Wykres:
Najdłuższe wycieczki:
Info:
Wykres roczny blog rowerowy donremigio.bikestats.pl
avatar
  • Dystans: 19875.39 km
  • Średnia: 23.25 km/h
  • Na siodełku: 35d 12h 00m
Szukaj:
avatar

Info

Remigiusz Królak.
Gorzów Wielkopolski.
Przejechane 19875.39 km.
Średnia 23.25 km/h.
Więcej o mnie.
button stats bikestats.pl
Kategorie:
Najdłuższa jednodniowa wycieczka: Borne Sulinowo (345km)
Epicka wycieczka na Berlin: Na BERLIN, Towarzysze !! Na BERLIN !! (240km)
Wpisy archiwalne w kategorii

Fotorelacja

Dystans całkowity:9060.79 km (w terenie 802.00 km; 8.85%)
Czas w ruchu:400:18
Średnia prędkość:22.46 km/h
Maksymalna prędkość:46.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:156 (83 %)
Maks. tętno średnie:154 (74 %)
Suma kalorii:134204 kcal
Liczba aktywności:108
Średnio na aktywność:83.90 km i 3h 44m
Więcej statystyk
Statystyki:
Odległość: 84.00 km;
Czas: 03:52 h
Średnia: 21.72 km/h;
Temperatura:18.0;

Łąkomin

Sobota, 22 maja 2010 | Komentarze 0




Dzisiejsza wycieczka miała być dłuższa. Mieliśmy dojechać do Chwarszczan. Niestety aura na to nie pozwoliła.

Początkowo nic nie zapowiadało tak kiepskiej pogody. Nad Gorzowem krążyły jakieś chmury ale raczej przyjazne. I w sumie do wioski Sosny było w sam raz. Nie za zimno, nie za ciepło. W Sosnach pojechaliśmy pod zapuszczony pałacyk do którego, Sławek grotołaz, jakimś sobie tylko znanym sposobem wlazł do środka.

Pałacyk w wiosce Sosny © donremigio



Tak Sławek. Przyzwyczajaj się do krat.
Sławek oczywiście musiał wejść do środka © donremigio


Oczywiście wioskowe burki nieco nas obszczekały. © donremigio


Po kilkunastu minutach dojechał do nas Tomek i ruszyliśmy razem na Łąkomin. W tym momencie zaczęło lekko siąpić. Niby nic, ale wycieczka zrobiła się nieprzyjemnie wilgotna. W Łąkominie siedliśmy na ławeczce i czekaliśmy na zmianę warunków atmosferycznych. Niestety deszcz nie odpuszczał. Postanowiliśmy więc zawrócić i do Chwarszczan pojechać następnym razem.

Odprowadziliśmy więc Tomka do Witnicy i ruszyliśmy na Gorzów. Najgorsze było, że deszczyk nabierał na sile. A na koniec, już w Gorzowie, zerwałem łańcuch. Do domu miałem już niedaleko, tak więc mokry, z dyndającym na kierownicy łańcuchem doczłapałem się jakoś do domostwa.

Pałacyk w Łąkominie © donremigio


Przerwa na napoje regeneracyjne © donremigio


Po spożyciu napoju regeneracyjnego Tomek poczuł potrzebe pójścia za potrzebą © donremigio


Koza, kooozaaa, kozuchnaaa © donremigio





CHWARSZCZANY !!! MY TAM JESZCZE DOJEDZIEMY !!!


Statystyki:
Odległość: 63.00 km;
Czas: 02:53 h
Średnia: 21.85 km/h;
Temperatura:15.0;

na Witnicę

Czwartek, 13 maja 2010 | Komentarze 0




Tomek rzucił pytanie co by po południu do niego nie zajechać i pokręcić się nieco na rowerach. Jakoś o 18 zajechałem na Witnicę, bezskutecznie obmacaliśmy, w poszukiwaniu geocache, jakąś maszynerię stojącą w Parku Drogowskazów i podeptaliśmy w kierunku mniej więcej Gorzowa.

W Sosnach poszwendaliśmy się nieco koło jakiegoś starego rozpadającego się pałacyku. Była to chyba jakaś posiadłość jaśnie wielmożnego, za pałacykiem ładny stawek i park. W przeszłości musiało to robić naprawdę niezłe wrażenie. Teraz niestety chaszcze, zarośnięty staw i pałacyk proszący aż o remont.

