Komentarze 0
Spokojnie na Łośno, potem nieco po lesie płosząc zwierzaki. Księżyc był przepiękny. Przydałoby się wziąć aparat ze statywem. Tylko nie jestem pewien czy mój aparat jest w stanie uchwycić piękno nocnych cieni rzucanych w lesie przez księżyc.
Statystyki:
Odległość: 58.00 km;
Czas: 02:28 h
Średnia: 23.51 km/h;
Temperatura:8.0;
Czas: 02:28 h
Średnia: 23.51 km/h;
Temperatura:8.0;
nieudana wyprawa po geocache
Niedziela, 9 października 2011 | Komentarze 1
Wczoraj zrobiłem prawie 80 km w deszczu i wietrze, a dzisiaj rano trzy godziny łaziłem po lesie za grzybami i w zasadzie miałem sobie rowerek odpuścić. Za oknem jednak słoneczko nieco kusiło. Tak więc pogadałem z Mateuszem o skrzynce geocache ukrytej w pobliżu Parku Dinozaurów, wczoraj coś jej nie mogłem wymacać, i z nowymi danymi wybrałem się ponownie do Nowin Wielkich. Trasę obrałem specjalnie tak aby przejechać fragmenty dróg których nie ma na mapie umpPC, między innymi drogę ze Starych Dzieduszyc. To było prawie 7 km z górki, z czego końcówka to 64km/h pokonane z bananem na twarzy i muszkami między zębami. W pewnym momencie, gdy leżałem sobie na lemondce, moim oczom ukazał się ostry zakręt i samochód wyjeżdżający zza niego. Ledwo zdążyłem chwycić za hamulce. Pomimo niecałych 8 stopni lekko się spociłem.
Co do kesza, to ponownie stwierdziłem jego brak. Chyba ktoś go zwinął. Ale przy okazji odkryłem poniemiecki tajemniczy grobowiec kilkaset metrów od Parku Dinozaurów. W sumie można powiedzieć że to nagrobek. Tylko taki o trzymetrowej wysokości i dwumetrowej szerokości stojący w środku lasu w gęstym zagajniku. Podchodząc do niego czułem się niemal jak bym podchodził do księżycowego monolitu z filmu Odyseja Kosmiczna. Niesamowite wrażenie. Będę musiał tam wrócić i obadać co to za nagrobek.
Co do kesza, to ponownie stwierdziłem jego brak. Chyba ktoś go zwinął. Ale przy okazji odkryłem poniemiecki tajemniczy grobowiec kilkaset metrów od Parku Dinozaurów. W sumie można powiedzieć że to nagrobek. Tylko taki o trzymetrowej wysokości i dwumetrowej szerokości stojący w środku lasu w gęstym zagajniku. Podchodząc do niego czułem się niemal jak bym podchodził do księżycowego monolitu z filmu Odyseja Kosmiczna. Niesamowite wrażenie. Będę musiał tam wrócić i obadać co to za nagrobek.
Kategoria Geocaching, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 77.30 km;
Czas: 03:20 h
Średnia: 23.19 km/h;
Temperatura:8.0;
Czas: 03:20 h
Średnia: 23.19 km/h;
Temperatura:8.0;
ukrycie i wyrwanie kesza
Sobota, 8 października 2011 | Komentarze 3
Pogoda kiepska. Dosłownie jak pod psem. Mżawka, wiatr, zimno. Ale co to dla prawdziwego cyklisty. Wbiłem się w długie spodnie, na klatę zarzuciłem ciepłą kurtkę rowerową, na buty zaciągnąłem ochraniacze z neoprenu i wskoczyłem na siodełko ze świadomością, że zmarznę i zmoknę.
Cele miałem dwa. Ukryć kesza przy pałacyku w Sosnach i, jak pogoda pozwoli, pojechać na Witnicę i wyrwać wreszcie kesza schowanego koło Parku Drogowskazów.
Najpierw pojechałem polną drogą na Santocko. Trochę tam wiało między oczy. W sumie całą drogę albo padało, albo wiało. Często na raz wiało i padało. Tak więc tempo trzymałem raczej rekreacyjne.

W okolicach Marwic przyszłość zaczęła malować się w mokrych barwach.