Wokół stawu jest ścieżka, przejechaliśmy się nią i trzeba powiedzieć, że miejsce całkiem niezłe na jakiś mały maraton mtb :) Ogólnie rzecz biorąc w okolicach jest sporo górek, w tym roku miał być odbyć się maraton mtb koło Bogdańca (GRYF), który niestety odwołano.

Zanim wykaraskaliśmy się z chaszczy wokół stawu, to zrobiło się już dość późno, tak więc ja pojechałem na Gorzów a Tomek uderzył na Witnicę.
Ledwo ujechałem kilkaset metrów rozległ się dźwięk telefonu. Patrze na telefon Tomek dzwoni. Pomyślałem, że może coś się stało. Glebnął się, a może wioskowa brać go zaatakowała. A tu się okazuje, że znalazł stówkę :) Zaraz koło miejsca, w którym wyjechaliśmy z lasku, jest wioskowy dom kultury (sklep spożywczo-przemysłowy). Widocznie jakiś tubylec szedł na spotkanie biznesowe i musiał zgubić stóweczkę :)


Poniżej fotki z wycieczki. Na niektórych zdjęciach widać takie jasne plamy. To nie duchy z pałacyku. To muszki i komary w błysku flesza, których ostatnio lata zatrzęsienie :(


Pałacyk w wiosce Sosny - woj lubuskie © donremigio


Tomek focący Pałacyk w wiosce Sosny - woj lubuskie © donremigio


Pałacyk w wiosce Sosny - woj lubuskie © donremigio


Tomek gramolący się z rowerem po drzewie © donremigio


Staw - Pałacyk w wiosce Sosny - woj lubuskie © donremigio


Tomek - Pałacyk w wiosce Sosny - woj lubuskie © donremigio


Tomek i jakieś drzewo - Pałacyk w wiosce Sosny - woj lubuskie © donremigio



KU PAMIĘCI: wybrać się do pałacyku w Łąkominie


Statystyki:
Odległość: 110.50 km;
Czas: 04:57 h
Średnia: 22.32 km/h;
Temperatura:14.0;

Wycieczka ze Sławkiem do Fortu Sarbinowo

Sobota, 8 maja 2010 | Komentarze 3




W zeszłym tygodniu pojechałem z Tomkiem na wycieczkę do Kostrzyna i okolic, podczas której zwiedziliśmy Fort Sarbinowo. Jako, że miejsce ciekawe powtórzyłem wycieczkę, tym razem ze Sławkiem. Chłopak lubi łazić po ruinach to niech się po nich wybiega.
Przed wycieczką zerknąłem na www.opencaching.pl i okazało się że w samym forcie jak i w okolicy jest ukrytych kilka skrzynek geocaching. Wrzuciłem więc współrzędne dwóch z nich na GPS.
Znalezienie pierwszej skrzynki było łatwe. W zasadzie w zeszłym tygodniu z Tomkiem koło niej staliśmy :) Jest zakopana, ale bardzo płytko i nie trzeba wykonywać żadnych poważnych prac ziemnych ;)


Oto ona:
Geocache - Twierdza Kostrzyn © donremigio


I jej zawartość, całkiem ciekawa:
Geocache - Twierdza Kostrzyn © donremigio


W skrzynce znajduje się nawet karta pamięci, którą można włożyć do aparatu i zrobić sobie zdjęcie, nagrać filmik, podłączyć do laptopa i coś na nią wrzucić i umieścić ponownie w skrzynce :) Mi karta pasowała tylko do telefonu, tak więc zrobiłem sobie nim zdjęcie i włożyłem kartę pamięci z powrotem do skrzynki :) Ze skrzynki zabrałem muszelkę i włożyłem od siebie łyżkę do zdejmowania opony rowerowej. Nie miałem nic innego przy sobie, bo znowu zapomniałem zabrać jakieś ciekawe fanty, które można by włożyć do środka.

Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © donremigio


Sławek penetrujący 'lochy':
Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © donremigio


Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © donremigio


Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © donremigio


Twierdza Kostrzyn - Fort Sarbinowo © donremigio


Sławkowy czołg:
Giant w lochach Twierdzy Kostrzyn © donremigio


Po wpisaniu się do loga w skrzynce i ponownym jej zakopaniu, poszwendaliśmy się nieco po twierdzy. Znaczy Sławek się poszwendał. Właził dosłownie wszędzie. Grotołaz jeden. Musimy się wybrać kiedyś do Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, tam to sobie chłopak poszaleje. A i skrzynek geocaching tam nie brakuje to i ja będę miał radochę.

Jak Sławek zmęczył się już łażeniem po gruzach pojechaliśmy szukać kolejnej skrzynki. Niedaleko, w zasadzie rzut beretem od fortu.
Skrzynka schowana była w okolicy mostu donikąd. Jej znalezienie też nie nastręczało problemów. Z niej zabrałem sobie odblaskową opaskę, a włożyłem wyciągniętą z poprzedniej skrzynki muszelkę :)

Most donikąd - okolice Twierdzy Kostrzyn - geocache © donremigio


Most donikąd - okolice Twierdzy Kostrzyn © donremigio


Z okolic mostu szybko się zwinęliśmy bo latała tam masa kąsających muszek.

Wracając do Gorzów City minęliśmy jeszcze hodowle danieli.
Hodowla danieli © donremigio


I to by było na tyle.

.


Statystyki:
Odległość: 135.00 km;
Czas: 06:25 h
Średnia: 21.04 km/h;
Temperatura:15.0;

Z Tomkiem po Dojczlandii

Sobota, 1 maja 2010 | Komentarze 2




Jako, że majówka to trzeba by pojechać w jakieś ciekawe miejsce. Z towarzyszem Tomkiem wybraliśmy się, ogólnie rzecz ujmując, gdzieś za Kostrzyn. Ja startowałem z Gorzów City, Tomek z Witnicy.
Obawiałem się nieco wmordewiatru wiejącego na wschód, ale jechało się miło i przyjemnie. Jedynie przy wyjeździe z Gorzowa nieco popadało mi na głowę, ale ledwie to był kapuśniaczek.
Przed Witnicą wysłałem sms do Tomka, że dojeżdżam i spotkaliśmy się przy rondzie na wjeździe do Witnicy. Potem szurnęliśmy obwodnicą i obraliśmy azymut na Dojczlandię.
W Niemczech ścieżki rowerowe to zupełnie inna bajka. No i kierowcy spokojnie wyprzedzają zachowując bezpieczną odległość.

Słup graniczny - okolice Kostrzyna © donremigio


Tomek a w tle domek © donremigio


W czasie jak pstrykałem powyższą fotkę wyłoniła się znienacka niemiecka emerycka wycieczka rowerowa. Blitzkrieg chcieli nam zrobić ale nie z nami takie numery Bruner.

Goniąca nasz niemiecka wycieczka z domu emeryta © donremigio


Wskoczyliśmy na nasze aluminiowe rumaki i ile sił w nogach pognaliśmy bronić honoru polskiego cyklisty !!
Raz dwa ich dogoniliśmy i wyprzedziliśmy.

Jakiś czas jechaliśmy na czele całego peletonu. Z przodu dwie biało-czerwone koszulki, a na szarym końcu niemieccy cykliści.
Podkręciliśmy tempo, ale jeden z Niemców hardo deptał w pedały. Tak nie może być !! Nie będzie nam Niemiec pluł w twarz !! Depnąłem jeszcze mocniej, Tomek siadł mi na koło i jechaliśmy jakieś 32km/h. Niemiec twardo trzymał się koła Tomka. Do czasu. Tomek tak się napiął, że aż uszczelka mu poszła. No co tu dużo mówić. Jadącemu za nami Niemcowi, najzwyczajniej, po prostu pierdnął prosto w twarz.
Nie wiem czy czasem biedak nie stracił przytomności i nie wylądował w rowie. Bo jakoś szybko zniknął. Koledzy może go tam potem cucili.