W połowie drogi między Marwicami a Sosnami rozpadało się dość mocno. Jednak gdy dojeżdżałem do pałacyku wyszło słoneczko.
Co do pałacyku to ostatnio napisałem, że znalazłem niewiele informacji na jego temat. Kesza trzeba było jednak jakoś opisać, tak więc siadłem dzisiaj z wujkiem googlem i pogadaliśmy sobie nieco dłużej. Oto co udało mi się z niego wycisnąć:
Pałac zlokalizowany jest w wiosce Sosny, przy drodze prowadzącej z Lubna do Witnicy.
W 1816 roku Sosny znalazły się w posiadaniu Kaspara Lebrechta von Klitzing. Z jego inicjatywy powstał pałac oraz założono park. Pałac wybudowano w 1835 roku i zrealizowany został według projektu Neubarta. Na cześć fundatora nad wejściem głównym umieszczono napis o treści: „Caspar Lebrecht von Klitzing zu Demmertin in der Prignitz im Jahre 1783 geboren, hat dieses Haus im Jahre 1835 erbauen lessen”. Majątek ziemski znajdował się w posiadaniu rodziny von Klitzing do początku 1945 roku. Ostatni właściciel, Werner von Klitzing, został zastrzelony przez żołnierzy radzieckich.
W 1945 roku majątek został znacjonalizowany. Większość wyposażenia i wystrój pałacu zostało zniszczone.
W latach 50 w budynku pałacu znajdowała się administracja Przedsiębiorstwa Połowów i Usług Rybnych „Gryf” ze Szczecina. W latach 1962-1965 w pałacu prowadzono ośrodek kolonijny. Od 1971 roku pałac stanowił własność komunalną, a w budynku mieściły się wydzielone mieszkania lokatorskie. Obiekt od lat 70. XX wieku jest nieużytkowany i systematycznie popada w ruinę. Obecnie znajduje się w rękach prywatnych.
Skrzynkę schowałem raz dwa, miejsce już miałem upatrzone, i zacząłem zastanawiać się co dalej. Chmurki na niebie szaro bure, dalszy opad atmosferyczny bardzo możliwy. Do Witnicy w sumie dość blisko, a jak mam zmoknąć to i tak zmoknę. Tak więc ruszyłem na rzeczoną Witnicę po kesza albo i dwa.


Kesz wiedziałem gdzie jest ukryty, tylko już dwa razy macałem za nim i nic z tego nie wyszło. Teraz znalazłem go w ciągu dwóch minut. Zadowolony ruszyłem do kolejnego kesza ukrytego w Zaułku Kowala. Tutaj jednak poległem. Jako że nad Witnicą chmury były coraz ciemniejsze, zrezygnowany wsiadłem na rower i ruszyłem w drogę powrotną.


Zaczęło znowu padać. Mijając Nowiny Wielkie przypomniałem sobie o jeszcze jednym keszu, który powinien być ukryty gdzieś przy Parku Dinozaurów. Deszcz padał już w najlepsze. Ja już jednak byłem tak zmoknięty, że chwila postoju w poszukiwaniu kesza nie robiła mi różnicy.
Skręciłem więc i zacząłem rozglądać się za skrzynką. Według opisu powinna być schowana gdzieś na wysokości 2m. Tak więc obmacałem cały płot ale nic z tego nie wyszło. Machnąłem więc ręką i pojechałem na Gorzów. W sumie już późno się robiło. Bazyla czas było nakarmić i Grand prix na żużlu chciałem jeszcze oglądnąć. A te dwa kesze ... to ja jeszcze wyrwę w tym roku.
Cele miałem dwa. Ukryć kesza przy pałacyku w Sosnach i, jak pogoda pozwoli, pojechać na Witnicę i wyrwać wreszcie kesza schowanego koło Parku Drogowskazów.
Najpierw pojechałem polną drogą na Santocko. Trochę tam wiało między oczy. W sumie całą drogę albo padało, albo wiało. Często na raz wiało i padało. Tak więc tempo trzymałem raczej rekreacyjne.

Kościółek w Santocku© donremigio
W okolicach Marwic przyszłość zaczęła malować się w mokrych barwach.