Jakiś czas potem przystanęliśmy by strzelić fotkę jadącym za nami niemieckim cyklistom. Ten z prawej, to nie wiem czy nie czasem ten co dostał gazem w twarz, bo jakiś taki niewyraźny i lekko zamroczony.
Jakoś krzywo na nas patrzący niemieccy emeryci © donremigio


Nas nie dogoniat, nas nie dogoniat © donremigio


Poniżej mapa ścieżki rowerowej którą jechaliśmy. Wynika z niej, że zaczyna się ona w Czechach, a kończy w Świnoujściu.
Mapa trasy rowerowej ciągnącej sięod Czech do Świnoujścia © donremigio


Tutaj siedliśmy co by nieco odsapnąć:
Tutaj sobie odpoczeliśmy przed powrotem do Polandii © donremigio


Panie, a na Berlin to którędy ??
Drogowskaz - Panie a na Berlin to którędy ? © donremigio


Już blisko ku ziemi obiecanej © donremigio


Po przekroczeniu granicy pojechaliśmy jeszcze zobaczyć Fort Sarbinowo. Często biegają tam chłopaki parający się ASG. To takie karabinki, wierne repliki, z których strzela się kuleczkami. Tomek kiedyś nieco w to się bawił, mówił, że niektórzy nawet kupują noktowizory i karabiny w stylu minigun. W sumie fajna zabawa. Miejscówka też świetna do prowadzenia takich gier i zabaw na świeżym powietrzu.
Fort Sarbinowo - okolice Kostrzyna © donremigio


Fort Sarbinowo - okolice Kostrzynia © donremigio


Fort Sarbinowo - okolice Kostrzyna © donremigio


Fort Sarbinowo - okolice Kostrzyna © donremigio


Potem pojechaliśmy jeszcze na pole Woodstokowe, po którym szaleli wariaci na quadach (wożący dzieci) i hałaśliwy motocykliści.

Szaleniec na quadzie © donremigio


A to szaleńcy na motorach © donremigio


W oddali majaczył też jakiś korowód samochodów eskortowanych przez policję. Chyba zlot Hondy Civic.
Zlot Hond Civic jak mniemam © donremigio


Następnie pojechaliśmy na Witnicę, gdzie Tomek pojechał do domu (a potem dokręcić jeszcze pare km do setki :) ) a ja pomknąłem na Gorzów.
Podsumowując: super wycieczka i super towarzystwo :)

Opis Tomka z wycieczki: LINK


Statystyki:
Odległość: 61.00 km;
Czas: 02:23 h
Średnia: 25.59 km/h;
Temperatura:18.0;

Rezerwat Przyrody Markowe Błota

Niedziela, 25 kwietnia 2010 | Komentarze 0




Miała być trasa Gorzów - Barlinek - Danków - Łośno ale przed Barlinkiem stwierdziłem, że mam już dość gapienia się w asfalt. Tak więc tuż za Łubianką odbiłem w prawo w leśną drogę.

Okazało się, że prowadzi ona przez Rezerwat Przyrody Markowe Błota. Nie wiem co w błocie może być markowego ;) No i w sumie jakoś błota nie napotkałem.

Rezerwat Przyrody Markowe Błota © donremigio


Błota nie było ale za to spotkałem całkiem sporo cyklistów. Jedna grupka to chyba składała się z całej rodziny, trzy pokolenia wstecz. Jechał 2xwnusio, babcia, tatuś, mamusia, 2xcóreczka. Brakowało jeszcze jakiegoś burka i prababci. Teściowa chyba jechała, bo coś tam na końcu się wlokło burcząc pod nosem z najbardziej naładowanym bagażnikiem i zaciągniętym ręcznym ;)

Rezerwat Przyrody Markowe Błota © donremigio


Puszcza Barlinecka © donremigio


Statystyki:
Odległość: 94.30 km;
Czas: 04:25 h
Średnia: 21.35 km/h;
Temperatura:20.0;

Park Narodowy Ujście Warty

Niedziela, 18 kwietnia 2010 | Komentarze 4




Miała być setka no ale nie wyszło. Zabrakło parę kilometrów ale już nie chciało mi się dokręcać.
Najpierw ze Sławkiem pojechaliśmy pod katedrę do kumpla, który obsługiwał stojący tam telebim. Biedak siedzi tam w tak małej norce, że nawet po cojones podrapać się nie może.
Potem pojechaliśmy na Wieprzyce, gdzie wbiliśmy się na niebieski szlak rowerowy prowadzący po grobli wzdłuż Warty. Widoki piękne, po lewej mieliśmy w całej swej okazałości Wartę, po prawej malownicze podmokłe łąki. I tak przez bite 25km. Dość monotonne te widoki były :) Dobrze, że kilka razy spotkaliśmy burki które umilały nam jazdę. Jeden z nich, mały kurdupelek, ale za to nadrabiający ambicją, długo nie odpuszczał. Myślałem, że jak się rozpędzę to da mi święty spokój ale gdzie tam. Podskakując na wertepach rozpędziłem się do 35km/h, a ten mikrus zawzięcie wymachiwał swoimi serdelkowymi łapkami i twardo przez dobre kilkaset metrów dzielnie trzymał tempo. Zacząłem obawiać się o jego zdrowie, jeszcze potknie się i skręci kark albo wpadnie mi pod koła. No ale wreszcie odpuścił i dumny z dobrze wykonanej pracy wrócił do swego pana. Good Job Shorty !! Micha pełna łakoci murowana.
Jako, że trochę nas na tej grobli przetrzepało, w Witnicy zrobiliśmy krótką przerwę na ciacha oraz spłukaliśmy kurz z gardeł.
Sławek zaczął nieco narzekać na zmęczenie, ale przekonałem go jeszcze żeby przejechać się kawałek po Parku Narodowym "Ujście Warty". Dość blisko ów park był, w zasadzie rzut beretem od Witnicy.
Sam park to żadna rewelacja. Ot kolejne podmokłe łąki po których tapla się ptactwo. Część parku jest niedostępna, możliwe że akurat trwa właśnie jakiś okres lęgowy. Może wrócimy tam latem, ale podejrzewam, że ze względu na podmokły teren, lata tam wtedy w cholerę komarów i innego krwiożerczego robactwa.

Droga powrotna przebiegała w zasadzie spokojnie. Może warto tylko wspomnieć o wiochmenach, którzy wjechali na ścieżkę rowerową samochodem i zaczęli, chyba dla żartów, jechać na wprost nas jej środkiem. Ja nie wiem jaki poziom trzeba reprezentować by uważać coś takiego za zabawne. To był akurat fragment gdzie jest ładna asfaltowa ścieżka i będąc rozpędzonym trudno widząc tak debilny manewr szybko zareagować. W zasadzie to mnie zamurowało. Dobrze, że beton za kierownicą wymiękł i w ostatniej chwili skręcił i zostawił nieco miejsca. Gdybym musiał salwować się ucieczką na pobocze, to mogłoby to skończyć się potłuczeniami. Moimi, bo akurat ścieżka jest tam na małym nasypie i gleba murowana, no i kretyna za kierownicą, bo jak bym już wyczołgał się z tej dziury to na kopach bym go na najbliższy posterunek odprowadził.

Poniżej parę zdjęć z wycieczki:
niebieski szlak rowerowy © donremigio


Park Narodowy Ujście Warty © donremigio


Park Narodowy Ujście Warty © donremigio


Park Narodowy Ujście Warty © donremigio


Park Narodowy Ujście Warty © donremigio


architektura sakralna © donremigio


Statystyki:
Odległość: 66.30 km;
Czas: 02:50 h
Średnia: 23.40 km/h;
Temperatura:16.0;

Danków

Sobota, 17 kwietnia 2010 | Komentarze 1




W sumie nie zamierzałem dzisiaj aż tyle jeździć. Chciałem pojechać w las, znaleźć jakąś ławeczkę i poczytać książkę (Terry Pratchett - Niewidoczni Akademicy).
Ławeczkę znalazłem, książkę poczytałem, a że w okolicy jest dużo leśnych dróg których nie ma na UMP-pcPL to pokręciłem się nieco po lesie. Muszę jeszcze powycinać odpowiednie fragmenty trasy i wyślę to do chłopaków by dodali to na mapę.

jakis gdzyb czy cós © donremigio


barlinecki park krajobrazowy © donremigio


o rzesz ty orzeszku © donremigio


barlinecki park krajobrazowy © donremigio


barlinecki park krajobrazowy © donremigio


barlinecki park krajobrazowy © donremigio


Statystyki:
Odległość: 38.00 km;
Czas: 01:55 h
Średnia: 19.83 km/h;
Temperatura:15.0;

Jezioro Grabino i okolice

Poniedziałek, 12 kwietnia 2010 | Komentarze 2


Jazda bez większego celu. Ot tak pokręciłem się nieco po lesie, potem pojechałem w kierunku na Łośno i miałem jechać dalej, ale skutecznie zniechęciły mnie zbierające się ciemne chmury.