Okolice Marwic - nagle pociemniało© donremigio
W połowie drogi między Marwicami a Sosnami rozpadało się dość mocno. Jednak gdy dojeżdżałem do pałacyku wyszło słoneczko.
Co do pałacyku to ostatnio napisałem, że znalazłem niewiele informacji na jego temat. Kesza trzeba było jednak jakoś opisać, tak więc siadłem dzisiaj z wujkiem googlem i pogadaliśmy sobie nieco dłużej. Oto co udało mi się z niego wycisnąć:
Pałac zlokalizowany jest w wiosce Sosny, przy drodze prowadzącej z Lubna do Witnicy.
W 1816 roku Sosny znalazły się w posiadaniu Kaspara Lebrechta von Klitzing. Z jego inicjatywy powstał pałac oraz założono park. Pałac wybudowano w 1835 roku i zrealizowany został według projektu Neubarta. Na cześć fundatora nad wejściem głównym umieszczono napis o treści: „Caspar Lebrecht von Klitzing zu Demmertin in der Prignitz im Jahre 1783 geboren, hat dieses Haus im Jahre 1835 erbauen lessen”. Majątek ziemski znajdował się w posiadaniu rodziny von Klitzing do początku 1945 roku. Ostatni właściciel, Werner von Klitzing, został zastrzelony przez żołnierzy radzieckich.
W 1945 roku majątek został znacjonalizowany. Większość wyposażenia i wystrój pałacu zostało zniszczone.
W latach 50 w budynku pałacu znajdowała się administracja Przedsiębiorstwa Połowów i Usług Rybnych „Gryf” ze Szczecina. W latach 1962-1965 w pałacu prowadzono ośrodek kolonijny. Od 1971 roku pałac stanowił własność komunalną, a w budynku mieściły się wydzielone mieszkania lokatorskie. Obiekt od lat 70. XX wieku jest nieużytkowany i systematycznie popada w ruinę. Obecnie znajduje się w rękach prywatnych.
Skrzynkę schowałem raz dwa, miejsce już miałem upatrzone, i zacząłem zastanawiać się co dalej. Chmurki na niebie szaro bure, dalszy opad atmosferyczny bardzo możliwy. Do Witnicy w sumie dość blisko, a jak mam zmoknąć to i tak zmoknę. Tak więc ruszyłem na rzeczoną Witnicę po kesza albo i dwa.

Pałacyk w Sosnach© donremigio

Totem w Sosnach© donremigio
Kesz wiedziałem gdzie jest ukryty, tylko już dwa razy macałem za nim i nic z tego nie wyszło. Teraz znalazłem go w ciągu dwóch minut. Zadowolony ruszyłem do kolejnego kesza ukrytego w Zaułku Kowala. Tutaj jednak poległem. Jako że nad Witnicą chmury były coraz ciemniejsze, zrezygnowany wsiadłem na rower i ruszyłem w drogę powrotną.

Witnica - park drogowskazów© donremigio

Witnica - park drogowskazów - tu jest skitrany geocache© donremigio
Zaczęło znowu padać. Mijając Nowiny Wielkie przypomniałem sobie o jeszcze jednym keszu, który powinien być ukryty gdzieś przy Parku Dinozaurów. Deszcz padał już w najlepsze. Ja już jednak byłem tak zmoknięty, że chwila postoju w poszukiwaniu kesza nie robiła mi różnicy.
Skręciłem więc i zacząłem rozglądać się za skrzynką. Według opisu powinna być schowana gdzieś na wysokości 2m. Tak więc obmacałem cały płot ale nic z tego nie wyszło. Machnąłem więc ręką i pojechałem na Gorzów. W sumie już późno się robiło. Bazyla czas było nakarmić i Grand prix na żużlu chciałem jeszcze oglądnąć. A te dwa kesze ... to ja jeszcze wyrwę w tym roku.
Kategoria Fotorelacja, Geocaching, Wokół Gorzowa
Statystyki:
Odległość: 18.60 km;
Czas: 00:56 h
Średnia: 19.93 km/h;
Temperatura:15.0;
Czas: 00:56 h
Średnia: 19.93 km/h;
Temperatura:15.0;
wieczorny spacerek
Środa, 5 października 2011 | Komentarze 0
Trasa miała być podobna jak wczoraj, ale postraszyła mnie nieco krótka mżawka i skróciłem jazdę. W sumie niepotrzebnie, bo nie rozpadało się za bardzo, ale jakoś nie miałem ochoty moknąć. Tak więc dość szybko odbiłem w las na Wojcieszyce i polami pojechałem leniwie na Gorzów.