Szlajając się rowerem wokół jeziora Grabino natknąłem się na ścieżkę edukacyjną. Chyba świeżo postawiona bo ławeczki i tablice wyglądają na nówka funkiel nie śmigane.

Przeglądając tablice dowiedziałem się, że plastikowa butelka rozkłada się 1000 lat, a szklana nawet 4000 lat. Zwykły papieros może leżeć nawet 10 lat.
Ciekawe czy tych, którzy wyrzucają nagminnie śmieci w lesie, to w ogóle obchodzi :\

Ścieżka edukacyjna wokół jeziora Grabino (Kłodawa, lubuskie) © donremigio


Ścieżka edukacyjna wokół jeziora Grabino (Kłodawa, lubuskie) © donremigio


Ścieżka edukacyjna wokół jeziora Grabino (Kłodawa, lubuskie) © donremigio


W pewnym momencie ścieżka skręca mocno w lewo i kieruje dosłownie w las. Jakaś maczeta by się tutaj przydała. Rowerem się tam nie tarabaniłem.

Ścieżka edukacyjna wokół jeziora Grabino (Kłodawa, lubuskie) © donremigio


Niestety na wprost też raczej rowerem nie dało się przejechać. Akurat na środku leśnej drogi leśnicy zorganizowali punkt dokarmiania zwierząt.

Punkt dokarmiania zwierząt © donremigio


Punkt dokarmiania zwierząt - lizak © donremigio


Statystyki:
Odległość: 73.00 km;
Czas: 03:30 h
Średnia: 20.86 km/h;
Temperatura:15.0;

Gorzów - Witnica

Sobota, 3 kwietnia 2010 | Komentarze 0


Trasa: Gorzów - Lubno - Witnica - Baczyna - Gorzów



Tym razem ze Sławkiem. Chciałem znaleźć skrzynkę geocaching ukrytą w Witnicy w "Parku drogowskazów".
Pierwszy przystanek w Lubnie przy ruinach jakiegoś pałacyku. W sumie to niewiele z niego zostało. Tubylcy rozszabrowali cegły. Reszta pewnie się zawali.

Ruiny pałacyku w Lubnie (lubuskie) © donremigio


Po chwili kontemplacji walorów estetycznych tej kupki cegieł ruszyliśmy dalej.
W Witnicy pojechaliśmy od razu do "Parku drogowskazów". Jak sama nazwa wskazuje jest to park, którego myślą przewodnią są drogowskazy. Jest ich tam zatrzęsienie, ale tylko kilka z nich to prawdziwe drogowskazy. Większość wykonali artyści.

Park drogowskazów - Witnica © donremigio


W parku znalazłem nawet drogowskaz podobny do tego, na który natknąłem się w lesie wracając z Myśliborza.

Drogowskaz w Parku Drogowskazów.
Park drogowskazow - Witnica © donremigio


Drogowskaz w lesie w okolicach Ściechowa.
Znak na rozstaju dróg © donremigio


Poniżej instalacja ciekawa z punktu widzenia cyklisty.
Park drogowskazów - Witnica © donremigio


Może kiedyś sobie taki rower sprawię. Tylko by się przydało go odchudzić. Na przykład wymienić widełki na karbonowe. No i siodełko jakieś żelowe, albo chociaż amortyzowana sztyca.
Tak swoją drogą to mam wrażenie, że niektórzy za bardzo przejmują się wagą swoich rowerów. Jak ktoś podaje w opisie roweru wagę powietrza w kołach i śrubek od koszyka do bidonu to chyba przekracza pewną cienką granicę rozsądku :)

A to nie wiem co ma wspólnego z drogowskazami.
Park drogowskazów - Witnica © donremigio


Sławek to nie jest człowiek o duszy artysty. On nie podziwia sztuki. Rzeczy mają być praktyczne. Z daleka dojrzał jakiś wystający z rzeźby wihajster i począł nim szarpać. I o dziwo, odniosło to nawet jakiś skutek. Rzeźba zaczęła ruszać głową, machać skrzydłami i ogólnie rzecz biorąc wydawać dźwięki godne kupy żelastwa. No ale to by było na tyle. Dalej nic praktycznego. Sławek odszedł znudzony szukając czegoś co by było wykonane najlepiej to w kodzie dwójkowym.

Park drogowskazów - Witnica © donremigio


Park drogowskazów - Witnica © donremigio


A oto samiec z rodziny naczelnych ostrożnie podchodzący do tajemniczej maszynerii. Chwilę później zaczął energicznie okładać ją kopniakami. Jednak czynność ta nie odkryła przed nim funkcji owej maszyny. Po dziś dzień skrywa ona swoje tajemnice.
Park drogowskazów - Witnica © donremigio



Cel naszej wycieczki.
Park drogowskazów - Witnica © donremigio


Gdzieś tam powinna być ukryta magnetyczna skrzynka geocaching. Niestety obmacaliśmy całe te ustrojstwo, jeszcze trochę i byśmy do środka wleźli. Niestety skrzynki ani widu ani słychu. Amba fatima było i nima. Nie wiem może macałem nie tam gdzie trzeba. Czasem mi się to zdarza. A może ktoś zakosił. Nie wiem.

Tak więc cel wycieczki nie został osiągnięty, skrzynka nie została odnaleziona, no ale i bez tego było dość ciekawie.

Pozdrower


Statystyki:
Odległość: 74.32 km;
Czas: 03:09 h
Średnia: 23.59 km/h;
Temperatura:12.0;

biednemu zawsze wiatr w oczy wieje

Czwartek, 1 kwietnia 2010 | Komentarze 0


Trasa: Gorzów - Marwice - Sosny - Witnica - Bogdaniec - Gorzów



Celem wycieczki było odnalezienie skrzynki geocaching.
Dystans w sam raz, pogoda wydawała się raczej przyjazna. Niestety jadąc w kierunku Witnicy wiało niemiłosiernie. Pocieszało mnie tylko to, że będę wracał z wiatrem :)

Męcząc się strasznie jakoś doczłapałem się do miejsca gdzie ukryta była skrzynka.

Głaz ku pamięci byłym leśnikom © donremigio


Nie wiem czym wyróżnili się byli leśnicy, że postawili im głaz, ale niech im ziemia lekką będzie. Może kiedyś głazy będą stawiać ku pamięci bohaterskich informatyków.

Znalezienie skrzynki nie było zbyt trudne. Trzeba było przekopać kopczyk. Obawiałem się tylko, że grzebiąc ręką wewnątrz, jakiś kamień się obluzuje i spadnie mi na rękę.
Głaz głaz ku pamięci leśnikom. © donremigio


Sam keszyk wygląda następująco:
Keszyk znaleziony przy OP23F0 © donremigio


A oto jego cenna zawartość:
Zawartosc keszyka OP23F0 © donremigio


Ja zabrałem z niego monetę a wrzuciłem mały imbus. W sumie zapomniałem coś wziąć by wrzucić do keszyka. Przetrzepałem to co miałem przy rowerze i tylko malutki imbus do pojemnika się mieścił :)

Wpisałem jeszcze fakt odnalezienia keszyka do logbooka znajdującego się w środku i ruszyłem w drogę powrotną.

Od Witnicy w stronę Gorzowa rower jechał prawie sam. Z wiatrem pomykałem sobie ścieżką rowerową 32-34 km/h i męczyłem się mniej jadąc wcześniej pod wiatr z prędkością 21 km/h :)

Tuż przed Bogdańcem trafiłem na korek spowodowany wypadkiem.

Wypadek na trasie Witnica - Gorzów © donremigio


Droga jest na tym odcinku w niezłym stanie i kierowcy przekraczają tam znacznie dozwoloną prędkość. Kogoś poniosła ułańska fantazja i mamy oto tego skutki. Sprawa wyglądała na dość poważną, golf dostał na wysokości kierowcy mocno w bok, mercedes, którego tutaj akurat nie bardzo widać, miał rozwalony przód, tył, bok, w zasadzie to cały był poobijany. Mam tylko nadzieję, że nikomu nic się nie stało.

Do Gorzowa dojechałem już bez przygód. Kolejny keszyk zaliczony :) W Witnicy jest jeszcze jeden ale zostawiłem go sobie na później :)